Stary dom, tajemnica sprzed lat i mgła, w której trudno oddzielić prawdę od przywidzenia. To nie jest thriller ani kryminał. To coś znacznie mocniejszego. To siła znakomitej literatury.
Mogłoby się wydawać, że chodzi o zwykłą sąsiedzką przysługę. Frank musi zawieźć żonę do szpitala. Prosi więc właściciela pobliskiego domu, aby ten przez kilka godzin zaopiekował się jego dziećmi. Minna i Andreas zostają pod opieką Johannesa, a państwo Lehmanowie odjeżdżają. I na zawsze znikają bez śladu.
Wiele lat później, po śmierci Johannesa, jego wychowanek ponownie zjawia się na wyspie. Wraz z trzaskiem starego zamka we frontowych drzwiach Andreas powraca do wydarzeń, o których pamiętają już tylko nieliczni mieszkańcy. Także ci od lat obserwujący wszystko z okien posiadłości tajemniczych Kaufmannów, niegdysiejszych właścicieli wyspy, których wielu podejrzewa o kolaborację z nazistami...
Poszukiwanie tożsamości, niejasna przeszłość i milczenie, które najsilniej łączy ludzi mających coś do ukrycia. Niepokojąca atmosfera, precyzyjnie budowane napięcie, konsekwentnie dawkowane emocje, a wszystko w pełnym niedomówień świecie mieszkańców małej wysypy u wybrzeża Norwegii. Nowa powieść autora bestsellerów Biedni ludzie z miasta Łodzi oraz Wybrańcy.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2018-01-31
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 320
Tytuł oryginału: Stormen
Powieść moralnego niepokoju
Czy nasze wspomnienia z dzieciństwa są prawdziwe? Czy naprawdę coś pamiętamy, czy tylko słyszeliśmy tę historię tak wiele razy, że uznaliśmy, że wydarzyła się naprawdę? Jak bardzo nasze wspomnienia zmodyfikował upływający czas? Jaki wpływ miał nasz dziecięcy punkt widzenia? A może wszystko nam się przyśniło?
Andreas wraca na wyspę, na której się wychował, by uporządkować swój rodzinny dom po śmierci dawnego opiekuna. Niedostępna (na wielu płaszczyznach) wyspa skrywa jednak swoje mroczne tajemnice i niechętnie przyjmuje przybyszy z zewnątrz. Choć pozornie wszyscy są uprzejmi i z uprzejmością odnoszą się też do głównego bohatera, wyczuwalna jest atmosfera wrogości z czasem przekształcająca się w agresję, której źródła nie jesteśmy w stanie zrozumieć.
Steve Sem-Sandberg porywa czytelnika narracją, w której ciężko oddzielić prawdę od kłamstwa, rzeczywistość od wyobrażenia, jawę od snu. Choć fabuła jest więcej niż spokojna, a akcję trudno nazwać wartką, nie sposób oderwać się od lektury. Czytając "Burzę", zagłębiamy się w hipnotyzującą treść, by po chwili odkryć, że angażujemy się bez reszty w rozwikłanie zagadki dotyczącej nagłego zniknięcia rodziców Andreasa, gdy ten był jeszcze dzieckiem, oraz dziwnej zmowy milczenia panującej na wyspie. Po drodze do prawdy otrzymujemy mnóstwo fałszywych poszlak, domysłów oraz kłamstw, mających na celu zmylenie tropu i zdezorientowanie głównego bohatera (a może przede wszystkim czytelnika?)
Najnowsza powieść Sem-Sandberga jest prawdziwą narracyjną ucztą. Surowość przyrody idealnie komponuje się z wrogością mieszkańców wyspy i ich pozornie niezrozumiałym zachowaniem. Właściwie każdy element wzbudza niepokój, a kolejne strony zanurzają nas coraz bardziej w mroczny i duszny klimat. Chociaż przewidujemy, że głównym celem tej historii jest odkrycie prawdy, bardzo szybko orientujemy się, że prawdopodobnie będzie ona przytłaczająca, o ile w ogóle będzie nam dane poznać ją w całości.
"Burza" z pewnością nie jest opowieścią dla każdego. Chociaż Skandynawia kryminałem stoi, nie znajdziecie go na kartach tej powieści. Miłośnicy wartkiej akcji zapewne odpadną w przedbiegach, jednak tych, którzy uwielbiają delektować się słowem, czeka prawdziwa uczta, składająca się z pełnej świetnie zbudowanego napięcia historii o poszukiwaniu prawdy, własnej tożsamości i hermetycznych społecznościach, które nigdy nie zapominają.
W sumie nie wiem czego się spodziewałam sięgając po książkę. Fabuła zbudowana na tajemnicy, wydawać by się mogło, że jednej. Ale wraz z rozwojem akcji zaczynamy poznawać całą sieć, kłamstw, tajemnic, niedopowiedzeń, sekretów, obietnic milczenia. II Wojna Światowa, tajemnicze eksperymenty, szpiedzy, zakładnicy, czy to możliwe? Na małej norweskiej wyspie, kiedyś odciętej od świata, co pozwalało milczeć. Teraz połączonej mostem...
Nie zapomnę tego dnia, kiedy po raz pierwszy wzięłam do ręki "Biednych ludzi z miasta Łodzi". Tą książką Steve Sem-Sandberg skradł moje serce. Z wielkim napięciem śledziłam historię łódzkich Żydów i ze wzruszeniem rozstawałam się z ostatnimi bohaterami tej książki. Od czasu tego pierwszego zauroczenia twórczością szwedzkiego pisarza, kolekcjonuję jego książki. Nic więc dziwnego, że jeszcze przed premierą zamówiłam "Wybrańców" i nie mogłam się oprzeć jego najnowszej powieści pt. "Burza". I choć każda z tych książek to zupełnie inny gatunek literacki, od dzieł tego autora nie sposób się oderwać, o czym świadczy fakt, że to właśnie z "Burzą" spędziłam dzisiejsze popołudnie.
Zapytacie, co takiego jest w tej historii, że nie mogłam się od niej oderwać? Lepiej byłoby zapytać, czego w niej nie ma...
Historia rozpoczyna się tak, jak setki innych. Nasz narrator i zarazem główny bohater, Andreas, przybywa po latach na wyspę położoną u wybrzeży Norwegii, by stanąć w progach Żółtego Domu, w którym niegdyś się wychował. Jego wizyta nie ma jednak nic wspólnego z sentymentem wobec tego miejsca. Andreas musi po prostu uporządkować kwestie spadkowe po śmierci Johannesa, mężczyzny, który wychował jego i Minnę. Powrót do przeszłości uruchamia całą lawinę wspomnień, które spadają na naszego bohatera i niemal zmuszają go do poszukiwania odpowiedzi na nurtujące go od lat pytania: gdzie podziali się ich rodzice - państwo Lehmannowie, jak maluchy trafiły pod opiekę kierowcy pracującego dla miejscowego prominenta - Kaufmanna, dlaczego pewnego dnia Minna znika z wyspy? Przy odrobinie szczęścia, Andreas ma szansę poznać prawdę, jeśli zatem macie ochotę odkryć tajemnice z jego przeszłości, serdecznie zachęcam do lektury "Burzy".
Oprócz wątków związanych z rodzeństwem Lehmannów i ich pobytem na wyspie, autor nie szczędzi nam szczegółów z przedwojennej i wojennej historii rodu Kaufmannów, łącząc losy Norwegów z Adolfem Hitlerem. Te liczne wzmianki, tworzące tło całej opowieści, sprawiają, że czytelnik niemal kroczy po skalistym wybrzeżu i podgląda mieszkańców wyspy w najważniejszych momentach ich życia. Niestety wiele z tych chwil jest naznaczonych cierpieniem, którego doświadcza również nasz główny bohater. Andreas odnajduje dowody, które nie pozostawiają żadnych wątpliwości, co do tego, że jego historia ściśle łączy się z losami Kaufmannów, ale o tym opowie Wam już sam, prowadząc Was do kolejnych zakamarków tajemniczej wyspy.
W jednym z wywiadów, autor przyznał, że "Burza" to powieść, która zawiera wątki autobiograficzne. Wertując kolejne strony tej książki, wciąż zastanawiałam się, czy w danym wydarzeniu Sem-Sandberg brał udział naprawdę, czy też powstało ono jedynie w wyobraźni autora. Ciekawość, która towarzyszyła lekturze, jeszcze bardziej obligowała mnie do poznania zakończenia tej wyjątkowej historii, a sam finał - zupełnie zwalił mnie z nóg. Nie pozostaje mi zatem nic innego jak zachęcić Was do eksplorowania wyspy tajemnic i odkrywania coraz to nowych sekretów z życia Andreasa i jego bliskich.
Po lekturze „Burzy” Sem- Sandberga mam niejasne wrażenie, że przed napisaniem tej książki autor naczytał się wierszy Szymborskiej. „Istnieli albo nie istnieli, na wyspie albo nie na wyspie…” Nic tu nie jest do końca jasne, nic pewne, nic od do. Oto Andreas wraca na wyspę, na której się wychował. Próbuje znaleźć odpowiedzi na wiele pytań: kim jest, kim byli jego rodzice, dlaczego odeszli i czy w ogóle wrócą, jakie tajemnice skrywała jego starsza siostra, a jakie człowiek, który go wychował? A wszystko to zanurzone w surowym, zimnym krajobrazie szwedzkiej wyspy, gdzieś na końcu albo początku niczego…
„Burza” jest książką stosunkowo krótką, bo poprzednie książki Sem – Sandberga : „Biedni ludzie z miasta Łodzi” i „Wybrańcy”, były o wiele, wiele dłuższe. Dłuższe i jakby… mniej oniryczne. Tutaj wszystko dzieje się jakby we śnie, za zasłoną czasu i milczenia, zagłuszone szumem deszczu. To nie wada, ale… Brakuje mi klimatu i rozmachu poprzednich książek. Brakuje mi autora w autorze. Co nie zmienia faktu, że czekam już na jego kolejne książki.
Wiedeń, czasy II wojny światowej. Na terenie ośrodka dla umysłowo chorych zostaje utworzony zakład opiekuńczo-wychowawczy, Spiegelgrund. Trafiają tam „wybrańcy”...
Ulrike Meinhof była znaną lewicową dziennikarką i kochającą matką dwójki dzieci. Pewnego dnia porzuciła jednak karierę i rodzinę, by przyłączyć...
Przeczytane:2019-02-14, Ocena: 3, Przeczytałem,
Wyczekiwałam tej książki po zeszłorocznej udanej lekturze "Biednych Ludzi z miasta Łodzi" - Sandberg wydał mi się wówczas całkiem sprawnym opowiadaczem.
Po "Burzy" stwierdzam, że nie wystarczy być tylko sprawnym narratorem. Nawet najlepsza fabuła (a trzeba oddać, że ta w "Burzy" jest całkiem przyzwoita) nie uratuje książki, w której nie ma interesujących bohaterów.
Rodzeństwo ,Minnie i Andreas, trafia w niezbyt jasnych okolicznościach pod opiekę samotnego Johannesa, sąsiada rodziców dzieci. Wszyscy mieszkają na norweskiej wyspie, której właścicielem jest nazista. Andreas, wyrwawszy się z wyspy, wraca na nią po śmierci opiekuna, by odkryć, że jego dzieciństwo było fałszem. To, co Andreas pamięta, ma się nijak do rzeczywistości w jakiej żył. Atmosfera się zagęszcza, pozornie życzliwi Andreasowi wyspiarze kierują wobec niego akty agresji...
To byłaby zatem świetna historia, gdyby nie szeleszczący bohaterowie, którzy nie wywołują żadnych uczuć ani emocji. Najlepiej wypada Johannes, opiekun opuszczonych dzieciaków. Nazista Kaufmann jest wypadkową wielu podobnych jemu postaci, jego motywacja również nie zaskakuje. Andreasowi odkrywanie prawdy przychodzi zbyt łatwo, ciężko o suspens, zaskoczenie się rozmywa.
Pisarz po raz pierwszy tworzy swych bohaterów od początku do końca, chociaż Kaufmanna oparł na postaci rzeczywistej. Do tej pory Sandberg sięgał po postaci znane z kart historii XXw, bo ewidentnie interesuje go zdolność człowieka do okrucieństwa i wykorzystywania okoliczności historii. W "Burzy" skonstruował swoich bohaterów, i to ewidentnie się nie udało. Tym nie mniej, sięgnę po kolejne książki autora (tylko 'Wybrańcow" świadomie omijam), bo jego historie są interesujące i wierzę, że jego najlepsza książka wciąż przed nim.