Pierwsza z czterech planowanych części cyklu H?kana Nessera o inspektorze Barbarottim. Grudzień w Kymlinge. Rodzina Hermanssonów zbiera się, by uczcić szczególną okazję: nestor rodu Karl-Erik kończy sześćdziesiąt pięć lat, a jego najstarsza córka Ebba - czterdzieści. Jednak uroczystości nie przebiegają tak, jak się wszyscy spodziewali. Rodzinne spotkanie ma nieprzewidziane, tragiczne następstwa. W przeddzień wielkiego jubileuszu przepada bez śladu Robert - wyrodny syn Karla-Erika, który wbrew woli rodziny wziął udział w kontrowersyjnym reality show "Więźniowie Koh Fuk". Następnego wieczoru również bez śladu znika syn Ebby, Henrik. Czy to przypadek, że dwóch blisko spokrewnionych ludzi znika w odstępie zaledwie dwudziestu czterech godzin? Z tą zagadkową sprawą musi się zmierzyć inspektor kryminalny o włoskich korzeniach, Gunnar Barbarotti, który powoli odkrywa najmroczniejsze tajemnice tej rodziny.
"Człowiek bez psa" to pierwsza z planowanych czterech części cyklu H?kana Nessera o inspektorze Barbarottim. Wkrótce kolejny tom - "Całkiem inna historia". W 2006 roku, w książce "Człowiek bez psa" Nesser wprowadził nowego bohatera - inspektora Gunnara Barbarottiego, szwedzkiego policjanta o włoskich korzeniach. Od tego czasu pozostaje on główną postacią nowego cyklu powieści kryminalnych. Barbarotti jest pogodniejszą postacią od Van Veeterena, a książki są mocno osadzone w Szwecji, choć samo miasto Kymlinge w rzeczywistości nie istnieje.
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2011 (data przybliżona)
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 455
Tytuł oryginału: Människa utan hund
https://www.kawaiksiazki.pl/2023/11/czowiek-bez-psa-hakan-nesser.html
"O Panie spraw, bym stał się mądry jak alkoholik po odwyku"
Przyznaję bez bicia, chociaż z pewnym zdziwieniem, że książka ta mnie wsysła wraz z papuciami. Wcale nie myślałam, że tak się stanie, wręcz odwrotnie. Kiedy zaczęłam ją czytać, pomyślałam sobie, kurna, co to w ogóle jest, co to za smęty, przecież tego się nie da czytać. Ale, że autorowi, którego czytam po raz pierwszy, zawsze daję większe szanse (czyli więcej przeczytanych stron, zanim odpuszczę), to i tym razem tak się stało.
W końcu kiedy do tej smętnej i notorycznie smutnej plejady osób kilkupokoleniowej rodziny dołączył "Nasz Pan", trochę zmieniła mi się perspektywa i wpadło trochę jaśniejszego słoneczka humoru do tej całej akcji. Rozwiązanie zagadki, też mnie usatysfakcjonowało, mimo że również rozciągnięte aż do bólu zębów. Ale po całej książce już zdążyłam się do tego przyzwyczaić.
Tak więc myślę sobie, że mimo iż nie polubiłam jakoś specjalnie żadnej z postaci (Inspektor Barbarotti z lekka zbyt rozmemłany i ciągle się radzi koleżanki z pracy, jakby sam nie umiał myśleć) to jednak z chęcią zapoznam się z dalszymi dokonaniami tego sennego pół Włocha.
Lubię skandynawskie kryminały. Nazwisko znane więc książkę wypożyczyłam. Ale dla mnie nie jest żaden kryminał a jakiś rodzinny dramat psychologiczno - obyczajowy. Tytułowego bohatera cyklu Barbarottiego jak na lekarstwo, wątek kryminalny niemal marginalny. Mało akcji i napięcia. Jakieś tajemnice rodzinne, które zawładnęły życiem bohaterów. Właściwie nikogo nie polubiłam, nikt nie przykuł na dłużej mojej uwagi. W połowie książki domyśliłam się kto jest mordercą, po kilkudziesięciu stronach autor to potwierdził. Ale książka ciągnęła się dalej, ponieważ jeszcze nie dokonała się zemsta. Zaskoczenia nie było. I zupełnie nie mogę pojąć pomysłu na tytuł.
"Gdy pies jest pogrzebany na czyimś podwórku, nie trzeba go szukać na podwórku u sąsiada."
Powieść kryminalna mocno otulona w obyczajową sferę. Wyjątkowo długi wstęp wciągający w życie kluczowych postaci, reprezentantów rodziny Hermanssonów, przedstawicieli żyjących pokoleń. Wkraczamy w ich codzienność z wnikliwością i szczegółowością, doskonale poznajemy, co kryje się w ich zwykłości i niezwykłości, zdobywamy wiedzę, jakimi są osobami. Zabieg ten, choć początkowo wydaje się zbędny, z czasem zdobywa solidne uzasadnienie. Mniej więcej w połowie książki czujemy, że rewelacyjnie uchwyciliśmy wszelkie relacje w rodzinie, a zatem najwyższy czas na detektywistyczną szaradę. Ale i w tej materii Håkan Nesser nie idzie na łatwiznę, wręcz odwrotnie, mobilizuje nasze siły do rozwiązywania podwójnej zagadki. Jedna nie odkrywa przed nami żadnych kart, druga podpada pod intuicyjne rozszyfrowanie.
Hermanssonowie przybywają z różnych zakątków kraju na grudniową uroczystość urodzinową. W ciągu kilkudziesięciu godzin znika dwójka ludzi, trzydziestopięcioletni Robert i dziewiętnastoletni Henrik. Podwójny jubileusz i podwójne zniknięcie, czy ta parzystość ma jakiekolwiek znaczenie? Inspektor Gunnar Barbarotti, sympatycznie ekscentryczny czterdziestopięciolatek, poturbowany przez los, zapętlony w prywatnych familijnych roszadach, z zacięciem podchodzi do zgłoszonych zniknięć. Szybko dowiaduje się, że Robert to czarna owca w klanie, uznawana za aroganckiego i niepewnego siebie człowieka. Dużo przemawia za tym, że ukrył się gdzieś na własne życzenie. Inaczej niż student prawa Henrik, który nie ma żadnych znajomych w rodzimej miejscowości dziadków, nikt też nie ma pomysłu, dokąd mógł się udać. Śledztwo zaczyna się i od razu widać, że nie należy do prostych, dochodzi do dziwnych zdarzeń i osobliwych splotów okoliczności. Informacji napływa mnóstwo, nie ma problemu z ich zdobywaniem, ale z właściwym przesianiem. Do końca książki będziemy je, wraz z bohaterami, selekcjonować i odpowiednio grupować.
"Można wymyślić nieskończenie wiele wariantów tej historii. Jednak ani jeden nie jest choć trochę przekonujący i zgodny z faktami. To jakby... wymyślone mapy nieznanego kontynentu."
W drugiej odsłonie pierwszego tomu, początkowo wszystko rozgrywało się w dość powolnym tempie, nic nie pędziło jak szalone, rytmy akcji wchodziły na wyższe obroty stopniowo, dopiero pod koniec przyspieszały, zwłaszcza w finalnych scenach. Szczegółowa wiedza zdobyta o każdej z postaci umożliwiała snucie wnikliwych i intrygujących przypuszczeń. Czytelnik coraz lepiej przygotowany został do tego, co się zdarzyło, co zostało odkryte, co okazało się wiodącym czynnikiem morderstwa. Niby można było domyśleć się się, kto stał za krzywdami, ale ciekawiło, jak do nich doszło, jakie były przesłanki i motywy, z czego wynikały pobudki, co zapaliło iskrę zabójstwa.
Podobał mi się styl narracji uwzględniający rozbudowany czynnik społeczny, wymagający od odbiorcy całkowitego wejścia w życie wykreowanych postaci, jakże podobnych, w kilku lub wielu aspektach, do nas samych. Dzięki temu zabawa w snucie domysłów nabierała pożądanego pazura komplementarności i niecierpliwości. Pomimo solidnego zaangażowania, wielu starań, nie udało się inspektorowi Gunnarowi Barbarottiemu rozwikłać zagadki kryminalnej. Śledztwo utknęło w martwym punkcie, brakowało tropów, nic nie wskazywało, że mogłoby posunąć się choćby o maleńki krok naprzód. Gunnar miał wrażenie, że kreślenie hipotez zmieniało się w skomplikowane obrazy, schematy i powiązania. Działania inspektora długo nie przynosiły najmniejszego rezultatu.
Opowieść wciągnęła mnie, otrzymałam coś więcej niż klasyczny kryminał, chętnie weszłam w życie i myśli postaci. Inteligentnie poprowadzony scenariusz zdarzeń, choć niektórym wydawać się mógł za mało wypełniony napięciem, mnie jednak sympatycznie podgrzewał wyobraźnię. Tu liczyło się nie tylko, kto zabił, ale też obraz szwedzkiej rodziny, z całym inwentarzem zalet i wad, tradycyjnych wartości, cech stylu współczesnego życia. Podobnie z aktywnością inspektora, z jednej strony pozorna bierność, z drugiej solidne umocowanie w realności. Postać przekonująca, choć miałam ochotę nią potrząsnąć, wyrwać ze specyficznego marazmu. Przygoda czytelnicza dla poszukiwaczy refleksji odnośnie kondycji społeczeństw, komórek rodzinnych, indywidualnych egzystencji, bazująca na długich cieniach mrocznych fiksacji, manipulacji i pozorów.
Bookendorfina.pl
*opinia dotyczy dwuksiążkowego wydania
W drugiej książce o Gunnarze Barbarottim, "Całkiem inna historia", ponownie spotykamy wyrafinowanego sceptyka szukającego czasami wskazówek w Piśmie Świętym...
Kobieta planująca odwet na niewiernym mężu; zdradzony mąż, któremu - jak sądził - udało się zemścić na chcącej go opuścić żonie; dziewczyna, która...
Przeczytane:2013-08-18, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2013,
Ale najpierw króciutki zarys fabuły... Pewnego poranka Rosemarie Hermansson budzi się z dziwną myślą. Sen jest przerywa myśl, że musi zabić męża lub siebie. Innego wyjścia nie ma. Postanawia odłożyć myśl na później. Teraz zbliża się Boże Narodzenie i wielkie rodzinne święto. Jej mąż Karl-Erik oraz najstarsza z trojga jej dzieci Ebba obchodzą urodziny. Zjeżdża się cała rodzina, czyli Ebba z mężem oraz dwojgiem nastoletnich synów, młodszy syn Robert, i najmłodsza córka z mężem i półtorarocznym synkiem. Nastrój nie jest radosny i podniosły. Wyraźnie widać, że pierwsze skrzypce w rodzinie gra senior rodu. Żona jest wycofana i sfrustrowana. Jej rola ogranicza się do "napełniania" talerzy gościom. Ebba wykształcona kobieta dyryguje mężem , faworyzując najstarszego syna, studenta, a młodszego jakby nie zauważa.
Natomiast Robert znajduje się na życiowym zakręcie. NIc mu się nie układa, miłości przychodzą i odchodzą, zawodowy sukces omija go szerokim łukiem, a udział w reality show na stałe zniszczył mu życie. Piszę on powieść pt. "Człowiek bez psa" i liczy , że znajdzie się wydawca, który zdecyduje się wydać jego dzieło. Pozorny spokój rodziny przerywa zaginięcie Roberta, ale także najstarszego syna Ebby -
Henrika. Wiadomo, że obaj wyszli w domu w odstępie jednego dnia i nic nie wskazywało, by mieli inne plany niż pobyt u państwa Hermansson. Rosemarie czuje, że Robert nie żyję. Czy tak jest? A może to Henrika spotkało coś złego? Czy to prawda, ze jego młodszy brat słusznie wydedukował, że ten ukrywa swój homoseksualizm? Do akcji wkracza komisarz Gunnar... Kryminał jest świetny. Jest dopracowany i zaskakujący. Nesser jest kameleonem. Nie trzyma się sztywnych schematów ( dzięki mu za to) rozkręcania akcji. Jedne jego powieści od razu zaczynają się od "trupa w szafie" , inne powoli brną do przodu. W "Człowieku bez psa" Nesser postawił na psychologie. Czytelnik przez około 1/4 książki poznaje rodzinkę "z piekła rodem". Pisarz każdemu daje chwilkę, by ten mógł się czytelnikowi poznać , odkryć przewinienia lub małe grzeszki. Większość z bohaterów ma dziwne myśli o śmierci. Wiążą się one z ich niskim poczuciem wartości. Samotność i mrok, które je otacza musi dać upust następującym wydarzeniom. I choć w tym przypadku autor skupia się chyba bardziej na rodzinie Hermanssonów, to wątek obyczajowo-policyjny (życie prywatne komisarza) spójnie zagęszcza fabułę. Świadoma jestem faktu, że nie każdemu powolność, spokojny tok wydarzeń może przypaść do gustu, ale mnie to się podoba. Zrównoważony nastrój dał mi poczucie, że znam bohaterów i pozwolił mi się z nimi zżyć i po trochu rozgryzać ich tajemnice.
Za mną kolejna już pozycja Nessera. A to jeszcze nie koniec. Więc szykujcie się na kojne niełatwe śledztwo.