Wydawnictwo: Agora
Data wydania: 2017-01-18
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 360
Rany zadane przez II wojnę światową są nadal otwarte. Okrucieństwo wojny nie zakończyło się. Jest wielu ludzi, którzy noszą ranę, którzy szukają swoich korzeni. Dla nich wojna jeszcze się nie skończyła.
Podsumowując, „Brunatna kołysanka” Anny Malinowskiej, to rzetelna opowieść o brutalnej rzeczywistości dotykającej polskie dzieci podczas II wojny światowej. Przedstawia ideę Lebensbornu, tak przerażającą w swojej pełnej krasie. Zniszczmy narody podludzi, najpierw wybierając z nich wybitne jednostki, które zapewnią rasie panów przetrwanie.
Kiedy przeczytacie tę książkę, zrozumiecie, czemu naprawienie szkody powstałej z inicjatywy Himmlera, nie było proste, jak mogłoby się wydawać. Lektura zostawi Was z poczuciem rozdarcia – bo czy dziecku, któremu już zadano cierpienie należy zadać ponownie ból w imię sprawiedliwości.
Całość recenzji na zukoteka.blox.pl
Książka dość wstrząsająca... chodzi o dzieci odebrane matkom, rodzicom (najczęściej siłą lub bez ich wiedzy) potem wywiezione do ośrodka w Połczynie Zdroju i zniemczane. Możemy przeczytać o dorosłych już osobach, które np. nie wiedzą kim są naprawdę. Poznajemy też wspaniałego pana adwokata Romana Hrabara, który znajdował dzieci polskie i ich prawdziwych rodziców, krewnych.
Poruszające historie dzieci, którym wojna zniszczyła dzieciństwo, odebrała rodziców, dom, fundamenty, na których można budować przyszłość i dorosłe życie, relacje z innymi ludźmi. Pozbawione przez Niemców poczucia bezpieczeństwa, ciepła rodzinnego domu w Polsce, skazane na samotność i zagubienie w obcym kraju, skazane na tułaczkę po sierocińcach, poszukujące nawet po kilkudziesięciu latach odpowiedzi na pytania: Kim jestem? Skąd pochodzę ? Gdzie moje korzenie i bliscy? A w imię czego to wszystko, w imię czego tyle cierpień niewinnych małych istot, w imię chorej ideologii Himmlera, o czystości rasy, o zawłaszczaniu "odpowiednich" dzieci dla chwały III Rzeszy, w imię działania Lebensbornu.
Poruszające, pozostające na długo w pamięci mrożące krew w żyłach opowieści o samotności, tęsknocie, smutku, zagubieniu, ale także nadziei, radości z odnalezienie bliskich po latach, ale także o rozczarowaniach.
Bardzo udany reportaż, polecam !
Dokładnie tego się spodziewałam, więc ciężko będzie mi coś powiedzieć o wadach i zaletach samego planu. Chociaż temat nie jest prosty, to treść została napisana w bardzo przystępny sposób. Historie są z jednej strony dość podobne - główny wątek, to zniemczanie małych dzieci, będących jeszcze w odpowiednim wieku i to, jak wpływa ono na ich psychikę w przeciągu paru lat.
Opisy życia młodych ludzi, traktowanych lepiej lub gorzej są na tyle sugestywne, że nie dziwią nas później ich wybory, kiedy muszą oni zadeklarować, czy wrócą do polskich rodzin, czy zostaną u niemieckich, z którymi nieraz zdążyli się już zżyć.
Jak zostało powiedziane pod koniec książki przez jednego z bohaterów, dzieci takie jak on nie wiedziały kim właściwie są. Wojna odebrała im tożsamość i poczucie przynależności do jakiejkolwiek rodziny. Książka pokazuje to w bardzo dobitny sposób. Myśląc o zaginionych dzieciach, możemy zupełnie nie zdawać sobie sprawy, że samo znikniecie mogło być dla nich o wiele mniej straszne, niż powrót. Porywane dzieci były bardzo młode (odgórnie ustalono ograniczenie wiekowe). Często nie miały nawet świadomości, co się z nimi dzieje. Możliwość powrotu do domu przypadała już zwykle na wiek dojrzalszy. Nie mówiąc już o tym że spora część dzieci pierwszy raz dowiadywała się wtedy, że niemieccy rodzice, nie są prawdziwymi rodzicami, a prawda, w której się wychowywały jest bardzo subiektywna. Nie wiem, czy jest sens wyobrażać sobie, co czuje takie dziecko. My, jako dorośli również mamy często problem z akceptacją różnych rzeczy, ale czy jesteśmy w stanie zrozumieć, co przeżywa umysł, który poznaje świat dopiero od kilku lat i bezwarunkowo wierzy we wszystko, co nastepnie ma zostać zastąpione zupełnym przeciwieństwem?
Cieszę się, że trafiłam na tę książkę (przypadkowo zresztą) i mam nadzieję wykorzystać ją w pracy magisterskiej. Pomimo tego, że jest pełna emocji i zupełnie prywatnych przeżyć opisanych osób, ma też walory naukowe. Mówi o konkretnych organizacjach i wymienia nawiska ludzi zajmujących się sprawą zaginięć. Zawiera trochę danych liczbowych i ma sporą bibliografię. Niczego jej nie brakuje.
Przedostatni sołtys wsi Katowice, który ani myślał zostać miastowym. Trzy licealistki skazane przez sąd za protest przeciw zmianie nazwy miasta na Stalinogród...
Czy młody Szlomo ukrywający się w oborze albo w sosnowym lesie spodziewał się, że zamieszka tuż obok obozu ogrodzonego drutem pod napięciem? I że będzie...
Wojna nie kończy się w dniu, w którym walczące strony składają broń. Dla bohaterów mojej książki trwa ona do tej pory.
Więcej