Wydawnictwo: Videograf
Data wydania: 2015-04-01
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 384
„Niewiele wspólnego mam z ludźmi. Odkąd pamiętam, jestem jak lalka. Potrafię chodzić, sikać, mówić. Jeśli nacisnąć właściwy guzik, wołam: „mama!”, „tata!”, śmieję się, albo płaczę. Dobra ze mnie lalka. Udaję coś żywego, porządnie udaję. Robię to tak, że diablo boli”.
Niekochana, niezauważana, nieszczęśliwa. Wydaje się, że idealnie pasują do niej wszystkie słowa zaczynające się na nie, bo generalnie ona sama zazwyczaj jest na nie- negatywnie nastawiona do siebie i reszty świata. Wciąż szukająca swojego miejsca, w życiu i w rodzinie, ciągle niepotrafiąca go odnaleźć. Kim jest? I czy można ją polubić?
„Ilekroć przeszkadzałam rodzicom, matka zamykała mnie w szafie, a trzeba wam wiedzieć, że przeszkadzałam im prawie zawsze. (…) Myślicie pewnie, że to straszne mieć takie dzieciństwo, ale nie macie racji. Tak naprawdę tylko tam, w tej szafie, czułam się szczęśliwa”.
Fabuła książki Kawczyńskiej opiera się na dziwnej, momentami odpychającej historii młodej kobiety, która zdaje się nigdy nie być sobą i u siebie. Nieakceptowana i nieszanowana przez rodziców, próbuje sama odnaleźć swoją życiową drogę. Pewne jest tylko to, że z pewnością nie zdecyduje się na pobożną ścieżkę, którą kroczyła jej babka. Wciąż próbując, kombinując i szukając, wikła się w zaskakujące wydarzenia, z plejadą szokujących bohaterów. Jazda bez trzymanki zaczyna się już na pierwszej stronie, a z każdą kolejną ta rozpędzona maszyna nabiera prędkości, wciąż zaskakując czytelnika. Tylko, o co w tym wszystkim chodzi?
Wydaje mi się, że przede wszystkim o poszukiwanie własnego miejsca. Z całej tej okropności wyłania się przygnębiająca historia opuszczonej kobiety, której świat od dzieciństwa opierał się na niepewności i braku miłości. Zasady wpojone jej w rodzinnym domu nie poprawiają jej sytuacji i nie są bynajmniej żadnym rodzajem drogowskazu. Każdy kolejny dzień prowadzi ją do nowych katastrof, w których na próżno szukać normalności. Jej zwyczajność ma zupełnie inny wymiar, rzeczywistość natomiast wypełnia wybuchowa mieszanka toksycznych emocji. Jedynym wciąż powracającym elementem jest tutaj śmierć. Jej wszechstronna obecność, budząca w większości ludzi strach i wywołująca gęsią skórkę, dla niej nie jest niczym niezwykłym. Być może w tych okolicznościach, powinien przestać dziwić fakt, że ukojenie znalazła… w prosektorium.
„Przyszło mi na myśl, że czas zrobić życiowy remanent. Nie wyglądało to zbyt pięknie: miałam dwadzieścia siedem lat, trzy przyjaciółki, z czego dwie martwe, chorego ojca, stukniętą matkę, męża- przez kilka godzin- i byłam trochę w ciąży”.
Każdy kolejny rozdział tej książki jest dziwniejszy. To taki kuriozalny zbiór historii bez żadnego tabu. Wraz z autorką zagłębiamy się w wątki religijności mieszanej z dzikim seksem. Poznajemy uroki macierzyństwa i problemy z aborcją. Obserwujemy pacjentów szpitala psychiatrycznego i różnych przyjemniaczków w kostnicy. Autorka nas nie oszczędza, stale dobijając mnogością mrocznych szczegółów. Czasami brakuje tu chronologii, czasami mam wrażenie, że Kawczyńska musiała w trakcie postradać rozum i boję się, że mi też może to grozić po przeczytaniu, tylko że… Nie sposób się oderwać. Ta dziwna historia jest przepełniona wszelkiej maści emocjami, wylewającymi się z książkowych stronic. To zaskakujący, ale niezwykle pełny i wbrew pozorom przemyślany portret dziewczyny, która przecież wcale nie wymagała tak wiele. Chciała po prostu być szczęśliwa.
Powieść Kawczyńskiej to jedna z tych książek, o których ciężko się mówi, ale kiedy już się zacznie, to ciężko przestać. Autorka pisze w niecodzienny, zupełnie specyficzny sposób- na pewno nie każdemu przypadnie on do gustu. Na początku tej podróży byłam mocno zdziwiona, a może nawet zszokowana, ale kiedy dałam jej szansę, to pochłonęła mnie bez końca. Pamiętam, jak kilka lat temu zaabsorbowała mnie „Chemia śmierci”. Mimo całej osobliwości tej lektury, nie mogłam przestać czytać. Dokładnie tak samo było z „Balsamiarką”. Momentami miałam chęć odłożyć ją na półkę i poddać się, przytłaczała mnie brutalność i okrucieństwo, jednak nie umiałam zrezygnować z tej książki, w tak podejrzany sposób łączącej we mnie obrzydzenie z fascynacją.
Bez wątpienia to jedna z najdziwniejszych i najbardziej absurdalnych książek, jakie przeczytałam. Myślę, że nie sposób o niej zapomnieć. Moje uczucia po przeczytaniu są niezwykle pomieszane, nie potrafię jednoznacznie określić swojego nastawienia do bohaterki i jej świata. Nie jestem pewna czy dobrze ją zrozumiałam, wiem za to, że sprawy, o których wspomniałam to tylko wierzchołek góry lodowej. Tak czy inaczej, nie można jednak odmówić autorce talentu. Bez niego ta książka na pewno by nie powstała.
Poetycka i poruszająca opowieść o zbrodni – podszyta rozpaczą i nieszczęściem i pozbawiona złudzeń co do świata. Eva – młoda ciężarna kobieta...