Adaptacja wydanej w 1820 roku powieści historycznej Waltera Scotta, uważanej za jedno z jego najpopularniejszych dzieł, będącej kwintesencją opowieści o rycerskości. Akcja powieści rozgrywa się w XII-wiecznej Anglii. Jej głównym bohaterem jest Wilfred z Ivanhoe, anglosaski rycerz w opanowanej przez Normanów Anglii. Pojawia się w niej również legendarny banita, Robin Hood. Sto lat po bitwie pod Hastings, po której Wilhelm Zdobywca objął tron Anglii, w królestwie Sasów i Normanów trwają walki o wpływy. Cedric z Rotherwood, zwany Saksonem, chce przywrócić na tron rdzennego króla, Athelstane z Coningsburgh, dając mu za żonę swoją przybraną córkę Lady Rowenę. Ona jednak sprzeciwia się temu związkowi, ponieważ jest zakochana w Wilfredzie d'Ivanhoé, synu Cédrika... Opublikowany w 1819 roku ,,Ivanhoé" pozostaje jedną z najlepiej sprzedających się powieści na świecie. Autorem scenariusza tej adaptacji jest związany przez wiele lat z Disneyem włoski scenarzysta Stefano Enna, natomiast rysunkami zajął się również pochodzący z Włoch Stefano Garau, który ilustruje także albumy z serii ,,Świat mitów".
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 2022-11-23
Kategoria: Komiksy
ISBN:
Liczba stron: 48
Tytuł oryginału: Ivanhoe
Średniowieczny klimat. Bohaterowie zapadający w pamięć. Fabuła, która wciąga. Czy trzeba czegoś więcej, by się dobrze bawić przy lekturze?
Ok, na początek muszę to przyznać. Książka była przewidywalna. O pojawieniu się Ivanhoe wiedziałam wcześniej niż inni bohaterowie. I do tej pory nie mogę pojąć, jak inni się nie domyślili, że Ivanhoe jest wśród nich. Podobna rzecz ma się do Czarnego Rycerza, czy pełnego tajemniczego łucznika.
Wilfryd Ivanhoe - tytułowy bohater to osoba idealna, do której ma się wysokie oczekiwania. Opisywana jest jako ktoś wspaniały, szlachetny, wręcz ideał. Jest dobry nawet w stosunku do osób, które należą do niewiernych, co jest trochę dziwne, trochę piękne i wspaniałe.
Ivanhoe to rycerz idealny, a ja lubię takich ideałów. Dlatego też polubiłam go. Jednak to nie ta postać sprawiła, że książka mnie przez kilka dni zabawiała. Nie jestem pewna, czy nie przerwałabym opowieści, gdyby nie dwójka pobocznych bohaterów. Bohaterów, którzy sprawiali, że człowiek sam do siebie się uśmiechał. Bohaterów, którzy pokazali, czym jest wierność i przyjaźń. Bohaterów, którzy mieli w sobie wielką mądrość.
Gurth i Wamba, bo o nich mowa, są duetem doskonałym. Świetni przyjaciele, wierni, a przede wszystkim umiejący działać w trudnych sytuacjach.
Wamba to błazen. Tyle tylko, że błaznem jest w oczach innych bohaterów, podczas gdy każdy czytelnik z pewnością zauważy, iż nie taki z niego głupiec jaki się każdemu wydaje. Gurth to pastuch świń. Przy tym zadaniu przeważnie towarzyszył mu Wamba. Razem rozmawiali, razem się śmiali i razem służyli Cedrikowi. Każdy w taki sposób, w jaki kazały mu jego obowiązki.
Cedryk to człowiek uparty, wybuchowy, ale i kochający swoją ojczyznę. To postać, o której rozpisywać długo nie warto.
Za to Rebeka. Cudna Rebeka. Żydówka, która potrafiła leczyć. Kobieta piękna. Tak piękna (a może nawet i bardziej) jak Rowena - druga postać kobieca, którą może poznać.
Rebeka żyje w zgodzie swoją religią. Ma zasady i nawet w obliczu śmierci nie wyrzeknie się z nich. Rebeka jest postacią, której się nie zapomina. Tak jak i o Brianie de Bois-Guilbert. Ten człowiek jest w stanie pokazać, co może z człowiekiem zrobić uczucie. To bohater pełen sprzeczności. Czarny charakter, który znowu nie jest taki zły. Człowiek, który wydaje się prawdziwy.
Jest jeszcze jeden bohater, o którym chciałam coś napisać. Tajemniczy łucznik, który bardzo przypomina pewnego bohatera...a być może i jest tym bohaterem. Jako, że niedawno czytała książkę o tym bohaterze, od razu mi go przypominał... i jakbym wiedziała wcześniej, że znajdę go w "Ivanhoe" to chyba już dawno przeczytałabym tą lekturę. :)
Książkę dość długo czytałam. Ona ma taki styl. Choć fabuła jest prosta, treść nie jest zaskakująca, to przez długie i momentami nudne opisy, książka po prostu się ciągnęła. Dla dialogów, przy których dobrze się bawiłam (Wamba, Gurth), dialogów, które oczytałam z ożywieniem (wszystkie z Rebeką) nie żałuję ani minuty spędzonej przy lekturze. Niemienia to jednak mojego odczucia. Książka bywała nudnawa, ale była także ciekawa. Takie ot, dwie sprzeczności, które tylko z pozoru się wykluczają, bowiem tak naprawdę jedna książka może być i taka i taka - w zależności od fragmentów, o których mówimy.
Kraków dawna królewska stolica Polski to jedno z najchętniej odwiedzanych miejsc w naszym kraju. W 16 rozdziałach zamieściliśmy 440 fotografii współczesnych...
Najlepszy na rynku, kompletny podręcznik dla przyszłych motocyklistów. Pozwala poznać i przyswoić zasady ruchu drogowego oraz podstawowe informacje na...
Przeczytane:2022-12-21, Ocena: 2, Przeczytałem,
PopKulturowy Kociołek:
Oryginalna powieść wydana w 1820 roku to epos rycerski, w którym autor pokusił się o poruszenie kilku ciekawych i zarazem dosyć skomplikowanych wątków. Głównym bohaterem dzieła jest anglosaski rycerz Wilfred z Ivanhoe, który żyje w kraju opanowanym przez Normanów. Pomiędzy obiema stronami dochodzi do coraz częstszej i brutalniejszej walki o wpływy i władzę. Marzeniem części ludzi jest ponowne osadzenie na tronie prawowitego króla. Środkiem do tego ma być wydanie Roweny (córki Sir Cedrica z Rotherwood) za Athelstana z Coningsburgh. Młoda dama sprzeciwia się jednak woli ojca, bo jest mocno zakochana (z wzajemnością) w Wilfredzie. Oboje z nich muszą więc zmagać się z licznymi przeciwnościami losu, jeśli chcą być razem. Niektóre podjęte przez nich decyzje mogą mieć jednak wpływ na przyszłość ukochanego kraju.
Walter Scott w swoim wybitnym dziele nie skupiał się tylko na wymienionym wątku romantycznym. Na ponad 400 stronach książki ukazał on również czytelnikowi dość złożony obraz XII-wiecznej Anglii. Miejsca, gdzie brudna polityka, pieniądze, walka o władzę i wpływy były czymś naturalnym i codziennym. Tak samo, jak rosnąca nienawiść mieszkańców do Normanów, którzy uważali się za lepszych od innych. Obok tego nie zabrakło tu również wątków religijnych (podsycanie sporów i nienawiści przez Kościół) czy różnego oblicza „rycerskości” (od poświęcenia dla dobra kraju po oportunizm i dbanie tylko o własne potrzeby).
Pomimo niewątpliwego talentu scenarzysty i jego najlepszych chęci, nie udaje się tutaj przełożyć głębi powieści na komiksowe realia. Jest to wręcz niemożliwe, biorąc pod uwagę mocno ograniczoną ilość miejsca. Na czterdziestu ośmiu stronach Włoch ledwie prześlizguje się po ważniejszych wątkach, sporą część z nich zwyczajnie pomijając. Najbardziej widoczne i problematyczne będzie to dla kogoś, kto miał przyjemność czytać oryginalną powieść. Nawet jeśli nie miało się do tego okazji, a jest się fanem komiksu historycznego, to scenariusz tego albumu nie będzie w pełni satysfakcjonujący. Klimat jest bowiem tu dość umowny, kolejne sceny zbyt szybko po sobie następują, a postacie są zwyczajnie płaskie.