15 blizn

Ocena: 4.14 (7 głosów)

Mistrzowie krajowej i zagranicznej sceny horroru w najlepszej formie!
Piętnaście opowiadań, które pochłaniają bez reszty.
Są jak żywy organizm, infekujący strachem i trwogą.

Ten jedyny w swoim rodzaju zbiór zawiera nigdy wcześniej niepublikowane w Polsce teksty największych sław literackiej grozy, wśród których znalazły się te nagradzane najbardziej prestiżowymi nagrodami i filmowane.

Zróżnicowane tematycznie, długo wyczekiwane, szargające nerwy, pozostawią na Was blizny!

Informacje dodatkowe o 15 blizn:

Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2011-09-26
Kategoria: Opowiadania
ISBN: 9788376741369
Liczba stron: 423
Język oryginału: polski, angielski
Tłumaczenie: Czartoryski Bartosz, Kiszela Marcin

więcej

POLECANA RECENZJA

Kup książkę 15 blizn

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

15 blizn - opinie o książce

Avatar użytkownika - ewaboruch
ewaboruch
Przeczytane:2016-01-10, Ocena: 5, Przeczytałam, coś mocniejszego,
Zbiór 15 opowiadań, które wciągną, ale jednocześnie mogą z lekka wystraszyć. Jak w tego typu opowiadań można spotkać zombie, duchy, czy ufo, ale częściowo pokazane są te historie realistycznie. Nie nastawiałam się do tej książki optymistycznie, ale jestem mile zaskoczona jej treścią.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Dizzy
Dizzy
Ocena: 4, Przeczytałam,
Kolejna świetna antologia, w której mieszają się różne style, klimaty i motywy. Ba! Nawet czarny humor znalazł tu dla siebie miejsce! Moje serce zdobyło opowiadanie "Mściciel Krwi" Łukasza Śmigiela. Myślę, że tutaj każdy znajdzie coś dla siebie. ;)
Link do opinii
Avatar użytkownika - InezStanley
InezStanley
Przeczytane:2017-11-06, Ocena: 6, Przeczytałam, Rok 2017,

Zbiór opowiadań… 

Polski horror w kołysce!!!!!!!!!!

Rzut oka na okładkę i pierwsza myśl: wygląda obiecująco. Nieco kiczowata, lecz całkiem klimatyczna grafika, sporo znanych nazwisk twórców zagranicznych i krajowych, słowem: zapowiedź antologii, przy której kolana będą klekotać, zimna gula podejdzie do gardła, zaś zwieracze będą trzymać się ostatkiem sił. Tyle teorii. Jak natomiast przedstawia się praktyka? No cóż... może miałem zbyt wygórowane oczekiwania względem 15 blizn (zapewne efekt lektury kilku naprawdę znakomitych zbiorów opowiadań), jednak fakty są takie, że największa blizna, jaką pozostawiła po mnie tak książka, to szrama na mózgu i płacz za zmarnowanym potencjałem na świetnego składaka... 
Co zaskoczyło mnie w tym zestawieniu? Obecność tylko jednej kobiety, wśród całej gromady mężczyzn. Jak widać, parytety do literatury grozy jeszcze nie dotarły.
Olbrzymim atutem „15 blizn” i jednocześnie czynnikiem, który przekonał mnie do książki, jest różnorodność opowiadań. Choć należą do gatunków jakimi są thriller i horror, to historie w nich przedstawione różnią się od siebie diametralnie poprzez przybranie różnych konwencji. Nie znajdzie się czytelnik, który nie znalazłby tutaj czegoś dla siebie, bo jest tu w zasadzie wszystko – trochę z powieści obyczajowej, trochę z fantastyki, szczypta humoru. I nade wszystko dla zwolenników książek przy których można się bać, przy większości opowiadań dosłownie można nabawić się bruksizmu i poobgryzać paznokcie, łącznie z tymi w nogach! I nie jest to z mojej strony przesada, bo wizje stworzone w opowiadaniach mogą przyprawić niejedną osobę o prawdziwy zawrót głowy i pozostawić w nim na jakiś czas lęk. 
Ale dość mędrkowania – czas przejść do rzeczy najważniejszej: samych tekstów. Spójrzmy więc, jakież to blizny pozostawili zgromadzeni w antologii autorzy...

Na dzień dobry mamy Pokój z widokiem na koniec Dawida Kaina. Z początku wybór tego tekstu na otwarcie wydał się nietrafiony: to historia człowieka, który osiągnął sukces, lecz czuje się absolutnie pusty w środku. Ot, dylematy zdegenerowanego burżuja. Jednak im dalej w las, tym lepiej: wstępna skrajność bohatera przegrywa z całkiem niezłymi opisami i rosnącym uczuciem napięcia, jakie towarzyszy czytelnikowi wraz z odkrywaniem „prawdy” o pokoju. Tekst nie wybijałby się jednak poza przeciętność, gdyby nie pointa: niejednoznaczna, ciekawie rozegrana, nieco schizofreniczna. Ta ratuje całość. Gorzej sprawa wygląda z Tuż za tobą Ramseya Campbella. Pisarz sięga tutaj po sprawdzony patent nawiedzonego budynku (Lśnienie się kłania), za miejsce akcji obierając szkołę – placówkę samą w sobie budzącą strach. Niestety, historia zemsty zza grobu i niszczycielskiego wpływu zmarłych na życie rodziny nie powala – głównie ze względu na straszliwe przejaskrawienie postaci i kulejącą logikę. Szkoda tym bardziej, że miejscami autorowi udaje się wytworzyć jako takie napięcie oczekiwania na to, co nastąpi za chwilę.

Wrażenie robi natomiast tekst Pawła Palińskiego Czym jest jasnookie dziecko? Pomysł na fabułę zalatuje nieco Cronenbergiem, ale został doprawiony odrobiną mistycyzmu; bohaterowie – co prawda dość jaskrawo sobie przeciwstawieni – skonstruowani są jednak tak, by igrać z oczekiwaniami czytelnika (choć moim zdaniem pisarz nieco zbyt szybko odkrywa karty Monroe’a). Autorowi udało się zbudować napięcie, które rośnie z każdą chwilą, rozbrzmiewając pod czaszką wciąż powtarzanym pytaniem co teraz będzie?; należy dodać do tego jeszcze dobry styl, pełen plastycznych opisów, nawet jeśli momentami lekko egzaltowanych i wydumanych. Dla mnie – zdecydowanie jeden z lepszych i ciekawszych tekstów w zbiorze. Dobry poziom podtrzymuje pełna czarnego humoru Opowieść z Owczej Łąki Jacka Ketchuma – opowiadanie, które w skrócie można nazwać „horrorem nieudacznika”. Brak tu wątków paranormalnych: zostaje nam przedstawiona historia odstręczającego faceta, wyróżniającego się głównie tym, że wszelkie nieszczęścia walą mu się na głowę, on zaś ani na moment nie traci umiejętności nokautowania świata swoją ironią i nieposkromionym sarkazmem (sposób, w jaki Stroup rozprawia się z konwencjonalnymi zwrotami ma w sobie socjopatyczny urok). Ketchum bawi się literaturą, żartuje z grafomanów, wydawców i siebie samego, potrafi też napisać zarówno niezły dialog, jak i świetny opis. Jedyne, co mi nie pasowało w czasie lektury, to tłumaczenie – trudno orzec, czy to kwestia oryginalnego tekstu, ale miałem wrażenie, że tłumacz specjalnie wybiera do utworu co wulgarniejsze epitety i określenia (ten sam problem zauważyłem także w Matce Edwarda Lee). Rozumiem, że teksty z nurtu exploitation rządzą się swoimi prawami, ale mimo wszystko wypadałoby wziąć poprawkę na nasz język, który w kwestiach opisu sfery erotyki jest żałośnie ubogi i wulgarny.

Zasiedlenie Roberta Cichowlasa nie zrobiło juz na mnie takiego wrażenia, choć przyznam, czytało się je całkiem przyjemnie. Ów mariaż horroru i SF nie poraża może oryginalnością pomysłu, ale całkiem niezły styl autora w pewien sposób to rekompensuje. Mam też wrażenie, że – poprzez użycie wątku biblijnego w tekście – jego wartość nie leży w tym co zostało napisane, ale raczej w tym, co implikuje. Taka trochę zajawka czegoś ciekawszego. Nie da się tego powiedzieć o opowiadaniu Grahama Mastertona Korzeń wszelkiego zła. Stary wyjadacz eksploruje tutaj temat demonów i opętań, ale sposób w jaki to czyni nie budzi jakichś żywszych emocji. Raz, że sama opowieść jest dość sztampowa (i lepiej prezentuje się w wersji rysunkowej z Piekielnych Wizji, z grafiką Krzysztofa Ostrowskiego), dwa, że jej zakończenie jest przewidywalne i mocno naiwne, zwłaszcza w swym zachodnio-europejskim uwielbieniu dla idei wolności, tolerancji i równości. Sytuację trochę – ale tylko trochę – poprawia Stefan Darda i jego Spójrz na to z drugiej strony. Głównym problemem tego tekstu – skądinąd całkiem sprawnie napisanego, jeśli chodzi o język – jest jego przeładowanie: telepatia, szalony morderca, zemsta za nieznane czyny, duchy, a do tego jeszcze rozpad rodziny – w ten barszcz wrzucono za dużo grzybów. Na dodatek Darda na własne życzenie niweczy napięcie, jakie udaje mu się zbudować: nie dość, że nie wiadomo po co zmienia w miarę realistyczne opowiadanie w opowieść o duchach, to jeszcze momentami gdzieś gubi się logika – czytając Spójrz na to z drugiej strony, można dojść do wniosku, że niemal każdy sąsiad podgląda głównych bohaterów, zna ich zwyczaje i w odpowiedniej chwili przybędzie na ratunek, niczym królik wyciągnięty z kapelusza.

Matka Edwarda Lee to mocny strzał między oczy: mamy ostry język, sporo seksu, nieco obrzydliwości, trochę tajemnicy... i w zasadzie to tyle. Oto w małym miasteczku pojawia się beczka z dziwną substancją, a potem... potem jest zabawa, włącznie z obciąganiem w samochodzie i czarną mazią wylewającą się z pochwy. Nie da się ukryć, że momentami Matka jest niesmaczna, czy nawet obrzydliwa, ale poza tym w zasadzie nie wywołuje jakiś głębszych emocji. Co najwyżej każe się zastanowić, czemu w amerykańskich opowiadaniach to zazwyczaj kobieta zwala mężczyźnie piekło na łeb. Nie powala także Amator Kazimierza Kyrcza Jr. – chyba najsłabszy z polskich tekstów. Niby wszystko jest w porządku – rośnie napięcie, spirala nienawiści kręci się w najlepsze, po czym w finale mamy kolejnego królika z kapelusza, pojawiającego się ex machina. Zapewne miał to być element zaskoczenia, ale moim zdaniem takie rozwiązanie położyło tekst zupełnie. I to nawet mimo odwołań filmowych. Zaś Terapeuta Morta Castle’a... według mnie tego opowiadania nie powinno tu być, a jeśli już – nie w takim kształcie. Zaprezentowana historia to dobry materiał na opowiadanie łączące horror z powieścią obyczajową, tyle że Castle zupełnie tego nie wykorzystał. Zamiast zatopić się w rozmyślaniach bohatera i obserwować jego powolny rozpad, zaserwował małą prezentację przywiązania Amerykanów do wszelkiego rodzaju terapeutów, na dodatek z nieco zwietrzałą puentą. 
Ale tę przeprawę przez dolne stany średnie w całości rekompensuje Aleksandra Zielińska w opowiadaniu Ostatnie kuszenie Ewy Betulew, w którym można zauważyć silne inspiracje Mistrzem i Małgorzatą, choć Woland Zielińskiej jest bardziej skłonny do stosowania środków wpływu bezpośredniego. Tekst jest nieco absurdalny i odrealniony, zupełnie jakby prezentowany w nim Kraków znajdował się po drugiej stronie lustra, w którym tylko ludzkie ułomności są niezmienne. Pisarka przy pomocy lekko oldscholoowego diabła pokazuje, że pycha i bezwzględność nigdy nie przemijają, zaś człowiek był i będzie istotą podatną na wątpliwości i pokusy. Jest to niewątpliwie jedno z moich ulubionych opowiadań w zbiorze, choć z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu lekko zdystansowany styl i niektóre pomysły, przypominające wystudiowany, surrealistyczny obraz. Pozytywne wrażenie pozostawia po sobie również kolejny tekst – Ménage à Trois F. Paula Wilsona. Zamknięty w ramę opowiadania kryminalnego, okazuje się świetnie napisaną historią młodego mężczyzny pracującego u pewnej ekscentrycznej i tajemniczej starszej kobiety, w której posiadłości zaczynają się dziać rzeczy dziwne i trudne do ogarnięcia rozumem. Pomysł nie nowy, ale autor całkiem nieźle dozuje napięcie, rozgrywając konflikt między starą panią Gati a młodym dozorcą, aż do zaskakującego finału. Pisarz całkiem dobrze radzi sobie także z językiem – nie ma tu niepotrzebnego seksu czy nadmiernej przemocy, a tylko gęstniejąca atmosfera. 
Ciepłe odczucia żywię także do Końca Miasta Jacka M. Rostowskiego – opowiadania sprawnie napisanego i całkiem klimatycznego. Historia „dyskusji” dwóch aniołów jest nieco zamotana (zwłaszcza, gdy nie czytało się pierwszej części, zamieszczonej w 11 cięciach), ale potrafi zaciekawić pomysłem – choćby tym dotyczącym natury konfliktu, opierającego się na czymś więcej niż podział czarne – białe. Średniaczek, ale mocny.

Wreszcie dwa opowiadania, które wydały mi się niezwykle ciekawe, choć z odmiennych powodów. Twitterowanie z Cyrku Umarłych Joe Hilla – zgodnie z tytułem – jest napisane w formie... wpisów z twittera. Dziwne? Ano dziwne, ale sprawdza się całkiem nieźle. Tekst rozwija się powoli, ale sukcesywnie, atmosfera gęstnieje, a wraz ze strachem rośnie poziom groteski – ale cóż się dziwić, skoro chodzi tu o cyrk z umarlakami? Autor ładnie wygrywa konflikt między racjonalnością ludzi epoki Facebooka i kina zombie a namacalną grozą. Przy okazji uchyla sobie także malutką furtkę à propos zakończenia: czy to wszystko zdarzyło się naprawdę? A może to jakiś chory rodzaj reklamy? Tu już trzeba się samemu przekonać – zwłaszcza, że opowiadanie jest dobrze napisane, i zawsze może służyć jako argument za twitterowaniem. W końcu zombie mogą być wszędzie, prawda?

Łukasz Śmigiel zaprezentował z kolei Mściciela krwi – opowiadanie należące do uniwersum Decathexis i opowiadające o kolejnej sprawie detektywa Doomsday’a Capelbota. W moim przekonaniu może powalczyć z Ostatnim kuszeniem Ewy Betulew i Opowieściami z Owczej Łąki o miano najlepszego tekstu w antologii. Jako jeden z nielicznych Śmigiel podszedł do sprawy z poczuciem humoru: zaserwował groteskową wizję świata opartego na kulcie cierpienia i śmierci, wrzucił doń detektywa przypominającego monstrum Frankensteina (tylko brzydsze), doprawił to zwrotami akcji, makabrycznymi zagadkami, czarnym humorem i niezłymi dialogami, potem wstawił do piekarnika i podał czytelnikowi na talerzu zabawną, trzymająca w napięciu opowiastkę o tym, że kobiecy powab potrafi być wyjątkowo niebezpieczny. Bardzo dobre zamknięcie zbioru.
Będę patriotką lokalną. Palmę pierwszeństwa przyznam polskim pisarzom, zwłaszcza opowiadaniom które wyszły spod pióra Stefana Dardy i Pawła Palińskiego, i które na łeb na szyję pobiły mistrzów gatunku zza oceanu. Nieporozumieniem byłoby streszczanie przeze mnie samych opowiadań, ale muszę choć w zarysie przedstawić, co tak bardzo urzekło mnie w tych historiach. „Spójrz na to z drugiej strony” Dardy, to historia ukazująca niezwykłą siłę umysłu i zdolności paranormalnych. Jednocześnie po mistrzowsku stopniowane jest tu napięcie, a jego kulminacja przypada w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Z kolei opowiadanie Pawła Palińskiego kilkakrotnie spowodowało, że oczy wyszły mi z orbit. Jest niezwykle mocne. „Czym jest jasnookie dziecko”, to jedna z tych mrocznych historii, która zapada w pamięć, choć chętnie byśmy się jej stamtąd pozbyli. Koszmarne wizje i niedomówienia, to sposób w jaki autor dosłownie zniewala czytelnika. Bo najstraszniejsze jest to, co niedopowiedziane. A najsmutniejsze, że opisywane przez Palińskiego rzeczy mogą przydarzyć się naprawdę…

To, że według mnie te dwa opowiadania pozostawiły w tyle pozostałe, nie oznacza wcale, że reszta to „parszywa 13-tka” (parafrazując tytuł popularnego filmu). Nie, zdecydowanie nie! Znajdziemy tu m.in. historie kontrowersyjne, z pogranicza bulwarowych, ale i stylizowane na obyczajowe. Jest science-fiction, opowieść paranormalna, gatunków do wyboru do koloru. Niektóre nie stronią od wulgaryzmów, inne ociekają seksem, czasem perwersją, część ma niezwykle przygnębiający wydźwięk, jeszcze inne pomimo iż są opowiadaniami grozy wywołują salwy śmiechu. Jest masa obrzydliwości i zniesmaczenia (Robert Cichowlas „Zasiedlenie”), wątki z pogranicza okultyzmu i dawnych wierzeń (Masterton), jest i kryminał. Ogólnie mówiąc dla każdego coś (nie)miłego. Wszystkie jednak udowadniają jedną tezę, mianowicie, że upiory tkwią w nas. W naszej psychice, nigdzie indziej, rodzą się i dojrzewają wszelkiej maści lęki, fobie, upiory, czy widma. I to w naszych głowach kształtujemy dziwaczne obrazy, niejednokrotnie przenosząc ten zdeformowany obraz na innych ludzi.

I jeszcze jedno, myślę że ważne odkrycie dla osób, które nie znoszą piłki nożnej i drżą na samą myśl o zbliżającym się Euro. Zapraszam do lektury „Opowieści z oślej łączki” Jacka Ketchuma, by zobaczyć jak w niekonwencjonalny sposób pozbyć się problemu, jakim jest konieczność współuczestniczenia w oglądaniu meczów w barach. Ta cenna wiedza przyda się każdemu zdeklarowanemu wrogowi futbolu, jednak wykonanie musi podjąć na własne ryzyko. Bo zdemaskowany, gwarantuję, straci niejeden ząb z ręki, czy pięści rozwścieczonych kibiców.
15 blizn to rzecz straszliwie nierówna: obok tekstów znakomitych mamy też ledwie przeciętne lub słabe; ciekawe pomysły i gra ze schematem sąsiadują ze sztampą i mizernością. W efekcie trudno jednoznacznie ocenić tę antologię. Na pewno sięgną po nią miłośnicy literatury grozy (zwłaszcza, że opowiadania są nie tylko świeże, jeśli chodzi o datę powstania, ale także wcześniej w Polsce niepublikowane), pytanie tylko czy osoby, które czytają horrory od święta, także? Jakoś w to wątpię. Mimo wszystko umiarkowanie zachęcam do lektury, jako że w moim odczuciu liczba tekstów in plus przewyższa tą in minus. Czy to wystarczający powód do zakupu – zdecydować musicie już sami.

Gorąco polecam lekturę „15 blizn” każdemu czytelnikowi, który ukończył 18 rok życia. Warto. 

Fantastyczny zbiór opowiadań grozy! Czytając każde z nich czułam gęsią skórkę. To fantastyczne, że kilkunastu autorów może stworzyć takie spójne i trzymające w napięciu dzieło. Jestem zachwycona i z pewnością nie raz sięgnę po taką antologie strachu! Polecam każdemu, kto lubi się bać!

Link do opinii
Avatar użytkownika - dunia20002
dunia20002
Przeczytane:2016-07-03, Ocena: 1, Przeczytałam,
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy