Najbardziej kontrowersyjna książka, jaką przeczytasz w tym roku. Poruszy cię, pochłonie i emocjonalnie rozłoży na łopatki.
Pokochasz tę historię, albo znienawidzisz, ale nie pozostaniesz wobec niej obojętna.
I długo jej nie zapomnisz…
*
Wystarczyło jedno spojrzenie…
Jestem oszustką.
Jestem kłamczuchą.
Moje życie to jeden wielki bałagan. Kocham mężczyznę. Nie, kocham dwóch mężczyzn… Tak sądzę.
Jeden z nich odwzajemnia to uczucie. Drugi sprawia, że płonę. Jeden jest moją opoką. Drugi – kryptonitem.
Jestem załamana, zagubiona i zniesmaczona samą sobą. Ale nie potrafię się powstrzymać. Oto moja historia. Opowieść o mojej nieszczęśliwej miłości.
Niesamowicie emocjonalna, chwytająca za serce, uzależniająca lektura.
Gail McHugh, autorka bestsellerów
Wydawnictwo: Szósty Zmysł
Data wydania: 2017-11-15
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 450
"Miłość może pogrzebać cię żywcem w trumnie pełnej bólu i rozpaczy, odebrać ci oddech, odebrać wolę życia."
Cathy i Ben są szczęśliwym małżeństwem od kilku lat. Ich związek przypomina ten idealny, perfekcyjny obraz małżeństwa, jaki każdy powinien mieć szczęście zaznać. Niestety oni mają jedną rysę, która z każdą kolejną sytuacją staje się coraz bardziej poszerzać i ich od siebie oddalać...
Arsen jest młodym i przystojnym mężczyzną, który pewnego dnia szturmem wtargnął do życia Catherine. Dał jej to, czego aktualnie szukała. A to wszystko skomplikowało...
A ona pokochała ich obu.
Co się wydarzy? Jak nowa znajomość wpłynie na kobietę i jej małżeństwo? Z kim Cathy spędzi przyszłość? A może nie będzie mogła wybrać? A może mimo wszystko zostanie sama?
"Arsen, opowieść o nieszczęśliwej miłości". Ta książka kilkukrotnie przewijała się przez moje ręce. Kilka lat temu nawet miałam ją kupić, później wypożyczyć z biblioteki. Finalnie do żadnego z tego typu okoliczności nie doszło. Aż w końcu nadszedł ten dzień. Dzień, kiedy zaczęłam czytać historię Cathy.
Już na samym początku w czytelnika uderza ogrom emocji. Sytuacja głównej bohaterki jest ogromnie smutna i wstrząsająca. Bolesna i okrutna. Taka niesprawidłowość losu, jakiego doświadczyła nie powinna spotkać żadną kobietę. Każda z nas powinna mieć świadomy wybór w tej kwestii. Niestety niektórym jest to z góry odmówione.
Naprawdę ciężko jest w kilku zdaniach opisać coś, co porusza wszystkie struny w sercu. Co wywołuje całą paletę emocji: od niedowierzania, przez szok, po pasję, kończąc na miłości.
Z jednej strony jestem w stanie zrozumieć decyzję Cathy. Szukała ukojenia i jakiś jego zasób dostała. Ale z drugiej strony jest to dla mnie nie do zaakceptowania. Nigdy nie popierałam zdrad. Uważam, że należy zakończyć jeden związek, aby wejść w drugi, choć motywy postępowania są różne. A z drugiej strony? Nigdy nie byłam w takiej sytuacji nie mam zielonego pojęcia jak bym postąpiła.
Autorka bardzo dobrze poprowadzona fabułę. Pokazała plusy i minusy takich związków. Przedstawiła całą problematykę zagadnienia z całym naręczem wątpliwości. Pokazała sytuację oczyma trojga głównych postaci, co pozwoliło mi z bliska przyjrzeć się dręczącym ich wątków.
Ben i Asren - totalne przeciwieństwa. Każdy z nich miał swoje plusy i także minusy. Finalnie? Chyba zostałabym za Benem. Za stabilnością i miłością. Asren był takim zakazanym owocem, który skusił wprowadzając zamęt.
Bardzo dobra, głęboka historia, która zmusza do refleksji. Pokazuje, że nie wszystko białe jest białe, a czarne jest czarnym. Są też inne odcienie, którym należy przyjrzeć się z bliska, by poznać całe zagadnienie. Danie komuś drugiej szansy nigdy nie jest łatwe, szczególnie że wspomnienia żywym bólem nadal trawią serce nie pozwalając zabliźnić się ranie.
Jeśli macie chęć na wzruszająca opowieść, piękną aczkolwiek słodko-gorzką, macie pod ręką zapas chusteczek i jeszcze nie dane wam było przeczytać tą książkę to zachęcam do nadrobienia. Zdecydowanie warto.
Polecam
Współpraca reklamowa: Wydawnictwo Szósty Zmysł
#recenzja
🌼🌼🌼
,,Nie zakochałam się tak po prostu. Chwyciłam miłość za rogi, a potem poniosłam spektakularną porażkę”.
,,Ares opowieść o nieszczęśliwej miłości” autorstwa Mii Asher.
🌼Jest to bardzo dobrze napisana obyczajówka/romans, którą czyta się jednym tchem.
🌼Wciągająca akcja pełna dramatów ludzkiego życia.
🌼Opowieść o błędach, trudnych decyzjach i pragnieniach niekiedy niemożliwych do spełnienia.
🌼Ja pewnie tak jak każdy, kto czytał tę lekturę mam mieszane uczucia po jej skończeniu.
🌼Nie chodzi tutaj o sposób, w jaki została napisana książka ani o samą fabułę, a głównie chodzi o motyw, który pojawia się w tej historii, a który jest dość istotny.
🌼Chodzi o motyw zdrady.
🌼Naprawdę nie lubię tego motywu. Dość szybko się zniechęcam do historii, w których ktoś z bohaterów zdradza. Bardzo mnie takie wątki irytują, a to niestety często psuje radość z lektury.
🌼Tutaj jednak pojawia się także inny bardzo ważny motyw, który, choć nie usprawiedliwia, zdrady pozwala nam zrozumieć jakie sytuacje mogą pchnąć ludzi z pozoru szczęśliwych i dobrych do całkowitej zmiany swojego postępowania.
🌼Stąd także postrzeganie bohaterów tej historii dla każdego może być zupełnie inne.
🌼Weźmy na przykład postać głównej bohaterki Cathy, którą szczerze albo się zrozumie, albo znienawidzi.
🌼Ja niestety jej nie polubiłam. Jednak była to kwestia indywidualnych preferencji. W żadnym razie nie sprawia to, że książka w jakiś sposób była zła.
🌼Miała bardzo dobrze napisane dialogi i sceny erotyczne, a charakterystyka bohaterów była bez zarzutów.
🌼Myślę więc, że tutaj każdy musi sam zdecydować, czy chce spróbować zapoznać się z historią bohaterki, czy nie.
🌼Jeśli o mnie chodzi, zapewne nie wrócę, już to tej pozycji jednak nie żałuję, że po nią sięgnęłam.
✔️Współpraca reklamowa z @wydawnictwoszostyzmysl ❤️
''Miłość jest nieskończona.
Nie ma początku ani końca.
Nie ma punktu wyjścia, nie ma mety.
Miłość po prostu jest.
Miłość się rodzi, rośnie, dojrzewa, a czasem umiera.
Ale wspomnienia pozostają z tobą do ostatnich godzin, w których oddychasz.
Można się zakochać, można się odkochać.
Ale pokochasz ponownie.
Zawsze.''
Spotkanie Cathy i Ben było piękne i mogłoby być inspiracją dla filmów romantycznych. Spotkali się na lotnisku, wśród strug deszczu. Pierwsze spojrzenie w oczy, rozmowa, śmiech i w końcu pocałunek, który rozpalił iskry. Cathy była szczęśliwa. Ben był przystojny, wiele dziewczyn się za nim oglądało, ale on chciał tylko ją. Widział tylko ją. Od chodzenia, przeszli do małżeństwa. Wspólne mieszkanie, starania się o dziecko. Wydawało im się, że ich miłość jest wystarczająco silna, aby przetrwać wszystko. Jednak pierwsze poronienie Cathy, potem drugie i trzecie złamały ją. Ból i cierpienie przesłoniły ich wspólne, szczęśliwe dni. W Cathy została pustka, która wciąż rozżalała się bólem. Kobieta rzuciła się w wir pracy, z każdym dniem coraz bardziej oddalając się od Bena. Podczas kolejnego zlecenia poznaje Arsena - kobieciarza o niezwykle niebieskich oczach. Mężczyzna daje jej ukojenie i ucieczkę od problemów. Jednak czy będzie to warte swojej ceny?
“Arsen” to kolejna książka, której nie potrafię przypisać skali. Jest mocna. To historia dla ludzi o mocnych nerwach, którzy w każdej sytuacji potrafią zachować obiektywizm. Mi było trudno - uwierzcie. Nie chcę za bardzo Wam spoilerować, chociaż wierzę, że pewnie sporo osób zdążyło już to zrobić. Więc nie będę się rozpisywać.
Postać Cathy i Arsena możecie polubić albo nie. Możecie szukać dla nich usprawiedliwienia albo ich potępić. Ja miałam tak wiele różnych, sprzecznych ze sobą emocji. Byłam wściekła, smutna, zrozpaczona. Ta książka złamała mi serce. Z powodu bólu, który Cathy odczuwała z każdym poronieniem. Z tym, że cierpiała, bo nie mogła otrzymać tego czego pragnęła. Jednak głównie z powodu Bena - najlepszej i najbardziej poczciwej postaci w tej książce, bo go nie da się nie kochać. Moje serce było rozdarte z jego powodu i uwierzcie - rozpłakałam się.
“Arsen” pokazuje, że o małżeństwo trzeba dbać. Każdego dnia. Nie tylko pięknymi słowami i gestami, lecz przede wszystkim szczerością i rozmową, które sprawiają, że związek opiera się na mocnych fundamentach. Nie oszukujmy się - sama miłość nie wystarczy, kiedy nie potrafimy ze sobą rozmawiać, kiedy odsuwamy się i udajemy, że wszystko jest w porządku, chociaż nie jest. To tylko coraz bardziej pogłębia przepaść. Wiele związków miałoby szansę przetrwać gdyby ludzie potrafili ze sobą rozmawiać. Brak jej coraz bardziej od siebie oddala.
''Arsen'' to książka wielu emocji. Będziecie ją kochać i nienawidzić, płakać i mieć ochotę rzucić nią o ziemię. Jednak jest bardzo warta przeczytania! Roztrzęsie Wami, ale i scali Wasze serce. Ta książka pokazuje konsekwencję błędów, które popełniamy, ale również nadzieję na to, że może być lepiej.
Ben i Cathy to jedno z tych idealnych małżeństw, któremu do pełni szczęścia brakuje już tylko dziecka. Niestety okrutny los postanowił dotkliwie zakpić z ich szczęścia nie dając im upragnionego potomka. Zdruzgotana kolejnym poronieniem Catherina zaczyna oddalać się coraz bardziej od ukochanego. Wszystko pogarsza się jeszcze bardziej kiedy na jej drodze staje młody bóg o imieniu Arsen... Czy miłość Bena i Cathy przetrwa tą ciężką próbę?
„Gdy patrzyłem, jak odchodzisz, zabierając ze sobą wszystkie moje niespełnione marzenia, sny, które jeszcze się nie ziściły, czułem w sercu każdą uncję miłości, jaką do ciebie żywiłem, i byłem tego wszystkiego świadom… gdy patrzyłem, jak odchodzisz. Ale ty też to wiedziałaś, bo zabrałaś moje serce ze sobą.”
Czegoś takiego jeszcze nie czytałam. „Arsen” totalnie mnie zaskoczył. Żadna książką do tej pory nie grała tak bardzo na moich emocjach. Czytając jej opis miałam wrażenie, że będzie to kolejny przewidywalny romans z trójkątem miłosnym w tle – i choć faktycznie przez jedną trzecią książki tak było, to jednak dalsze wydarzenie niesamowicie mnie zaskoczyły. Ta historia według mnie to emocjonalny roller-coaster! Mia Asher sprawiła, że czytając „Arsena” doświadczyłam chyba wszystkich możliwych emocji. Autorka w naprawdę mistrzowski sposób pokazała co może się wydarzyć, kiedy zabraknie szczerej rozmowy nawet w najszczęśliwszym związku.
„Każde działanie ma konsekwencje. Nie ma znaczenia, jak bardzo chcesz uciec, czy się ukryć. Prędzej czy później to Cię dopada. Nazwij to karmą, jeśli musisz, ale wiedz, że karma jest suką.”
Nikogo z czytających już tą pozycję zapewne nie zdziwię mówiąc, że mam mieszane odczucia co do głównej bohaterki. Zaskoczyło mnie bardzo to, że autorka postanowiła uczynić z Cathy tak egoistyczną, niedojrzałą i irytującą osobę. Nie potrafiłam w ogóle zrozumieć motywów nią kierujących. Naprawdę nigdy jeszcze tak nie miałam, że jednocześnie chciałabym udusić bohaterką i przytulić ją za cierpienia jakie doświadczyła. Catherina to ewidentnie jedna z tych postaci, których od początku się nie lubi, a z czasem wręcz nienawidzi.
Arsen również nie wywarł na mnie zbyt dobrego wrażenia. Asher wykreowała go na istne bożyszcze, które zawsze dostaje to czego pragnie. W książce wszystkie kobiety rozpływały się nad jego wspaniałością, jednak mnie ani trochę nie oczarował.
Bena polubiłam za to od samego początku. To mądry, kochający i wyrozumiały mężczyzna, który popełnia błędy jak każdy, ale potrafi wyciągnąć z nich wnioski. Bez wątpienia każda kobieta marzy o taki mężu.
W „Arsenie” oprócz głównej bohaterki drażniła mnie jeszcze jedna rzecz. Mianowicie mówiąc mam namyśli zbyt dużą ilość erotyzmu tutaj zawartego. Zdaje sobie sprawę, że jest ona nieodłącznym elementem tego gatunku jednak odniosłam wrażenie, że Cathy i Arsen myślą tylko o tym. Na początku odczuwałam z tego powodu drobny przesyt, ale z czasem stawałam się coraz bardziej zniesmaczona, aż w końcu po prostu zaczęło mnie to irytować. Uważam, że ta historia zyskałaby bardziej na odbiorze, gdyby w tej kwestii autorka zachowała większy umiar.
„Okrutna rzeczywistość zawsze do ciebie dotrze, nieważne jak szybko czy daleko będziesz uciekać. Rzeczywistość potrafi zniszczyć nadzieję i marzenia. Rzeczywistość nie gładzi cię po policzku, mówiąc, że jest z tobą. Nie, ona wali cię mocno po twarzy, przypominając, że marzenia... to marzenia.”
Jeśli szukacie książki innej niż wszystkie to gorąco polecam Wam „Arsen”. Drugiej tak dobrej, nieprzewidywalnej i kontrowersyjnej historii prędko możecie nie znaleźć. Mia Asher naprawdę się postarała by o jej książce długo nie można było zapomnieć.
Aleksandra
Szukaj mnie na:
http://tygrysica.tumblr.com/
https://www.instagram.com/tygrysicaa/
Cath ma praktycznie idealne życie, męża który nie widzi poza nią nikogo innego, stabilną pracę, najlepszą przyjaciółkę i śliczne mieszkanie. Do spełnienia marzeń brakuje im tylko dziecka. Jednak Cath ma problem z utrzymaniem ciąży. Jest to problem, który powoduje u nich kłopoty małżeńskie i właśnie wtedy pojawia się zabójczo przystojny Arsen, który może wywrócić ich życie do góry nogami. Tylko czy to będzie dobra decyzja? Do czego doprowadzi przyjaźń Cath z Arsenem?
Od razu uprzedzę, że w tej recenzji będzie wylanych bardzo wiele różnych emocji! Nie spodziewałam się, że ta książka wywoła u mnie tyle sprzecznych emocji, a jednak i nie są to tylko pozytywne wrażenia.
"Każde działanie ma konsekwencje. Nie ma znaczenia, jak bardzo chcesz uciec, czy się ukryć. Prędzej czy później to Cię dopada. Nazwij to karmą, jeśli musisz, ale wiedz, że karma jest suką."
Sam pomysł na fabułę może nie jest szczególnie oryginalny, bo w romansach można znaleźć kilka podobnych lektur. Jednak haczyk polega na tym, że ich małżeństwo jest praktycznie idealne! On jest niesamowicie przystojny i wpatrzony w główną bohaterkę, jak w obrazek. Czy powód jej poronień jest powodem do zdrad. Chyba gorszego wytłumaczenia nie słyszałam. Przez 500 stron czytam jak bohaterka lata z kwiatka na kwiatek i nie może się zdecydować, z którym jednak chciałaby być!
Jak można już wywnioskować ja i Cath bardzo się nie polubiłyśmy. Wnerwiała mnie swoim zachowaniem niesamowicie. Ma wspaniałego faceta, to leci do kochasia, bo nie potrafi szczerze pogadać z mężem. Jej rozmyślenia i niezdecydowanie, działają tylko na nerwy. Ciągle zmieniała zdanie i przechodziła jakieś chore załamania nerwowe. Szczerze to cieszyłam się z tego, bo zasłużyła sobie na to by cierpień, po tym jak się okropnie zachowywała. Za to męscy bohaterowie byli tymi najbardziej pokrzywdzonymi. Nie wiem jak mogli zakochać się w Cath, ale to jak ona ich traktowała to nie do pomyślenia. Oni byli cudowni, bardzo przystojni, wyrozumiali, kochający i uroczy! Nie zasłużyli na to co ich spotkało.
"Miłość nie powinna nigdy ranić. Miłość powinna leczyć, być ucieczką od nieszczęścia, sprawić, by jebane życie było coś warte. Ale gdy patrzę ma swoją żonę, wiem, że to wszystko jest pierdolenie.
Miłość może cię zniszczyć.
Miłość może pogrzebać cię żywcem w trumnie pełnej bólu i rozpaczy, odebrać ci oddech, odebrać wolę życia."
Końcówka, a zwłaszcza epilog złamał mi serducho i nie wierzę w nie. Nie tak to się powinno zakończyć, ale cóż, nie ja napisałam tą historię. Ogólnie żeby ciągle nie narzekać to powiem, że autorka ma świetny styl pisania, czyta się tę książkę niesamowicie szybko, pomimo swojej grubości i wnerwiającej Cath. Jak się raz do niej przysiądzie to leci błyskawicznie. Dialogi też nie były wymuszone i emocje dobrze wyważone, lecz tutaj bardziej męskie uczucia bardziej mi się podobał niż żeńskie.
Nie mogę Wam niestety powiedzieć, że książkę jakoś szczególnie polecam, albo odradzam. Sami musicie się przekonać czy dacie radę znieść zachowanie Cath. Dla mnie sama historia była ciekawa, ale bohaterka mi wszystko psuła. Rozumiem też założenie tej powieści, że tak miała wyjść, dlatego ta ocena jest taka, a nie niższa.
http://kochajacaksiazki.blogspot.com/2018/02/142-mia-asher-arsen.html
„Arsen” to kolejna propozycja od Wydawnictwa Szósty Zmysł. To niezwykle emocjonalna historia o nieszczęśliwej miłości, która dostarczyła mi ogromną dawkę emocji. Szkoda tylko, że nie do końca takich emocji oczekiwałam …
Wystarczyło jedno spojrzenie…
Jestem oszustką.
Jestem kłamczuchą.
Moje życie to jeden wielki bałagan.
Kocham mężczyznę.
Nie, kocham dwóch mężczyzn…
Tak sądzę.
Jeden z nich odwzajemnia to uczucie. Drugi sprawia, że płonę.
Jeden jest moją opoką. Drugi – kryptonitem.
Jestem załamana, zagubiona i zniesmaczona samą sobą.
Ale nie potrafię się powstrzymać. Oto moja historia.
Opowieść o mojej nieszczęśliwej miłości.
Pierwszym szokiem jakim doznałam, było odkrycie, że Arsen wbrew pozorom nie jest kobietą, lecz mężczyzną. Nie zmienia to jednak faktu, że praktycznie cała historia została opowiedziana z perspektywy Cathy. O samym Arsenie nie ma zbyt wiele w tej książce. Jego punkt widzenia i wyjaśnienie jego wyborów i decyzji zostały przedstawione na kilku ostatnich stronach. Dlatego też, sam tytuł jest dość mylący, gdyż tytułowy Arsen to zaledwie mały ułamek tej poplątanej historii.
Cathy dzięki swoim decyzjom, tokiem myślenia i ostatecznymi wyborami, awansowała do czołówki najbardziej irytujących bohaterek, z jakimi kiedykolwiek miałam do czynienia. Ma wszystko: świetną pracę, oddanych przyjaciół, dom, a wisienką na torcie jest mąż bez skazy. Niesamowicie przystojny, inteligentny, zabawny i oddany jej jak nikt inny. I to właśnie ta doskonałość zbrzydła naszej uroczej bohaterce, która skreśla swoje dotychczasowe życie w imię przelotnego romansu.
Sama historia ma w sobie pewien potencjał, ale według mnie, coś tutaj nie wypaliło do końca z bohaterami. Owszem, cała historia jest dość mocno emocjonalna, ale Ci bohaterowie są tacy … bezpłciowi? Kompletnie nie potrafiłam ich zrozumieć, po prostu ich nie czułam. Wyjątek stanowił dla mnie Ben, mąż Cathy, który z całej tej trójki był ciekawą i najbardziej realną postacią. Jeśli Cathy wzbudzała mnie uczucie zniesmaczenia, czy zirytowania, to w przypadku Arsena nie czułam zupełnie nic. To dość dziwne, bo (jak słusznie zauważyła moja siostra) zazwyczaj bad boy’e dość łatwo potrafią skraść moje serce. W tym przypadku coś jednak nie wyszło …
Nie mam nic przeciwko długim historiom, rozciągającym się na kilkaset stron. Nie mniej jednak pisząc dłuższą historię, trzeba mieć tak naprawdę o czym pisać. Mia Asher z kolei przez te pięćset stron rozwodziła się nad … niczym. Początek nie był zły. Ale gdy bohaterka nawiązała już romans z Arsenem, to historia stała się po prostu nużąca. Z dojrzałej kobiety, autorka zrobiła rozemocjowaną egoistkę, która wykorzystuje seks z młodszym od siebie mężczyzną w celu chwilowego zapomnienia, ucieczki od bólu i cierpienia.
Samo zakończenie w pewnym stopniu było dla mnie zaskoczeniem, choć pani Asher zaczęła tak pod koniec mieszać, że oczyma wyobraźni widziałam już wiele zakończeń tej historii. Czy jestem nim usatysfakcjonowana? Nie do końca. Wyjaśnienie całego tego zakończenia z perspektywy Arsena było dla mnie „z dupy wyjęte” i kompletnie zaprzeczało z tym, jaką osobą on był.
Sam styl pisania autorki jest lekki i przyjemny w czytaniu. W książce przeważają liczne opisy uczuć i emocji, towarzyszących głupiutkiej bohaterce, która w pewnym momencie sama gubi się w swych decyzjach.
Podsumowując, „Arsen” było dla mnie dość dużym rozczarowaniem. Kompletnie nie zrozumiałam tej historii, dlatego też nie mogę jej Wam polecić. Aczkolwiek też nie odradzam. Być może do Was ta historia „przemówi”.
Moja ocena: 5/10
Dwóch mężczyzn. Jedna kobieta. Powielający się schemat trójkątu miłosnego czy zapierająca dech w piersiach historia nieszczęśliwej miłości?
Catchy. Prawie 30-letnia kobieta z długoletnim stażem szczęśliwego małżeństwa. Jednak ma problemy emocjonalne. Kolejne poronienie sprawia, że nie czuję się na siłach, by walczyć o swój związek.
Ben. Mężczyzna, który nigdy nie przestał kochać swojej żony. Poświęciłby dla niej wszystko.
Arsen. Gówniarz wchodzący z butami w czyjeś życie, gwiazda szukająca seksu, przygody z kobietą, która jest dla niego nieosiągalna czy oszalały z miłości facet?
Jak wiadomo o miłości można pisać dużo. Niewiele książek nie zawiera wątku romantycznego, bo przecież ona jest największą część naszego życia, jednak tu mamy 500 stron tylko tego. I to nie jest nudne.
Co jest zaskakujące. Z ogromną ciekawością przekładałam strony, nie mogąc się oderwać i przestać zastanawiać co będzie dalej.
Książkę czyta się niesamowicie szybko, brniemy przez całą historię. Tylko czasem zatrzymujemy się, by powrzeszczeć na główna bohaterkę, potrzymać w dłoni książek i zastanowić się czy rzucić nią o ścianę. Mówię dosłownie. Wydarzenia wciągają. Poznajemy emocje wszystkich głównych bohaterów, widzimy świat i poznajemy uczucia z każdej perspektywy. Stąd dopiero dowiadujemy się prawdy. Jak również wracamy do przeszłości. Początek, zakochanie tych dwójki; Bena i Catchy.
Trudno ocenić poczynania bohaterów.
To boli za każdym razem, gdy czytam o tym co wyprawia Catchy, jak wracamy do jej wspomnień sprzed kilku lat, gdy poznawała Bena, jak łatwo zapominała o tych najpiękniejszych chwilach z nim i była samolubna, myślała o swoim zaspokojeniu.
Ale czy to tak łatwo odróżnić miłość od zakochania?
Bohaterka sama w sobie nie jest irytująca, tylko jej zachowanie. Zdradza mężczyznę, który ją kocha ponad wszystko, tylko ona o tym na chwilę zapomina. To mówi samo za siebie. Jednak jest największym problemem tej powieści. Dorosła kobieta, która zachowuje się jak nastolatka i flirtowanie z facetem będąc mężatką uważa za w porządku. To przecież przyjacielskie przekomarzanki. Gdyby zaczęła rozmawiać ze swoich partnerem o problemach jej całego dylematu by nie było. Szukała pocieszania w ramionach innych nie myśląc jak ważna jest osoba, która zawsze obok niej jest, ramiona, do których może wrócić. Każda kobieta o tym marzy, a ona na chwilę to porzuca, bo jej się "odwidziało".
Mam wrażenie, że jedyne co by przydało się jej to pójście do psychologa. Dlaczego na 500 stronach tej powieści taka sytuacja ani razu się nie dzieje? Widoczne problemy emocjonalne nie zostały potraktowane właściwie. Tego brakuje przez całą historię.
"Czuję, jakby do mojego życia wkradł się mrok. Mam męża, który mnie kocha, piękny dom, stabilną sytuację finansową...dostaliśmy nawet szansę na osateczne spełnienie, odkąd rósł we mnie mały cud.
Mam dobre życie.
Więc czemu czuję się pusta?"
Właśnie. Dlaczego?
Przede wszystkim rzeczą powtarzającą się w tej książce i prawdopodobnie będącą 2/3 jej treści są sceny seksualne. Na szczęście w żaden sposób nie są odpychające, choć trochę nachalne. Pojawiają się zbyt często aż w końcu jedyne o czym czytamy to seks, kłótnia, seks na zgodę.
Zaskakujące zaskoczenie i muszę przyznać, że wzruszające. Bardzo przywiązałam się do losów bohaterów. Sama byłam zdekoncentrowana czy chcę, żeby Catchy obaj kopnęli tyłek, czy by odnalazła swoje szczęście i zdecydowała, której miłości szuka. To było trudne i przez to autorka tak bardzo wkręciła mnie emocjonalnie. Stawiała nas jak i bohaterkę przed wielkimi dylematami i wyborami, przez co sama zastanawiałam się jak ja bym postąpiła w danej sytuacji, poznawałam samą siebie od innej strony, lepszej czy gorszej?
Bardzo polecam osobom, które angażują się w historię. Obawiam się, że czytelnikom, którzy główną uwagę skupiają na zachowanie bohaterów, tzn. jeśli polubią postaci, to z chęcią czytają, jeśli jest wprost przeciwnie, radzę odpuścić. Niewiele osób darzy sympatiom główną bohaterkę, a chciałoby ją rozszarpać. Mimo to właśnie to wywoływało tak wielki emocjonalny rollercoaster. Do tego bardzo dobry styl autorki. Odleciałam przy tej książce.
"Kilku rzeczy jestem w życiu pewien...że umrę, że muszę ciężko pracować na życie, bawić się dobrze, by je docenić i kochać najmocniej, by prawdziwie żyć. Teraz jestem jeszcze pewien Ciebie."
Arsen strasznie zamieszał mi głowie. Na okładce widnieje takie zdanie: "pokochasz tę historię, albo znienawidzisz". Ja podczas czytanie czułam obie te emocje, bo niektóre momenty były piękne, a przy innych wściekałam się i nienawidziłam bohaterki, sytuacji i w ogóle wszystkiego. Jedno jest pewne, Arsen jest naprawdę poruszającą książką, na swój własny pokręcony sposób.
Cathy jest kobietą, która ma piękne życie, idealnego męża Bena, a do szczęścia brakuje jej tylko dziecka o które się od kilku lat stara. Niestety każda ciąża kończy się poronieniem. Cathy nie chce o tym rozmawiać ani rozwiązywać problemów wspólnie z Benem. Powoli zamyka się w sobie i cierpi. Ratuje ją miłość męża, ale w pewnym momencie już jej to nie wystarcza.
Aż pewnego dnia pojawia się on. Arsen jest synem bogatego biznesmena, kilka lat młodszy od Cathy, który od razu zwraca na nią swoją uwagę. Oczywiście jest super przystojny, z burzą blond włosów, który zyskał już sławę jako bóg seksu, umawiający się z najpopularniejszymi modelkami i aktorkami. Cathy zaczęła zwracać na niego uwagę. Początkowo zaprzyjaźniła się z nim, ale wkrótce targana emocjami i wewnętrznie rozdarta zaczęła pragnąć czegoś więcej.
Cathy się zakochuje. Teraz kocha dwóch mężczyzn. Ta bohaterka wyzwoliła u mnie naprawdę sprzeczne emocje. Z jednej strony łapałam jej tłumaczenia i podświadomie może się nawet z nimi zgadzałam, ale zaraz potem wyzywałam ją od najgorszych, za to co robiła. Dla mnie jej zachowanie było po prostu nie do przyjęcia. Jeszcze gdyby miała innego męża, ale Ben jest idealny. Serio, ten facet to chodzący ideał, opiekuńczy, zabawny, genialny w łóżku i kochający ją do szaleństwa. Ta książka jest pełna emocji i z wielką niecierpliwością czekałam na rozwój wypadków, bo czułam, że to wszystko nie skończy się dobrze, a Cathy spłonie w poczuciu winy zagubiona gdzieś pomiędzy miłością a pożądaniem. Książka jest erotykiem, więc sceny seksu są bardzo częste, powiedziałabym nawet, że nieco zbyt częste, pełne namiętności, czułości i brutalności.
Początkowo akcja biegnie dwutorowo. Cathy poznaje Arsena, ale też jesteśmy świadkami wydarzeń z przeszłości, kiedy młoda Cathy poznaje niesamowitego Bena i od razu wie, że on jest tym jedynym. Te retrospekcje naprawdę mi się podobały. Cała książka kończy się naprawdę nieprzewidywalnie. Przygotujcie się na wielkie emocjonalne uderzenie i całą masę wzruszeń. Wciąż nie wiem, czy ta książka mi się podobała, jednak czytałam ją przez pół nocy z zapartym tchem, a to już o czymś świadczy. Jeśli znudziły się Wam zwykłe erotyki i romanse i szukacie czegoś z głębią, co wami wstrząśnie to sięgnijcie po Arsen.
Latające książki
Bywają w naszym życiu momenty, w których nagle całkowicie się gubimy. Zatracamy gdzieś po drodze nasze marzenia, plany, nie potrafimy już patrzeć w przyszłość w ten sam sposób. Cathy zdawać by się mogło ma wszystko, o czym tylko mogłaby marzyć. Męża, który nie widzi poza nią świata, stałą pracę, finansową stabilizację i rosnące w niej nowe życie. Gdy jednak dochodzi do kolejnego już z kolei poronienia, kobieta niemal całkowicie się załamuje. Poczucie bycia gorszą, wręcz wybrakowaną sprawia, że Cathy pomału przestaje mieć nadzieję na to, że kiedykolwiek jeszcze w przyszłości zostanie matką. Cierpi na tym również jej związek, mimo zapewnień męża, że wszystko jakoś się ułoży, że istnieją inne opcje, takie jak chociażby adopcja, kobieta nie przyjmuje tego do świadomości i całkowicie zatraca się w swoim bólu. Wkrótce po tym poznaje Arsena. Młodszego, nieprzeciętnie przystojnego i zadufanego w sobie blondyna, który od pierwszego spotkania mąci jej w głowie. Czy Cathy będzie potrafiła oprzeć się jego urokowi? Czy przyjaźń, którą postanowią pomiędzy sobą zawiązać będzie w ogóle miała rację bytu?
"Nie da się igrać z ogniem i się nie sparzyć. Ja igrałam i teraz zmieniam się w popiół. Ale rzecz w tym, że chcę tego. Nadal."
W pozycji tej prowadzona jest narracja pierwszoosobowa, wręcz nieoceniona jak dla mnie w romansach, co już na samym początku jest ogromnym plusem. Większość wydarzeń poznajemy bezpośrednio z perspektywy głównej bohaterki, Cathy, jednak część z nich ukazana jest również ze strony jej męża, Bena, a także samego Arsena. Dzięki temu zabiegowi jesteśmy w stanie poznać dogłębnie uczucia oraz dręczące ich wewnętrzne rozterki. Ponadto akcja dzieje się na dwóch przeplatających się płaszczyznach czasowych. Przeszłości, która przedstawia historię Cathy oraz Bena zaczynającą się pewnego deszczowego dnia oraz teraźniejszości, jedenaście lat później.
Jeżeli chodzi o głównych bohaterów... cóż, niestety nie wzbudzili we mnie zbyt wielu pozytywnych emocji. Szczególnie główna kobieca postać, która przez większą część lektury najzwyczajniej mnie irytowała. Zarozumiała, egoistyczna, nieodpowiedzialna, podła. Z pewnością jej rozpacz po stracie kolejnego dziecka była naprawdę ogromna, w żadnym stopniu nie usprawiedliwiała jednak jej narcystycznego zachowania, którego w pewnym momencie kompletnie nie byłam w stanie pojąć. Ben z kolei był zbytnio wyidealizowany, wręcz nierealny. Przystojny, bogaty, zabawny, czuły, w dodatku nie widzący świata poza własną żoną. No i Arsen, młody Bóg, którego do Cathy przyciągnęło nic innego, jak jej niedostępność. Jego zachowanie momentami było dziecinne, samolubne, nieprzemyślane, jednak szczerze? Kompletnie go za to nie obwiniam, gdyż to nie on miał w tym układzie jakiekolwiek zobowiązania wobec drugiej osoby, był wolny, więc teoretycznie mógł robić co tylko dusza zapragnie. Byłabym naprawdę zadowolona z wykreowania tej postaci, jednak ostatecznie musiał pojawić się mały zgrzyt, a mianowicie trudna przeszłość Arsena, która miała usprawiedliwiać jego wyskoki - czyli schemat powielany niemal w każdym romansie. Jedyna postać, która wzbudziła we mnie pozytywne emocje to Amy, przyjaciółka głównej bohaterki. Zabawna, twardo stąpająca po ziemi kobieta, próbująca sprowadzić również na nią Cathy, niestety bezskutecznie. Styl autorki był dosyć... prosty. Plusem jest fakt, że książkę tę czytało się niesamowicie szybko, te nieco ponad 500 stron pochłonęłam zaledwie w jeden wieczór, jednak brakowało mi chociażby odrobinę bardziej rozbudowanych opisów miejsc czy sytuacji. To, czego jednak nie można odmówić Asher, to niezwykłej zdolności przelewania pełnej palety emocji na papier, którymi ta pozycja była wręcz przesiąknięta. Momentami było zabawnie, słodko, ale bywały też i gorzkie chwile, wypełnione rozpaczą, złością, czystą nienawiścią. Autorka wszystkie te emocje odpowiednio wyważyła, tak że wspólnie tworzyły jedną, niesamowicie spójną i poruszającą całość. Ponadto umiejętne stopniowanie napięcia, poprzez jednoczesne ukazywanie dwóch tak bardzo różniących się miłosnych historii sprawiało, że chociaż były one dosyć schematyczne, to i tak nie mogłam oderwać się od śledzenia dalszych losów bohaterów. I kiedy nie sądziłam, że w tej książce może wydarzyć się cokolwiek więcej, epilog wprawił mnie w lekkie osłupienie i muszę przyznać, że z chęcią poznałabym kontynuację tej historii.
Podsumowując, z pewnością nie jest to niezwykle ambitna lektura, dodatkowo powiela sporo utartych w tym gatunku schematów. Jednak ładunek emocjonalny, którym wypełniona jest ta pozycja wyróżnia ją na tle innych i sprawia, że nie żałuję poświęconego jej czasu.
Okładka tej książki jest... Jasna, co powinno budzić w nas ciepłe odczucia, co do powieści. Widzimy kobietę, najprawdopodobniej Cathy, naszą główną bohaterkę. Oczy ma zamknięte - możliwe, że śpi. Gdy zobaczyłam tą okładkę w mailu, nie mogłam się oprzeć. Przeczytałam opis i... Wydawało mi się, że będzie to kawał dobrej lektury. Jak jednak się okazało? Zaraz się dowiecie. Powracając do okładki, ma ładny grzbiet, bardzo minimalistyczny i na pewno dopasuje się do moich skarbów na półce. Posiada skrzydełka dzięki czemu jest ona pod specjalną ochronę przed uszkodzeniami. Na jednym z nich znajdziemy opinię Corinne Michaels na temat Arsena, a na drugim kilka słów o autorce recenzowanej książki. Co do wydania należy zaznaczyć, że nie spotkałam się z jakimkolwiek błędem w druku czy też literówką. Jest kilka czcionek, dzięki czemu jest nam lepiej rozróżnić kto przejmuje głos narratora oraz jest to delikatny relaks dla oczu. :) Uważam, że skład Szóstego zmysłu spisał się świetnie wydając tę powieść. :)
Przechodząc stopniowo do pióra, jakim posługuje się pisarka... Niewątpliwie jest ona dużym plusem dla całości. Czyta się dość szybko,gdyby nie "ale", o którym w następnym moim akapicie. Asher posługuje się lekkim stylem, przyjemnym, który zdecydowanie się pochłania, a nie męczy. Od razu uprzedzam, że pojawia się tutaj wiele wulgaryzmów, scen dla osób powyżej osiemnastego roku życia. Jeżeli nie lubicie erotyków, czy nawet powieści będącymi częściowo erotykami, to nie ma szans, byście się w tej powieści odnaleźli. Ale do rzeczy. Nie sądziłam, że z taką łatwością przyzwyczaję się do pióro autorki. Może nie jest przesiąknięte jakimiś wartościami, które każdy z nas powinien czerpać garściami, ale pokazuje nam za pomocą tego schematu jak można w łatwy sposób zniszczyć sobie życie. Ostrzega nas, że nie zawsze jest kolorowo i często mając klapki na oczach nie widzimy tego, co istotne... Dlatego uważam, że styl, jakim posługuje się Mia Asher jest na tyle dobry, że warto poświęcić kilka dłuższych chwil tej lekturze, pomimo jednego, rażącego aspektu, jakim jest... Cathy. Tak, główna bohaterka powodowała, że odkładałam na bok tę lekturę częściej niż to chyba było możliwe. Uwierzcie mi, że tak bardzo wkurzającej bohaterki, to ja nie spotkałam. Po prostu... Nie mogłam jej ścierpieć. Czytając tę powieść to właśnie Catherine drażniła mnie i przeszkadzała w czerpaniu wszystkiego, co najlepsze w tej pozycji. Wiem, że to co o niej myślę popiera kilka innych osób. Tak bardzo egoistycznej, samolubnej dziewuchy nie spotkałam. Ponoć była dojrzała... (Ehe, ciekawe z której strony.)
Gdybym miała ja się tak zachowywać, to chyba bym się ze wstydu spaliła, naprawdę. Tak nie przystoi... Owszem, rozumiem jej zachowanie (częściowo), ale dajcie spokój. Nie potrafiłabym grać na dwa życia. Jestem w szoku, że ona tak potrafiła. Że tak długo odrzucała swoje sumienie. Jedyne, co w jej postawie mi się podobało to to, że przyznała się do swych błędów. Szkoda, ze nie od razu, ale lepsze to niż nic. I tak podsumowując jej los- zasłużyła na niego i dobrze jej tak. Jedna z osób, które obserwuje mojego fan page'a napisała, że jest #teamBen. Nie znałam go jeszcze na tyle, by móc należeć do jego grupy, ale z każdą kolejną stronę rozumiałam jej postawę i już tutaj przyznaję, że dołączam do tego grona. Ben to osoba, która nie jest idealna, ponieważ mogła inaczej patrzeć na świat, mimo wszystko moje serce jak i skromna osoba przytuptała do jego teamu. Uważam, że jest to bohater, którego polubi każda z Was. A zależy od natury, kogo wybierzecie Bena czy może Arsena... ...na którym nie chciałabym skupić swej uwagi. Z prostej przyczyny. Padł by ofiarą wielu przymiotników niekoniecznie pozytywnych z mojej strony. O ile Cathy nie bałam się opisać - ponieważ grała pierwsze skrzypce, to... Arsen to typowy facet, który ma jedno w głowie i wszystko inne gdzieś. Aż się we mnie gotuje, jak o nim pomyślę. Reasumując muszę stwierdzić, że Mia po raz pierwszy dokonała czegoś niemożliwego jak przypuszczałam. Zawsze w takich sytuacjach było mi szkoda jednego bohatera, który wyszedł najgorzej na samym końcu. Zawsze gdzieś skrawek serducha został przylepiony do danej postaci. A tutaj? Nic. Tylko Ben się liczył najbardziej ze wszystkich. Cóż poradzić. Mia Asher z pewnością natrudziła się z charakterystyką tych bohaterów, mimo wszystko uważam, że wyszło jej to mistrzowsko - tak, nawet jeśli nie cierpiałam głównej postaci. :)
Emocje. Z początku pojawiała się u mnie zdecydowana złość na główną bohaterkę. Wraz ze stronami, czułam poniekąd ból Cathy (ale tylko w jednej sprawie). Współczułam jej i było mi przykro z powodu tego, co ją spotkało. Ale nic poza tym. Czytając dalej, pojawiało się współczucie dla Bena, złość na Cathy, irytacja i niezrozumienia dla Arsena. Jak tak można? Wiele przymiotników rzucało mi się na myśl gdy czytałam tę historię i chyba cudem jej nie uszkodziłam.
Z nerwów, rzecz jasna. Im było bliżej do końca, coraz więcej emocji się pojawiało, a najczęstszym był ból. Gula w gardle, której nie dało się przełknąć. Nie myślcie jednak, że ta powieść jest tylko i wyłącznie okraszona smutnymi, negatywnymi emocjami. Pojawiają się momenty, w których na naszych twarzach pojawia się uśmiech. Iskierka zazdrości, ponieważ Cathy ma Bena i go nie docenia, a powinna niemal traktować go z czcią, a robi całkiem co innego. Emocje były i je odczuwałam, z wielką irytacją o imieniu Cathy na czele! :D Jest to słodko-gorzka historia o... tak naprawdę naszym życiu. Coś, co zdarzyć się może każdemu z nas i wielu się zdarzyło. Nie jest to coś nierealnego. Często niesłusznie ulegamy impulsom, chwili, danej osobie, a później cierpimy. Nie ranimy samych siebie, ale również innych. Uważam, że Mia Asher pokazała nam skrawek życia codziennego, którego tak często unikamy. Nie chcemy o nich rozmawiać, jeżeli dotyczy on nas, ale jeśli kogoś, kogo nie lubimy - to z miłą chęcią na ten temat dyskutujemy. Możecie powiedzieć, że książka jest do przewidzenia. Ale czy nie warto upewnić się, co się tak naprawdę wydarzy? Co spotka bohaterów za rogiem? Co się stanie gdy odkryją prawdę? Można również wywnioskować z tej powieści coś bardzo ważnego: że brak rozmowy prowadzi do zniszczenia. Totalnego zniszczenia, które później jest ciężko odbudować. Reasumując, chciałabym polecić tę powieść wszystkim, których nie brzydzą wulgarne słowa czy sceny erotyczne. Jest to jedna z historii, która ukazuje wszystkie brudy życia, w których nie ma rozmowy... Wielu z Was może zostać urażonym, ale taka jest prawda. Jak ktoś nie potrafi rozmawiać ze swoją drugą połówką - może spotkać go ten sam los co Cathy. I niekoniecznie musi być to spowodowane tym samym problemem, co u naszej głównej bohaterki. Mimo jednego, wielkiego mankamentu, jakim jest przynajmniej dla mnie główna bohaterka, to warto sięgnąć po powieść. Autorka zadała sobie wiele trudu, by przez coś zwykłego, co wydarzyć się może każdemu - uświadomić nas o postępowaniu, które jest złe. Pokazuje nam konsekwencje złego wyboru w złej chwili. A gdy już raz coś się zniszczy, nigdy nie będzie już takie samo... Zdecydowanie polecam.
Nigdy bym nie przypuszczała, że w przeciągu kilkuset stron lektury mój nastrój będzie się tak bardzo zmieniał, a w przeciągu kilkudziesięciu kartek od smutku i współczucia przejdę do pogardy. Autora ma niezwykły sposób grania na emocjach czytelnika, a jednocześnie przedstawia wydarzenia w taki sposób, że żaden bohater nie wydaje się do końca zły, a jedynie popełnia błędy w wyborach.
Po raz pierwszy czytałam o temacie, który wywołuje publiczne oburzenie, a ja rozumiałam jego różne odcienie. Oczywiście pewne postacie zyskiwały więcej mojej sympatii niż inne. Szczególnie Ben, który okazał się wspaniałym mężczyzną i przyjacielem wzbudził we mnie dużo emocji. Jednocześnie Cathy, mimo bardzo kontrowersyjnych wyborów nie pozwoliła się jednoznacznie potępić. Były pewne kwestie, które popchnęły ją do konkretnych działań.
"Arsen" to podobno najbardziej kontrowersyjna książka tego roku. Muszę się zgodzić z tym stwierdzeniem. Temat zdrady, pokazany z tak wielu perspektyw, przedstawiający motywy, szaleństwo, rozpacz i złamanie drugiej osoby... Nigdy tak dogłębnie nie wchodziłam w psychikę osoby, która posunęła się do tego kroku. Nigdy nie widziałam jak brzydzi się ona sama sobą. Tak wiele emocji, które jest w tej książce i które ona wywołuje sprawia, że jest to niezwykła lektura.
http://www.ksiazkowewyliczanki.pl/2017/11/przedpremierowo-kim-jest-tytuowy-arsen.html
Niezwykła historia o nieszczęśliwej miłości kobiety , która żywi uczuciem obu mężczyzn ,co doprowadza ją do licznych klamstw i pułapek miłosnych . Książka jest bardzo ciekawa i nieprzewidywalna . Do końca niewiadomo ,którą ścieżką podąży bohaterka i jakich wyborów dokona .Książka ta należy do tych , które czyta się jednym tchem . Idealna dla miłośniczek książek o miłości .
Główna bohaterka była irytująca, ale ją rozumiałam... Nie zrozumie jej ten, kto nigdy nie czuł tego, co ona. Zarówno z utratą dziecka, niepewnością życiową jak i... nie będę spojlerować :)
Cathy i Ben są małżeństwem od sześciu lat, a parą od jedenastu. Połączyła ich czysta, szczera i pełna pożądania miłość, która wydawała się czymś oczywistym, czymś na wieki. Z czasem jednak na ich wspólnym życiu pojawiły się rysy. Trzykrotne poronienie sprawiło, iż Cathy nie czuje się już prawdziwą kobietą. Zżera ją rozgoryczenie, czuje się niespełniona a przede wszystkim, pomimo ogromnych starań męża, nie jest w stanie czerpać z niego pociechę. Nie potrafi mu wyjaśnić swoich uczuć, głębi swojego dramatu i rozpaczy. Gdy w jej życiu pojawia się kilka lat młodszy Arsen, Cathy jest na tym etapie swojego życia, kiedy zastanawia się nad celowością ciągnięcia swojego małżeństwa. Przystojny, seksowny pożeracz damskich serc szybko zwraca na siebie uwagę kobiety, która jednak mimo wszystkich jego starań próbuje oprzeć się pokusie zdrady. Pomaga jej w tym wiadomość o następnej ciąży. Budzi się nadzieja i strach. Niestety, macierzyństwo nie jest jej pisane. Co się stanie z tą pełną oczekiwań kobietą, kiedy straci następne dziecko? Czy małżeństwo Cathy i Bena przetrwa? Czy miłość Bena wystarczy, by ukoić ból żony? I jaką rolę odegra tu Arsen?
Takie historie zupełnie nie są w moim typie. Nie przepadam za romansami, a literatura erotyczna to coś, od czego staram się trzymać z daleka. I nie, nie dlatego, że jestem pruderyjna. Zwyczajnie mnie to nie bawi. Dlaczego więc sięgnęłam po taką książkę? Ano chciałam się przekonać co teraz czytają młode kobiety, czym się tak zachwycają. A że miałam taką sposobność, to skorzystałam:) I w sumie się cieszę.
Przede wszystkim "Arsen" to książka mocno grająca na emocjach. Nie da się jej chyba przeczytać bez uczuciowo. Główna bohaterka, pomimo tego, iż jestem w stanie ją zrozumieć, działała mi na nerwy do tego stopnia, że czasami musiałam na chwilę przerwać lekturę, by nie zacząć bluzgać. Autorce świetnie udało się oddać głębię rozpaczy kobiety, której marzenia raz po raz zostają roztrzaskane. Zwątpienie w swoją kobiecość, utrata poczucia wartości, bezcelowość życia bez dziecka, brak zrozumienia u partnera. To nie mogło się skończyć dobrze, zwłaszcza, gdy na horyzoncie pojawił się ktoś, przy kim kobieta może być zwyczajnie sobą. Zrozpaczoną, załamaną, pragnącą pocieszenia istotą, marzącą o zapomnieniu. I Cathy znajduje zapomnienie w Arsenie.
Ben to ideał każdej kobiety, facet, o którym marzymy w szczenięcych latach, snując wizję świetlanej przyszłości z mężczyzną do końca życia noszącym nas na rękach i całującym ślady naszych stóp. Przystojny, troskliwy, kochający i uważający. Świetny kochanek. Zapatrzony w żonę aż do bólu. Każda z nas chciałaby mieć mężczyznę, dla którego byłaby całym światem. Nic więc dziwnego, że zachowanie Cathy, która depcze nasz ideał, budzi w nas nienawiść.
Arsen. Młody, bogaty, rozpuszczony piękniś, który nie zwraca uwagi na to, kogo po drodze zniszczy. Dziewczyny same pchają się do jego łóżka, a on traktuje je instrumentalnie. Bo i czemu nie miałby korzystać, skoro ma okazję. Ten ogierek, sprawiający bardzo zniechęcające wrażenie, z czasem pokazuje swoje inne oblicze. Powiem szczerze, że było mi go mocno żal. Jak zresztą każdej postaci w tej książce. Cała trójka budziła we mnie pod koniec współczucie.
Powieść napisana jest w pierwszej osobie. Większość poznajemy z punktu widzenia Cathy, chociaż jest też kilka rozdziałów, w których możemy zajrzeć w uczucia zarówno Bena, jak i Arsena. Zabieg ten sprawił, że nie byłam w stanie nikogo tu potępić a moje uczucia wahały się pomiędzy niechęcią, zniesmaczeniem a współczuciem i zrozumieniem.
Nic nie można zarzucić kreacji bohaterów. Są żywi, prawdziwi i budzą wiele emocji. Fabuła jest w sumie prosta - ona jedna i ich dwóch. Łatwo się domyślić, jak potoczy się akcja. A mimo tej przewidywalności książka niezmiernie wciąga, dzięki temu, iż autorka świetnie operuje słowem, umiejętnie gra na emocjach i mimo wszystko potrafi zaskoczyć.
Jak nietrudno się domyślić, w powieści znajduje się masa scen erotycznych. Seks wylewa się z kartek i nie jest tylko seksem grzecznym. Niektóre rozdziały buzują dosłownie od soków. Jest delikatnie, spokojnie i czule, lecz przede wszystkim jest porywczo, namiętnie i czasami wręcz niesmacznie. Sporo tu wulgaryzmów, które nie każdemu mogą przypaść do gustu, chociaż są one tak wplecione w fabułę, że nie rażą, wydają się wręcz naturalne.
Jedyne zastrzeżenie jakie przyszło mi do głowy to fakt, iż wszystkie występujące tu postaci są postaciami idealnie pięknymi. Tak, jakby na świecie istniały tylko kobiety zachwycające urodą i budzące natychmiastowe pożądanie, a mężczyźni byli bogami seksu i uosobieniem marzeń kobiety. Dosłownie żadna z postaci nie jest zwyczajną osobą.
"Arsen" mnie zaskoczył, gdyż sądziłam, że będę się przy nim nudziła. Zdecydowanie wiele mogę powiedzieć o towarzyszących mi uczuciach, ale na pewno nie była to nuda. Uważam, że to naprawdę dobra książka w swoim gatunku. To literatura typowo kobieca, nastawiona na emocje, dająca kilka godzin rozrywki. Polecam kobietom, które lubią w trakcie lektury przeżywać emocjonalne burze połączone z dużą dawką dobrze napisanej erotyki.
"Arsen" to książka, którą już od dawna pragnęłam poznać. Spodziewałam się prawdziwej emocjonalnej petardy? Czy moje oczekiwania zostały spełnione? Zdecydowanie!
Mia Asher nakreśliła bowiem absolutnie odurzającą historię, która gra na najczulszych strunach wrażliwości, trafia do najmroczniejszych zakamarków ludzkiego serca i funduje nieopisane tortury emocjonalne, które z każdą kolejną stroną miażdżą jeszcze mocniej! To jeden z tych hipnotyzujących rollercoasterów, obok którego nikt nie będzie w stanie przejść obojętnie. To książka, jak i bohaterka, które albo się kocha, albo nienawidzi całą duszą!
Powieść nakreślona jest wyjątkowo plastycznym, przyjemnym piórem, dzięki czemu czytelnik płynie po kolejnych stronnicach z wypiekami na twarzy, z zapałem chłonąc słowa, wyczekując następnych, przyprawiających o szybsze bicie serca, powalających zwrotów akcji. "Arsen" to niesłychanie angażująca, drapieżna, wywołująca masę skrajnych emocji opowieść, jaką nie sposób się delektować.
Ciekawość, jak dalej potoczą się losy tego błyskotliwie nakreślonego trójkąta miłosnego staje się na tyle silna, że przerwanie lektury oznacza istne katusze. Tak, to zdecydowanie jedna z tych historii, które połyka się na raz, a następnie przeżywa całym sobą, jeszcze długo po zakończonej lekturze.
Kreacje bohaterów wypadły po prostu mistrzowsko! Nakreślone postacie są nietuzinkowe, wielowarstwowe, jak najbardziej prawdziwe. Ich postawy wywołują wiele łez, wzruszeń, ale i zaskoczenia czy gniewu. Czy ból i strata potrafią zniszczyć człowieka i miłość, którą żył? Czy po przekroczeniu limitu cierpienia, pozostaje po ans pusta skorupa? I czy za uleczenie warto zapłacić każdą cenę?
Przenikający strach i ból, wielowymiarowe, niebanalne postacie, gorący, nietypowy trójkąt miłosny, obezwładniające pożądanie, silniejsze niż głos rozsądku i dynamiczna akcja, spędzająca sen z powiek! Przygotujcie się na zniewalającą emocjonalną, pełną skrajnych doznać petardę, która was uzależni niczym najsilniejszy narkotyk. Polecam całym sercem!