Brutalnie szczera opowieść o polskiej rzeczywistości widzianej oczami nastolatka
Szesnastoletni Karol wie, że życie nastolatka bywa koszmarem. W domu codziennie zderza się z murem niezrozumienia i egoizmu skupionych na własnej karierze rodziców. W szkole - wikła się w ryzykowne układy miłosno-towarzyskie i nieustannie prowokuje nauczycieli, chcąc choć przez chwilę zaistnieć. Nic dziwnego, że w swoich snach Karol w bezkompromisowy sposób rozprawia się ze znienawidzoną szkolną rzeczywistością... Zawieszony między dzieciństwem a dorosłością, bacznie obserwuje zachodzące w jego otoczeniu zmiany i robi wszystko, by przetrwać w opresyjnym systemie, który wymaga od niego nieustannego zginania karku. Obawa przed tym, że mógłby stać się taki sam jak jego rodzice, doprowadzi go wkrótce do najtrudniejszych w życiu wyborów...
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2022-03-21
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 602
Język oryginału: polski
Trzy lata i zawód. A potem na Zachód. Tu nie ma żadnych perspektyw. Chyba że do emerytury harować na czarno albo za minimum z minimum. I słuchać pieprzenia różnych mądrali w telewizjach rządowych o kokosach rosnących na szczytach ich wieżowców. Tylko jak się tam dostać?
Sięgając po to opasłe tomisko liczące sobie ponad sześćset stron miałam lekkie obawy jak przebrnę przez lekturę. Na szczęście myliłam się, gdyż książka okazała się niezwykle pasjonująca i wciągnęła mnie jej ciekawa treść. Początkowo myślałam, że przeznaczona jest ona dla młodzieży. Jednak w trakcie czytania zrozumiałam, iż jest to rodzaj poradnika z przestrogą także i dla dorosłych, zwłaszcza dla wszystkich rodziców oraz tych, którzy dopiero planują potomstwo.
Mówi się, że bycie nastolatkiem to najtrudniejszy wiek dla dziecka. Szesnastoletni Karol właśnie się o tym przekonuje na własnej skórze. Dla niego codzienność to koszmar. W domu nie ma dobrego kontaktu ani z matką, która traktuje go jak małego chłopca, ale tak naprawdę nie interesuje się synem. Ojciec myśli tylko o sobie, a w domu zamiast rozmowy szuka zaczepki do kłótni. Jest jeszcze dziadek, ale ten niestety ma początki choroby i już żyje zamknięty w swoim świecie, wspominając czasy wojny.
Jakby tego było mało w szkole również nie może się odnaleźć. By zyskać uwagę rówieśników próbuje zachowywać się hałaśliwie, wulgarnie i wplątuje się w przelotne miłostki. To wszystko mimo jego usilnych starań nadal nie daje mu satysfakcji i z każdym dniem czuje się bardziej osamotniony. Jedyną odskocznią na jego problemy są sny, w których odgrywają się sceny niczym z thrillerów czy kryminałów.
Czy Karol odnajdzie w sobie sens życia i przetrwa tą beznadziejną stagnację? Czy odnajdzie wewnętrzną siłę, by stać się kimś zupełnie innym niż jego ojciec i matka? Czy wybory, przed którymi stanie okażą się właściwe?
Muszę przyznać, że autor mnie totalnie zaskoczył nieprzeciętną i pokręconą fabułą, która zawiera w sobie wiele mądrości i przestróg, przed popełnianymi przez nas błędami. Uczula czytelnika, by pamiętać co tak naprawdę się w życiu liczy i co jest ważne. Pamiętajmy o rodzinie, by spędzać wspólnie jak najwięcej czasu, nie zapominajmy o rozmowach, obserwujmy dzieci czy nie zmagają się z jakimiś problemami oraz szanujmy się nawzajem.
Pan Szulist ma specyficzny styl pisania i w niektórych momentach trzeba skupić uwagę do maksimum, by zrozumieć co chce nam przekazać.
Na wielkie brawa zasługuje kreacja postaci. Karol, jego postępowanie, tok myślenia jest tak realny i często spotykamy u osób w jego wieku, że czułam się jakbym stała obok niego. Wczułam się w jego ból i zagubienie, gdyż sama miałam podobne doświadczenia w młodości. Jednak zdecydowanie lepiej sobie z tym radziłam i miałam ukochanego psa, który dodawał mi sił.
Jedynym mankamentem były dla mnie nieco przydługie rozdziały, które liczyły sobie nawet ponad kilkadziesiąt stronic. Wynagradzają to jednak rewelacyjne i czasem bardzo zabawne dialogi.
Podsumowując książkę uważam ją za wartościową. Nie obawiajcie się po nią sięgnąć. Jak już zaczniecie czytać to przepadniecie bez reszty. Zapomnicie o wszystkim i przeżyjecie wiele emocji. Ja polecam!
Bycie nastolatką/nastolatkiem to jednocześnie świetna rzecz, ale też bardzo trudna. Beztroskie życie to tylko pozory. Zapewne każdy z Was pamięta, jak to było, kiedy świat nie był wyrozumiały, a piętrzące się frustracje, rozterki i złości kumulowały się “w środku” niczym mający za chwilę wybuchnąć wulkan.
Karol ma szesnaście lat. Nienawidzi szkoły, rodzice go nie rozumieją, dziewczyna, w której jest zakochany woli innego, a sam bohater jest sympatią uroczej, acz głupiutkiej Fiolki. Ignorowany przez rodziców zajętych swoimi karierami, chłopak znajduje ujście dla swoich emocji, którym jest ciągła walka z nauczycielami. Cwaniakowanie, dogryzanie, łamanie zasad - Karol wraz z kolegami robią wszystko, żeby zaistnieć i stać się w oczach innych uczniów tymi, którzy nie boją się postawić. Bohater wikła się w dziwne relacje towarzyskie i miłosne układy.
Tę książkę mimo swoich sześciuset stron czytało mi się bardzo dobrze. Może dlatego, że ja - jako dorosła już osoba, etap nastoletniego myślenia mam już dawno za sobą. Chętnie wróciłam do tych czasów, chociaż po to, aby zrozumieć perspektywę i zachowania moich ówczesnych rówieśników, którzy dzięki pozorom, jakie stwarzali - mogli zagłuszać swój wewnętrzny krzyk i żal do świata. W przypadku tej książki tylko odbiorca poznaje prawdziwe myśli bohatera, a to buduje pewną intymność i rodzaj sekretu między czytelnikiem a narratorem. Autor nie robi sobie żartów z dorastającej młodzieży, nie wyśmiewa ich podejścia do miłości, czy szkoły, ale w realistyczny sposób zderza czytelnika z rzeczywistością. Główny bohater, jego znajomi, ich problemy, podejście do życia, szkoły, rodziców są lustrem dla dzisiejszych, przeszłych i zapewne przyszłych pokoleń. Tę książkę powinien przeczytać rodzic, nauczyciel i przysłowiowy Kowalski. Ćwiczenia akrobatyczne to książka, która bez dwóch zdań wciąga. Ja się przy niej śmiałam i smuciłam, a to właśnie lubię - kiedy lektura budzi we mnie te skrajne reakcje.
Od momentu, w którym skończyłam czytać książkę, minął już jakiś czas, a ja nadal mam spory mętlik w głowie i nie bardzo wiem, jak ubrać w słowa to, co czuję. Nie będę ponownie opisywać fabuły i zabierać Wam przyjemności z "osobistego" poznania Karola- mija się to bowiem z celem, tym bardziej że wydawca już sporo zdradził swym opisem- skupię się tylko na swoich odczuciach, ale na początek chciałabym zacząć od pewnego prostego zadania...
Usiądźcie sobie wygodnie... i wróćcie pamięcią do czasu, w którym mieliście 16 lat. Pamiętacie co się wtedy działo w waszych głowach, o czym marzyliście, czego pragnęliście, a czego szczerze nienawidziliście? Pamiętacie to uczucie frustracji i zniechęcenia gdy twierdziliście, że jesteście już "dorośli" ale otoczenie nadal traktowało was jak niedojrzałego dzieciaka? Pamiętacie, jak musieliście się namęczyć i nagimnastykować, by udowodnić wszystkim, wokół jacy jesteście "dorośli"? Pierwsze zauroczenia, niejednokrotnie pierwsze miłości? Przypomnieliście sobie? Tak? Więc jesteście gotowi by wziąć do ręki powieść "Ćwiczenia akrobatyczne" i spojrzeć ponownie na świat widziany oczyma nastolatka...
"Ćwiczenia akrobatyczne" są książką... mocno zaskakującą, początkowo może się wydawać, że jest to historia skierowana do młodzieży, jednak jest to wniosek bardzo mylny. Zdecydowanie po tę historię powinni sięgnąć przede wszystkim rodzice i nauczyciele- pomoże im ona nie tylko zrozumieć spojrzenie młodego człowieka na otaczający go świat, ale da także dobrą podwalinę do rozpoczęcia szczerej rozmowy o uczuciach, emocjach, oczekiwaniach itp. Pamiętajcie jednak, że to nie jest żaden poradnik ;)
Autor zabrał nas w świat młodzieży, w którym emocje i ledwo rozbudzone hormony grają pierwsze skrzypce. Uczucia i emocje idą przed rozumem, co w konsekwencji prowadzi do wielu niedopowiedzeń i nieporozumień. Doskonale uwydatnia potrzebę przynależności do grupy i chęci bycia w niej tym "pierwszym", a jeśli to się nie udaje, możemy zobaczyć, jak czuje się niedoceniony i odrzucony nastolatek- a niestety nie zawsze tak młody człowiek potrafi przyjąć "na klatę" gorycz porażki.
Autor zbudował bardzo ciekawe postacie, zarówno te "dorosłe" ale w szczególności te młodzieżowe obdarzając je całą gamą uczuć, emocji pozwala je poznać i zrozumieć, łatwo się z nimi utożsamić- przypomnieć sobie jak my (dojrzali już czytelnicy) reagowaliśmy na dane wydarzenia w wieku nastoletnim, dzięki temu łatwo zrozumieć ich nie zawsze przemyślane postępowanie.
Autor doskonale odnalazł się w roli narratora i przewodnika po młodzieżowym świecie. Na sześciuset stronach stworzył emocjonalne tsunami, które porwało mnie niemal od początku. Piszę niemal, bo początkowo miałam spore trudności z zaaklimatyzowaniem się i "przestawieniem" myślenia na "tryb nastolatka". Gdy już to się udało, popłynęłam z nurtem i z każdą przewracaną stroną było tylko lepiej, naprawdę się wciągłam.
Akcja powieści nie toczy się jakoś zawrotnie szybko, ale potrafi zaskoczyć, wzruszyć momentami rozbawić.
Fabuła jest przemyślana i dopracowana w najdrobniejszych szczegółach.
Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością pana Szulista, imam nadzieję, że nie ostatnie. Z wielką przyjemnością sięgnę po poprzednie książki autora.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. "Ćwiczenia akrobatyczne" do ważne spojrzenie na świat nastolatka. Mam nadzieję , że będzie o tej książce jeszcze głośno.
POLECAM...
W życiu trzeba się nieźle nagimnastykować. Szesnastoletni Karol już o tym wie… Można powiedzieć, że każdy z nas jest akrobatą. Niby o tym wiemy, a jednak…
Szesnaście lat. Piękny wiek! Gdy będę mieć szesnaście lat to… Powiedzą młodsi. Gdy się było w szesnastej wiośnie to… Powiedzą starsi. A sami zainteresowani?
Akrobatyka pełną gębą, bo niby dorosły, a niepełnoletni. Niby beztroski, a problemów całe mnóstwo. Niby wszystko jest na swoim miejscu, a nieustannie trzeba lawirować.
Szkoła. Ciągle powtarzają, że trzeba samodzielnie myśleć. A gdzie tam! Taki samodzielnie myślący nastolatek to same problemy dla tzw. ciała pedagogicznego. Taki delikwent zaczyna zdawać sobie sprawę, że coś jest nie tak. Niby demokracja, ale za żadne skarby nie wolno wyrażać na głos własnego zdania. Niby tolerancja, ale wszelkie odstępstwa od normy są tłamszone. I taki delikwent zaczyna zadawać niewygodne pytania. Zaczyna upominać się o swoje prawa. Zaczyna prowokować. A nuż uda się kogoś wyprowadzić z równowagi. Zaczyna szukać poklasku i zrozumienia u rówieśników. A nuż uda się kogoś ośmieszyć. Walka. Nieustanna walka. Walka pokoleń na froncie ja – szkoła. Szkoła, która uczy mnie całej masy nieprzydatnej w dorosłym życiu praw i prawideł. Szkoła, która chce wpakować wszystkich w jeden schemat. Szkoła, która zabija w człowieku wszelką ochotę do zaangażowania i działania. Szkoła, to miejsce walki na dwóch frontach. Ja – szkoła. Ja – inni uczniowie. Trzeba robić tak, aby nie być wykluczonym z grupy. Nie wychylać się. Nie obnosić się ze swoją wiedzą i poglądami. Nie zdradzić się, że … czyta się książki, słucha się dobrej muzyki, poddaje się refleksji. Taki Karol nie ma łatwo w szkole…
A dom? Tu nie lepiej. Tu jest istne pole minowe. Tylko rodzic (czytaj ojciec), Aż rodzic (czytaj matka) i dziadek cierpiący na demencję starczą. Wszyscy żyją pod jednym dachem, a każdy w swoim świecie. Wszyscy spotykają się zazwyczaj rano w kuchni. Jednak myli się ten, kto pomyśli, że to miłe, rodzinne śniadanie. Walka zaczyna się od samego rana. To nie rozmowa. To słowne zaczepki. To przerzucanie się winą. To odsuwanie od siebie odpowiedzialności. To kolejne ćwiczenia akrobatyczne. I każdy wykonuje wyłącznie swój indywidualny układ. Matka trochę pomatkuje. Ojciec zawsze musi mieć ostatnie zdanie. Dziadek też chce być zauważony. A Karol? A Karol stara się robić tak, żeby ojciec po prostu podrzucił go do szkoły. Rodzice to autorytet? Nie w tym przypadku. Ojciec jeszcze czasem czymś zabłyśnie i wtedy Karol myśli sobie: szacunek, ale… Ale nigdy nie wypowie tego na głos. A matka? Matka to kretynka. Ojciec ciągle to powtarza, a i Karol coraz częściej dochodzi do takiego wniosku. Gdy tak ich obserwuje i słucha ich pseudo dialogów dochodzi do wniosku, że on… nigdy się nie ożeni. Nigdy nie będzie chciał mieć takiego życia jak jego rodzice. Cóż z tego, że w porównaniu do innych są dobrze sytuowani? Szczera rozmowa? Można zapomnieć. Wspólnie spędzony czas? Można zapomnieć. Zwierzenie się z własnych problemów, frustracji, przemyśleń? Można zapomnieć. Taki Karol nie ma łatwo w domu…
A hormony buzują. Wnioski wyciągane z przeróżnych obserwacji nie napawają optymizmem. I nie ma z kim o tym porozmawiać.
To balansowanie między dzieciństwem a dorosłością niezależnie od czasów nigdy nie jest łatwe. Ale najgorsza w tym całym balansowaniu jest samotność. Asekuracja? W przypadku Karola na próżno jej szukać. I to jest jego największy problem.
Tak, Stach Szulist doskonale przedstawił punkt widzenia współczesnych nastolatków. A okazji do obserwacji miał bez liku. Nie owija w bawełnę. Nie spłyca problemów, a wręcz przeciwnie. Niektóre z nich celowo uwypukla. Tak jakby chciał, aby dorośli w końcu usłyszeli krzyk tych młodych. Młodzież przecież przyszłością tego świata. Może warto zadbać o to, aby przekazać tym młodym wartości, którymi powinni kierować się w życiu. Może warto pokazać im, na czym polega budujący dialog. Może warto pokazać im, że dla każdego na tym świecie jest miejsce. Może warto pozwolić im podejmować własne decyzje. Może warto pokazać im, co to przyzwoitość. Może warto pokazać im, jak wspólnie i wartościowo spędzać czas. Może warto czasem ich po prostu posłuchać. Może warto zapewnić im asekurację…
Muszę przyznać , że z wielką niecierpliwością czekałam na tę książkę. Zaintrygował mnie tytuł oraz zdanie umieszczone na okładce: "Brutalnie szczera opowieść o polskiej rzeczywistości widzianej oczami nastolatka." Dlatego gdy trafiła w moje ręce, to już jej nie wypuściłam. Było to dość trudne zadanie, gdyż książka jest dość obszerna (602 strony), ale czyta się ją dobrze, lekko i tak wciąga, ze człowiek po prostu wpada w wir fabuły stając się jakby bohaterem, scalając się z nim i jego problemami.
Karol, główny narrator tej książki, jest szesnastoletnim uczniem, który opowiada nam o swoim często koszmarnym życiu. W domu nie jest rozumiany przez rodziców, ojciec zajęty swoimi sprawami nie zwraca na niego zbytniej uwagi a matka ciągle traktuje nastolatka jak małe dziecko. Mieszkający z nimi dziadek ostatnio nie nadaje się do poważnej rozmowy. W szkole również nie ma takiej osoby, której mógłby zaufać. Próbuje odreagować ten mur, z którym się zmaga codziennie poprzez rozróby w szkole, wikła się w niejasne układy i prowokuje nauczycieli, chce za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę.
"Mam nadzieję, że ojciec pogada ze mną. Usiądzie. Wypijemy razem herbatę. Coś obejrzymy w telewizji. Ale on wraca do swojego świata. Coraz częściej zastanawiam się, czy to także jeszcze mój świat. Czy jest w nim odrobina miejsca dla mnie. I to mnie wkurwia."
Jego sny są delikatnie mówiąc przerażające, aż strach pomyśleć co byłoby, gdyby się ziściły. Lecz gdy się człowiek dłużej zastanowi, to częściowo zgadzam się z rozumowaniem Karola. Młodzież obecnie w wielu rodzinach żyje po prostu jakby obok rodziców. Oni zapewniają dzieciom tylko jedzenie i spanie, ale na rozmowę już brakuje czasu. Nastolatki to już nie dzieci, lecz jeszcze nie dorośli, potrzeba im poświęcać więcej uwagi, dawać wzorce, większość małolatów nie chce tak żyć jak ich rodzice. Nawet więcej, oni boją się żeby nie być takimi jak ich rodzice. Dlatego Karol dochodzi do wniosku, że sam będzie stanowił o sobie.
"Trzy lata i zawód. A potem na Zachód. Tu nie ma żadnych perspektyw. Chyba że do emerytury harować na czarno albo za minimum z minimum. I słuchać pieprzenia różnych mądrali w telewizjach rządowych o kokosach rosnących na szczytach ich wieżowców. Tylko jak się tam dostać?"
Nie czytałam wcześniejszych publikacji autora, lecz ta książka porwała mnie, można powiedzieć, że ten dość opasły tom wywrócił niejednokrotnie moje poglądy do góry nogami. Ta książka jest o nastolatkach, lecz trudno by było mi powiedzieć, że również dla nastolatków. Myślę, że każdy z dorosłych powinien się zapoznać z tą lekturą. Ja swoją książkę dałam już córce do przeczytania, gdyż ma dwóch nastolatków w domu. Ja nie miałam takich problemów ze swoimi dziećmi i myślę, że oni również nie mieli problemu ze mną. Wiem, że to były inne czasy, lecz problemy takie same.
Podziwiam autora za bardzo dobre zobrazowanie spostrzeżeń głównego bohatera, myślę że na to aby tak wnikliwie poznać myśli młodych ludzi autor musiał mieć jakieś wzorce. Faktem jest, że Stach Szulist jest z zawodu dziennikarzem i nauczycielem a z zamiłowania pisarzem, co z pewnością ułatwiło mu napisanie tej intrygującej książki. Wszystko tu zgrabnie się składa, język i dialogi nastolatków są bardzo dobre, realistyczne a narracja młodego człowieka tak wciąga, że bardzo trudno jest oderwać się od lektury.
Zachęcam do przeczytania tej książki, chociaż może jej objętość niektórych przerażać.
Książkę otrzymałam do recenzji w ramach Klubu Recenzenta portalu www.nakanapie.pl.
"Zawsze "poniekąd". Nigdy "oczywiście". Cali oni. Byle tylko wygrywać. Walka trwa".
To wielkie wyzwanie. Wyzwanie pod postacią wejścia w głowę współczesnego nastolatka, który przez pryzmat własnych, dość nikłych jeszcze doświadczeń, ocenia i punktuje otaczającą go rzeczywistość. Dla nas, dorosłych, ta wielopłaszczyznowa analiza nie wypada bowiem zbyt dobrze, bo to właśnie wchodzący w życie młodzi ludzie, potrafią dzięki swojemu pragmatyzmowi, realnie oceniać fakty. Mimo wszystko warto poznać tę perspektywę.
Stanisław "Stach" Szulist to były meliorant i dziennikarz, nauczyciel historii w szkołach w Trąbkach Wielkich i Sobowidzu. Autor w przeszłości współpracował z wieloma tytułami prasowymi, a swoje opowiadania publikował między innymi w "Tygodniku Kulturalnym" i "Pomeranii". Jest laureatem licznych konkursów prozatorskich oraz dramaturgicznych. Autor książek "List z Limbazi", "Larwy" i "Coś przeminęło".
Karol ma prawie szesnaście lat, a jego mama, Aż Rodzic, nadal praktykuje buziaka na dobranoc. Bohater dorasta w domu, w towarzystwie dziadka z początkami Alzheimera, w którym rodzice zajęci karierą i rozwojem osobistym, nie żyją ze sobą, ale obok siebie. W szkole wraz ze swoimi rówieśnikami ciągle prowokuje nauczycieli na czele z dyrektorem, a jego pierwsze miłosne zauroczenie przynosi sporo komplikacji. Karol rozkłada na czynniki pierwsze świat dorosłych, ukazując jego hipokryzję i zakłamanie.
Tytuł najnowszej powieści Stacha Szulista to trafiona metafora zmagań, z jakimi mierzą się współcześni już nie dzieci i jeszcze nie dorośli. Trafiona, bo życie to przecież taka akrobatyka, w której każdy z nas dokonuje przewrotów i salt oraz innych wymyślnych kombinacji, aby przetrwać. Takie jest także młode życie Karola, który obserwuje rzeczywistość wokół siebie i tworzy swoistą wiwisekcję postaw i zachowań dorosłych. Ta analiza, tak dosadna w swojej prostocie, nie pozostawia żadnych złudzeń — świat dorosłych to ciągła walka i trwanie w zbudowanym przez siebie szablonie. To gorzka refleksja, która uderza w czytelnika wielokrotnie podczas lektury tej książki.
Stach Szulist podejmując się tak trudnego tematu, postawił przed sobą podwójne wyzwanie, bo oprócz przekierowania swojego toku myślenia na szesnastoletni umysł chłopca wchodzącego w dorosłość, zastosował pierwszoosobową narrację protagonisty. To ryzyko prozatorskie opłaciło się autorowi, bo dzięki temu, czytelnik otrzymuje niepowtarzalną szansę utożsamienia się z Karolem, poznania jego trafnych obserwacji, poczucia pewnego buntu i niezgody na zasady rządzące światem. Autor zdecydowanie udźwignął narracyjnie tę warstwę swojej książki, podnosząc tym samym jej wartość prozatorską.
Podczas lektury "Ćwiczeń akrobatycznych" postać Karola, bohatera niezwykle dojrzałego, dość mocno wwierca się w umysł, gdyż to, z czym konfrontuje się protagonista, skłania do szeroko zakrojonej refleksji i przemyśleń. Mowa tu o konformizmie, hipokryzji, skomplikowanych stosunkach damsko-męskich, przemijaniu, czy tolerancji Wśród problemów, z jakimi mierzy się nastolatek, mocniejszy wydźwięk niesie ze sobą wątek homoseksualnego kolegi oraz obraz szkoły, którą dosadnie określają słowa: "Czego was w tych szkołach uczą?! (…) Niczego". Tę smutną konstatację bardzo dosadnie podsumowuje kreacja dyrektora szkoły, która nieco przerysowana, uwypukla wszelkie patologie systemu oświaty w naszym kraju.
Karol ma "coraz mniej złudzeń co do szczerości tego świata" i w zasadzie myśl ta mogłaby stać się przewodnią nowej książki Stacha Szulista, który swoją prozą serwuje czytelnikom gorzką pigułkę. Autor z pewnością może pochwalić się wybitnym zmysłem obserwacji, dzięki któremu w "Ćwiczeniach akrobatycznych" rozprawia się bezkompromisowo z wieloma ohydztwami, jakie towarzyszą nam na co dzień, wykorzystując do tego dosadny język wzmocniony symbolicznym nazewnictwem. Książka ta z pewnością wywoła sporo dyskusji i na to właśnie liczę.
Fantastyczna książka o nastolatkach. Na dodatek takich, co to nie są jeszcze dorosłymi, ale już nie chca traktowania po dziecięcemu. Nie jest to rzecz do końca dla młodzieży, chociaż niemal w całości o nich. to znaczy może, a nawet powinien, sięgnąć po nią każdy nastolatek mający po temu ochotę, ale z uwagi na dotykane i uwypuklane przez autora problemy sięgać po nią powinni przede wszystkim ci, którzy w różnorakim stopniu są odpowiedzialni za wychowanie młodzieży. zatem rodzice, nauczyciele, może nawet duchowni, choć o nich tutaj jak na lekarstwo. Książka ma specyficzną budowę. Choć wartkim językiem napisana, bardzo łatwo przyswajalnym, błyszczy co rusz licznymi dygresjami, a to wymaga skupienia. Jednak to akurat dobrze świadczy o autorze, każe wierzyć, że traktuje on czytelnika jako inteligentniejszego od siebie. Nie znajdziemy więc w tej powieści wymądrzania się, dydaktyki, czy tak zwanych życiowych mądrości, aczkolwiek "samo życie" płynie szybko przez te kilkaset - 602! - stron tej pozycji. A to zycie dotyczy głównie walki nastolatka - Karola - i jego paczki - Lilka, Kuba, Wiotki, Fiolka i Adrian - z materią szkolnych realiów, to znaczy hipokryzją nauczycieli, kabotynizmem dyrektora, brakiem odwagi tych, którzy uczyć jej w szkole powinni i wieloma innymi absurdami szkolnego być, albo nie być. To raczej smutna, do rozważań skłaniająca, strona tej prozy. Ale bywa też u Stacha Szulista komicznie, zwłaszcza w opisie sytuacji pozaszkolnych, domowych, jak choćby humorek tryskajace i groteską zarazem dialogi z matką i ojcem. Ona to tym wiecznej nastolatki, on obrośnietego w kasę człowieka sukcesu, zaś oboje funkcjonują niby z synem, a jakby obok. Nic w świecie Karola nie klei sie tak, jakby chciał. Autor w powieśi porusza wiele wątków i problemów charakterystycznych dla współczesnych nastolatków. Wszystko to złączył w całość, po przeczytaniu której jest o czym myśleć, a może i nad czym się zastanowić. To ważna, mocna, odważna i drapieżnym językiem napisana książka.
"Ćwiczenia akrobatyczne" to brutalnie prawdziwy i szczery strumień świadomości nastolatka, który dojrzewa, zadaje pytania, szuka odpowiedzi i stara się odnaleźć w świecie, który (w żadnym stopniu) nie ułatwia młodemu człowiekowi przystosowania do warunków w nim panujących.
Karol, zawieszony gdzieś między dzieciństwem a dorosłością, wypowiada się z szybkością adekwatną do zmian jakie zachodzą w jego umyśle, czyniąc swoją opowieść wyjątkowo wymagającą gimnastyką dla umysłu czytelnika.
Autor fenomenalnie wszedł w rolę narratora, wykazując się wybitnym zmysłem obserwacji i trafnością spostrzeżeń oraz niezwykłą umiejętnością wyolbrzymiania pewnych cech i zachowań dorosłych bohaterów, dzięki czemu uwypukla wszelkie patologie, zachodzące w dwóch najważniejszych dla rozwoju młodego człowieka środowiskach - domu i szkole.
Autor porusza wiele ważnych wątków związanych ze skomplikowanymi relacjami międzyludzkimi, trudnymi związkami rodzinnymi, zawieraniem przyjaźni i przeżywaniem pierwszych miłości, uniesień i zawodów, a także budzeniem się potrzeb seksualnych.
Dzięki pierwszoosobowej narracji czytelnik może zżyć się z głównym bohaterem i wspólnie przeżywać problemy i wątpliwości nim miotające.
Niezwykle dynamiczne tempo narracji sprawia, że wprost nie można oderwać się od lektury i (choć objętość może niektórych przytaczać) te sześćset stron, czyta się dosłownie na jednym wdechu.
Co prawda miałabym kilka zastrzeżeń do języka i dostrzegłam w tekście kilka błędów, jednocześnie nie zapominam, że narratorem jest szesnastolatek, a nie oszukujmy się, kto w tym wieku myślał o poprawności językowej?
Tytuł powieści Stacha Szulista to doskonała metafora zmagań, z jakimi mierzą się przedstawiciele współczesnej młodzieży. Bowiem,czasem trzeba się naprawdę nieźle nagimnastykować, aby przetrwać we współczesnym świecie.
Szczerze polecam wam tę pozycję i to bez względu na wiek!
Choć początkowo może się wydawać, że to powieść dla młodszych czytelników - nic bardziej mylnego! To historia, która swą uniwersalnością trafi nie tylko do nastolatka, który odnajdzie w głównym bohaterze najlepszego bohatera, który mierzy się z takimi samymi problemami, ale także do dorosłego, a może i rodzica, który przypomni sobie, co sam miał w głowie będąc w tym wieku i zrozumie, jakie błędy w wychowaniu dziecka popełnia, a także pomoże je naprawić i uniknąć ich powielania w przyszłości.
Szkoła, jako pole bitwy? Oczywiście! Jeśli oglądasz szkołę z zewnątrz z przekonaniem, że równie pięknie jest wewnątrz, to najwyższa pora wyjść z...
Drugi tom Opowieści naszych dni to efekt starań i wysiłków wielu ludzi, zjednoczonych potrzebą opowiedzenia historii, które narodziły się w ich głowach...
A jeszcze pół roku temu była laską. Piękną laską. To nic, że głupią. Taki Kuba czy Wiotki wyłącznie na urodę patrzą.
– Byle miała dziury na swoim miejscu – ma w zwyczaju w takich okolicznościach mawiać Wiotki, bo jego myślenie o kobietach jest jednokierunkowe i dziurawe.
Więcej