Przeszłość, która ją prześladuje.
Przyszłość, której się boi.
Mężczyzna, o którym nie może przestać myśleć.
Emily jest młodą, atrakcyjną kobietą. Wydawałoby się, że niczego jej nie brak. Sama jednak uważa, że nie ma już dla niej nadziei i że nie zasługuje na miłość. Postanawia odebrać sobie życie.
Skaczącą z mostu kobietę dostrzega Derek i rzuca się jej na ratunek. W szpitalu próbuje dowiedzieć się o niej więcej, jednak niedoszła samobójczyni ucieka, nie zostawiając po sobie żadnego śladu.
Po roku spotykają się znowu. I tym razem to Emily ratuje Dereka. Po wszystkim próbuje zniknąć, jednak ocalony mężczyzna ma inne plany. Rozpoczyna się gra niedomówień, wzajemnego przyciągania i odpychania...
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2020-04-21
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 328
Poprzednią powieść autorki czytałam w zeszłym roku. Gwiazdy nadziei nie zachwyciły mnie jakoś specjalnie, ale nie mogę też napisać, że była to zła pozycja. W tym roku postanowiłam sięgnąć po kolejną książkę I. M. Darkss i dać jej szansę. Jak wyszło?
Emily próbuje odzyskać życiowy pion po rozstaniu ze swoim poprzednim partnerem. Ze strachu przed powrotem okrutnej przeszłości i z braku nadziei na miłość i lepsze życie, postanawia popełnić samobójstwo. W ostatniej chwili dostrzega ją Derek, który natychmiast rzuca się kobiecie na ratunek. W szpitalu próbuje dowiedzieć się czegoś więcej o niej samej i powodach takiego kroku. Jednak Emily ucieka, pozostawiając tę sprawę za sobą. Po upływie roku ponownie się spotykają. Tym razem to kobieta rusza na ratunek Derekowi. Po tym planuje ponowne zniknięcie, ale mężczyzną tym razem nie daje jej uciec. Czy między nimi nawiąże się nić wzajemnej sympatii?
Standardowo rozpocznę od bohaterów. Emily była postacią całkiem sympatyczną, która naprawdę da się lubić, jednak ja liczyłam na zdecydowanie więcej uczuć, które do niej poczuję. Oprócz sympatii dało się odczuć tylko współczucie względem niej, ponieważ to, co przeszła, było straszne. Najgorszemu wrogowi nie życzyłabym czegoś takiego. Nie dość, że były partner okazał się gnojkiem, to jeszcze rodzina nie była zbyt przyjazna... Tak, Emily to zdecydowanie bohaterką dramatyczna.
Derek, czyli właściwie drugi główny bohater powieści to mężczyzna również po wielu przejściach, a obecnie wykonujący zawód psychologa. Szczerze mówiąc po kilku dniach od skończenia tej pozycji, nie wiem co mam o nim myśleć. Z jednej strony został dobrze wykreowany i nawet go polubiłam, ale z drugiej... Coś mi chyba w nim niezbyt zagrało.
Zanim też przejdę do plusów tej historii, muszę wspomnieć o minusie, który bardzo rzucał mi się w oczy. Wiem też, że dla niektórych może to być już takie przyczepianie się do najmniejszych elementów, no ale muszę to zrobić. Relacja Dereka i Emily byłaby jak najbardziej pozytywna i mogłabym im bez przeszkód kibicować, gdyby nie fakt, że on przez chwilę był jej psychologiem. Wydało mi się to trochę niezdrowe, że psycholog wchodzi w relację ze swoją pacjentką i mogę porównać tego typu “związek” do tego między nauczycielem a uczennicą/uczniem.
Na pierwszy plan wychodzi jednak wątek depresji oraz toksyczności w związku. Jest on bardzo dobrze zarysowany oraz przedstawiony. Podczas lektury czułam wszystkie emocje, które targają główną bohaterką w związku z różnymi wydarzeniami z jej życia, więc już przy tym autorka dostaje ode mnie ogromnego plusa. Czytając tę powieść, nie czułam też, że główny wątek został potraktowany po macoszemu, a to nie lada umiejętność, by wywołać takie “zaspokojenie” czytelnicze pod względem pojawiających się wątków.
121 łez czytało mi się znacznie przyjemniej niż poprzednią powieść autorki. Tutaj bez przeszkód wczułam się w tę historię, chłonęłam wszystko całą sobą, a także autorce udało się wywołać u mnie łzy wzruszenia. Jeżeli w takim tonie zostanie napisana następna powieść I.M. Darkss, to z pewnością po nią sięgnę.
Jest to książka poruszająca piekielnie trudny temat, ale tak jak pisałam wyżej, nie został on tylko wspomniany, ale bardziej rozbudowany. Styl autorki również jest bardzo przyjemny, a książkę czyta się w ekspresowym tempie. Jak więc widać, moje drugie spotkanie z autorką wyszło bardzo dobrze, a powieść tę mogę z czystym sercem polecić wszystkim tym, którzy lubią powieści obyczajowe oraz dramaty.
Przychodzę do Was z recenzją książki, która okazała się dla mnie bardzo dużym zaskoczeniem. Wydawało mi się, że książka „121 łez” będzie przyjemną obyczajówką, jednak autorka zaskoczyła mnie zupełnie.
Poznajemy historię Emily, młodej studentki medycyny. Jest młoda, atrakcyjna i mogłoby się wydawać, że niczego jej nie brakuje. Jednak młoda kobieta nie widzi dla siebie nadziei, nie zasługuje na miłość i postanawia popełnić samobójstwo, z którego ratuje ją Derek. Mężczyzna próbuje dowiedzieć się czegoś o Emily, jednak ta ucieka ze szpitala.
Po roku Emily ratuje z wypadku chłopca i jego brata, którym okazuje się Derek. Tym razem mężczyzna nie ma zamiaru znów pozwolić jej uciec. Emily posiada tajemnice, której nie chce wyjawić. Zaczyna się gra pełna niedomówień.
121 łez to książka przepełniona emocjami. Głowna bohaterka jest świetnie wykreowana i mimo ze były momenty, w których odrobinę mnie irytowała, to zdecydowanie kibicowałam tej postaci. Emily ucieka. „Bycie odsłoniętą jest niebezpieczne”. Po trudnych doświadczeniach zamknęła się w szczelną skorupę i wydaje jej się, że tak można żyć. Kiedy poznaje Dereka zaczynają targać nią różne emocje, czasem nie poznaje sama siebie. Ciężko jej się odnaleźć w nowej sytuacji, zaufać i pokazać swoje rany zadane przez życie. Oczywiście w książce znajdziemy watek miłosny, romans, ale również silną potrzebę akceptacji i przynależności. Próbę odnalezienia własnego ja. Główna bohaterka walczy z demonami przeszłości i czuje się przez nie obezwładniona, bezbronna. Wydaje się jej, że nikt nie zaakceptuje jej takiej, jaka jest.
Poza trudną przeszłością z byłym partnerem, Emily ma również trudne relacje z despotycznymi rodzicami. To kolejna relacja, w której Emily nie potrafi być sobą.
Mimo że książka to w większości rozterki Emily to byłam zadowolona z lektury. Autorka zaserwowała nam cała paletę emocji. Przepełniona smutkiem i bólem. Pokazuje, że nie trzeba być idealnym. Najważniejsze żebyśmy potrafili zaufać sobie i byli ze sobą szczerzy. Byłam bardzo ciekawa zakończenia i tego jak potoczy się życie Emily i Dereka.
„Szczęście? Nie wiem, czy jeszcze jestem zdolna do odczuwania takich emocji. Jestem bezpieczna, kiedy nie pozwalam sobie czuć zbyt wiele.”
Jeśli lubicie romans z silną dawką emocji i skrywanych traum to ta książka jest dla Was.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.
Moja ocena 7.5/10
Bagaż doświadczeń. Morze wylanych łez. Każda z tych łez jest blizną na sercu. Najlepszą decyzją zdaje się być ucieczka od problemów. Tylko ile można biec i oglądać się za siebie? Ile jeszcze trzeba chować głowę w piasek?
Emily Moore przeszła przez piekło. To, co zgotowała jej najbliższa sercu osoba jest nie do pomyślenia. Dziewczyna ma dość i chce odebrać sobie życie. Derek przypadkiem jest w tym samym miejscu i rzuca się, by ratować dziewczynę. Udaje się ale niestety ona znika. Po roku, kiedy życie Em trochę się stabilizuje ponownie go spotyka. Tym razem to ona ratuje mu życie. Niestety znowu postanawia zastosować tę sama taktykę co przed rokiem. Ale on jest wytrwały i cierpliwy. Nie da jej tak łatwo odejść. Wie doskonale, że coś musi stać za takim zachowaniem. Przecież jest psychologiem. Mężczyzną, który przeszedł swoje. To go naznaczyło. Na drodze do szczęścia pociętych przez los bohaterów stanie przeszłość i rodzina. A także oni sami. Czy coś z tego wyjdzie? Czy uratują się wzajemnie zanim będzie za późno?
Po okładce i opisie myślałam ,ze to bezie jedna z tych romantycznych historii, kiedy jedno ratuje drugie, coś się chwilę dzieje i będzie happy end. Bez porywu i ciekawości. A jak było? Jakże się myliłam. Od samego początku wyzierał taki smutek, ze aż krajało mi się serce. Genialny pomysł na historię. Całą sobą czułam tę destrukcję, jaka zafundował jej Deks. Jak mógł do tego stopnia doprowadzić ukochaną? Zniszczyć jej marzenia, zdeptać uczucia, zniszczyć ją. Miałam ochotę normalnie coś mu zrobić. To psychol, którego miejsce jest za kratkami. Miałam go dość. Jego chorej żądzy. Okrutnej i brutalnej miłości. Autorka nie szczędziła mu mroku i zła. Tak jak nie rozumiem jego, tak za nic nie jestem w stanie zaakceptować rodziców dziewczyny. Ich chorych zasad. Nic dziwnego, że z pogodnej i radosnej Emily powstał twór, który ma siebie za nic. Nie balast i niepotrzebny element ludzkości, który na darmo chodzi i oddycha. Zabiera tlen potrzebującym. To było bardziej niż okrutne. Bezduszne i bezlitosne. Gdzie ich miłość i szacunek? Zrozumienie? Fajna mi to miłość. Genialnie był ten obraz przedstawiony. Moje serce momentami biło jak szalone. Zżarłam masę nerwów przez tych ludzi. Co do głównych bohaterów to są to nietuzinkowe postacie, których z przyjemnością spotkałabym w realu. Emily zasługuje na wszystko co najlepsze. Tak wiele doświadczyła. Te jej codzienne kroki i walka była przerażająca. Jej życie chwiało się niczym wierzba podczas burzy. Z trwogą i niepewnością patrzyłam w jej przyszłość. W jej przypadku nie byłam niczego pewna. Jedyną nadzieją stał się Derek i to na jego dłonie zrzuciłam całą nadzieję na uratowanie Emily. Czy mu się udało? Musicie przekonać się sami. Tak samo to, co oznacza tytuł. Ja byłam wstrząśnięta. Nic nie zdradzę. Ale możecie liczyć na tsunami i totalny szok. Jedno tylko, do czego mam maluteńkie zastrzeżenie to fakt, że występują tu imiona męskie rozpoczynające się na M i mi się myliły. Co rusz zaglądałam do notatek, by nie zrobić gafy w swojej opinii.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością I.M. Darkss i na pewno nie ostatnie. Sposób przelewania słów ona na papier i stworzenia tej historii bardzo przypadł mi do gustu. Sposób, w jaki została napisana historia, styl, opisy i dialogi mimo ciężkości tematu czytało mi się ekspresowo. Autorka idealnie oddawał emocje i panującą atmosferę. Krew w żyłach mroził związek głównej bohaterki z Derekiem a zasady państwa Moor spowodowały, że szczeka opadła mi po samą podłogę i nie mogłam jej podnieść. To było okrutne i totalnie samolubne. Przerażające. Tak samo jak wszystko to, czego doświadczyła Emily. Ta historia ma tyle przejmującego bólu, że samo czytanie powoduje ból serca. Toksyczność związku, działanie z premedytacją, deptanie uczuć, obdzieranie z godności to tylko niewielka szczypta tego wszystkiego, co znajdziecie w tej książce. Będziecie przerażeni i zszokowani. To nie jest lekka i wesołą lektura. To coś, co wbije was w fotel i totalnie wyczerpie emocjonalnie. Jeśli jesteście na to gotowi to zapraszam. Tak samo, jeśli lubicie takie historie i znacie twórczość autorki. Zachęcam do sięgnięcia po tę książkę
Polecam
Książka z piękną historią kobiety po przejściach, która uczy się żyć na nowo po poznaniu Dereka.
Wzrusza, daje do myślenia oraz posiada ma piękne przesłanie. Polecam z całego serca ;)
Z autorką tej książki spotkałam się po raz pierwszy. Początkowo nastawiałam się na historię w stylu opowieści szarego. Może minimalnie, minimalnie widoczne jest podobieństwo, najważniejsza jednak jest wyjątkowość tej historii.
Jej wyjątkowość to bardzo prosty przepis znaleziony przez autorkę, który jednocześnie jest trudnym do zrealizowania. Takiej książki na rynku nie znajdziecie! Tu mężczyzna - Derek - jest taką dobrą duszą, motorem napędowym do zmian, opoką. Chociaż dla niego cała historia i spotkanie odmieniające jego życie, są trudne. Derek zmierza się ze swoją przeszłością, która mimo zapewnień, że nie ma na niego wpływu, minimalnie decyduje o poczynaniach przystojnego psychologa.
Emily to zdawałoby się czarny bohater tej książki. Piękna, młoda i bezwzględna. To ona niszczy i bawi się ludźmi, ich uczuciami. Czy sprawia jej to radość? Czy robi to z wyrachowania? Poznając bliżej historię tej młodej dziewczyny, zaczynamy rozumieć jej ból i lęk, tłumaczymy wszystkie podejmowane przez nią decyzje, by wreszcie zacząć jej dopingować. Okazuje się, że nasza bohaterka jest dojrzałą i odpowiedzialną kobietą, której potrzebny był jeden impuls. Coś, co rozbudziło w niej odwagę, pomogło uwierzyć w siebie i dokonać zmian, rozpocząć nowe życie.
To całe zamieszanie, groza, lęk i nadzieja, zawarte zostało w książce I.M.Darkss "121 łez". 121 łez jak 121 blizn. Jak 121 cierpień. Jak 121 upokorzeń, może nawet więcej.
To książka, która absolutnie nie wzorowała się na powieściach E.L.James. Ta historia jest poruszająca, głęboka, ważna! Takich kobiet jak Emily są tysiące, może nawet miliony. To jakby nieoczywisty protest, apel o uwagę i pomoc. To nie tylko romans, ale mrożąca krew w żyłach opowieść o psychopatycznych skłonnościach, cierpieniu, poczuciu bezsilności. Z drugiej strony, to pokazanie, że nikt nie pozostanie bezkarny. Prędzej czy później, taka czy inna kara i sprawiedliwość spotka każdego złego człowieka. Może to zbyt optymistyczne podejście do tej historii, ale wierzę, że faktycznie taki może być jej koniec.
Oczywiście to opowieść romantyczna, elementów erotycznych jest niewiele - ku mojemu zaskoczeniu! Te które są, pozostają drugim planem.
Po książkę sięgnęłam z powodu przyciągającej uwagę okładki. Nie chciałam czytać jej opisu. Przyznaję, że początek potraktowałam jak opowieść o Greyu w spódnicy. Im dalej brnęłam w historię, tym szybciej przekonywałam się o mojej pomyłce. Dawno nie czytałam tak świetnej i ważnej opowieści. W świecie powieści erotycznych, mafijnych, romansów i tragedii, "121 łez" jest prawdziwą perełką.
To w pewnym sensie druga część po ,,Gwiazdach nadziei". Spotykamy tu siostrę Amary, Emily i poznanego w ,,Gwiazdach..." psychologa Dereka. Emily i Derek spotykają się w dramatycznych okolicznościach: on ratuje ją przed samobójczą śmiercią. Rok później sytuacja się odwraca i to Emily ratuje życie jemu i jego młodszemu bratu. W takich okolicznościach rodzi się między nimi nikła, pełna niedomówień więź.
Na pierwszy plan wysuwa się tutaj wątek depresji i przepracowywania traum.
Książka jest wprawdzie pełna romantyzmu, dużo jest tam mowy o uczuciach, bliskości, lękach ale jak podobały mi się ,,Gwiazdy nadziei" tak tutaj niespecjalnie mnie porwało. Nudnawo, momentami przerysowane i trochę nierzeczywiste.
Brakuje mi w książkach tej autorki konkretnych lokacji. Nie bardzo wiadomo gdzie wszystko się dzieje. I zastanawiam się dlaczego polscy pisarze (szczególnie pisarki) z takim uporem starają się być bardzo zachodni. Wydumane, zagraniczne imiona, lokowanie akcji za granicą... Po co? Czy to nie może być zwykła polska Emilia i zwykły polski Darek? I czy zamiast skakać z mostu bez nazwy gdzieś w świecie (przypuszczam, że w Londynie) to czy nie lepiej wybrać np. nasz piękny Most Świętokrzyski?
Było tak sobie, szczerze mówiąc.
Jak na razie wyczerpałam chęć na książki I.M. Darkss.
Książka magnetyzuje ogromem emocji, które wylewają się niemal z każdej strony. Im bardziej czytelnik zagłębia się w historię, tym większy zyskuje wgląd w życie Emily, w jej rozterki, lęki, wątpliwości. A wreszcie ukazuje mu się pełen obraz sytuacji. Kobieta, która dotąd skrywała się pod płaszczem chłodu i obojętności, tak naprawdę jest wrażliwą, czułą osobą. Tyle że pokaleczoną przez los, złamaną przez ludzi, którym powinno na niej zależeć i którzy powinni byli ją wspierać. Bolesne doświadczenia odebrały jej wiarę i sprawiły, że kompletnie się pogubiła. Odbiorca zanurzony w ten pełen bólu i goryczy świat z zainteresowaniem obserwuje, jak między Emily a Derekiem powoli zawiązuje się nić porozumienia, a potem… To już trzeba sprawdzić samemu! Tak czy inaczej "121 łez" to cała paleta emocji, które wywołują w czytelniku najróżniejsze odczucia, angażując go do granic możliwości.
Urzekła mnie nie tylko sama historia, ale i sposób, w jaki autorka nakreśliła poszczególne postacie. A zwłaszcza Emily – jej sposób myślenia, postrzegania świata, odczuwania, reagowania na rozmaite sytuacje. Z ciekawością śledziłam losy bohaterki, wraz z nią przeżywałam każdy wzlot i upadek, kibicowałam, dostrzegając budzącą się w niej determinację i chęć odnalezienia właściwej ścieżki. Nie mniej spodobała mi się kreacja Dereka, mężczyzny szczerego, troskliwego, wyrozumiałego i cierpliwego, który powoli, bez pośpiechu zdobywał uwagę i zaufanie Emily. Postacie drugoplanowe również zostały dopracowane i chociaż nie wszystkie zaskarbiają sobie sympatię czytelnika, trzeba przyznać, że wypadają bardzo wiarygodnie.
Cała historia opiera się na przeżyciach głównej bohaterki, a także na jej relacji z Derekiem, burzliwej, skomplikowanej, a przez to jeszcze bardziej fascynującej. Chociaż niektóre wątki okazują się dość przewidywalne, jest w tym wszystkim coś hipnotyzującego i porywającego. Czytelnik pozostaje w ciągłym napięciu, z uwagą śledzi zmysłową, dziką grę, jaką prowadzą ze sobą Emily i Derek, oczekując na finał. Dialogi niejednokrotnie wywołują szeroki uśmiech, choć zdarzają się również momenty naznaczone łzami wzruszenia czy smutkiem. Pierwszoosobowa narracja umożliwia głębsze wniknięcie w psychikę i uczucia głównej bohaterki. Lekkie, wprawne pióro autorki sprawia, że powieść czyta się płynnie i wręcz zachłannie. Tekst jest pełen żywych, plastycznych opisów i trafnych spostrzeżeń, które na długo pozostają w pamięci.
"121 łez" to historia, która ukazuje, jak łatwo jest obedrzeć kogoś z nadziei, wiary i miłości – do innych i do samego siebie. I jak trudno później to wszystko odbudować. To również opowieść o odwadze w byciu sobą, na przekór oczekiwaniom innych. O potrzebie akceptacji i zrozumienia. A wreszcie o miłości, która może nie zawsze jest cudownym lekarstwem, ale daje siłę, by zmierzyć się z przeciwnościami losu i dokonać zmian na lepsze. Gorąco polecam!
"Ten, kto przestrzegał, że od przeszłości nie da się uciec, miał całkowitą rację. Ona zawsze kroczy za nami. Daje jedynie iluzję wolności, kryjąc się w cieniu".
Jeśli czytaliście "Gwiazdy nadziei", czyli poprzednią powieść autorki i przypadła wam ona do gustu, to również "121 łez" okaże się dla was wciągającą lekturą. To bowiem książka naszpikowana emocjami o różnej barwie i nasyceniu, okraszona romantyczną iskrą. Napisana dla czytelników posiadających mocną potrzebę przeżywania wielu różnych uczuć.
I. M. Darkss to kryjąca się pod pseudonimem, autorka z Warmii. Jest wieczną romantyczką, której codzienność musi być doprawiona dawką cukru. W 2016 r. zadebiutowała powieścią fantastyczną pt. "Światło w mroku", a w 2019 r. wydała "Gwiazdy nadziei". Autorka część swoich prac publikuje w internecie, gdzie spotyka się z dużym uznaniem czytelników.
Emily to młoda i atrakcyjna studentka medycyny, która pozornie wiedzie idealne życie. Jej codzienność zdominowana została bowiem poprzez toksyczny związek z mężczyzną, który znęca się nad nią fizycznie i psychicznie, a także przez rodziców, którzy traktują ją bez jakichkolwiek uczuć. Gdy postanawia odebrać sobie życie, niespodziewanie ratuje ją Derek. Rok później bohaterowie spotykają się ponownie, aby rozpocząć grę pełną wzajemnego przyciągania.
"121 łez" to powieść, w której czytelnicy nie znajdą wartkiej akcji, gdyż fabuła tej książki oparta została na przeżyciach wewnętrznych Emily, nacechowanych pełną paletą różnorakich emocji. To historia o zmaganiu się z własną duszą, która posiada wiele nie dających się usunąć blizn. Historia pełna bólu, upokorzenia, braku wartości własnej osoby i braku nadziei. Wydawałoby się, że to dramat, skoro w życiu głównej bohaterki pojawia się tyle negatywnych uczuć. Nie jest jednak tak, bowiem obok dramatycznych wątków pojawia się Derek, a wraz z nim szansa na nowe. Śledzenie przez czytelnika ukazanej przez autorkę gry, pełnej odpychania i przyciągania, jest niezwykle fascynujące. Do końca bowiem nie wiadomo, jaki będzie jej finał.
Emily to postać mocno charakterystyczna, gdyż jej rys osobowościowy nacechowany został sporą dozą sprzeczności. Na pozór to zimna i oziębła kobieta, której nie da się polubić, a co zostało zaakcentowane w "Gwiazdach nadziei", gdzie epizodycznie pojawia się ta bohaterka. I. M. Darkss pokazuje jednak, że bardzo często to, co prawdziwe, ukryte jest głęboko w środku, bo Emily tylko pozuje na egoistyczną sukę, a jej zdolność do ranienia innych jest zwyczajnym bronieniem się przed ciosami. Lubię takie postacie, wywołujące tyle ambiwalentnych uczuć, gdyż sprawiają one, że człowiek zaczyna się zastanawiać nad dwoistością ludzkiej natury i maskami, jakie na co dzień zakładamy.
I. M. Darkss ponownie zagląda do wnętrza romantycznych dusz spragnionych prawdziwych uczuć. Historia Emily i Dereka to bowiem nieustająca, zmysłowa gra, pełna namiętności i skrywanych traum. Ta książka to jeden wielki rollercoaster emocjonalny i prawdziwa, miłosna petarda w jednym!
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
„Życie zabija nas każdego dnia. Moje robi to ze zdwojoną siłą i prędkością”.
Emily to młoda, atrakcyjna studentka medycyny. Uwikłana w toksyczny związek, jej partner ma ogromny, destrukcyjny wpływ na Emily. Jest całkowicie zdominowana i uległa mu we wszystkim. Co ten z premedytacją wykorzystuje, niszcząc ją fizycznie i psychicznie. Do tego dochodzą pozbawieni uczuć rodzice, którzy mają swoją wizję przyszłości Emily. W pewnym momencie życie zaczyna ją przerastać, myśli, że nie ma już dla niej nadziei, uważa, że nie zasługuje na miłość. Próbuje odebrać sobie życie. Niedoszłą samobójczynie ratuje Derek. Emily przekonana o swojej niskiej wartości i tym, że nie zasługuje na miłość, robi wszystko, aby go zniechęcić do siebie. Czy jej się uda?
Fabuła początkowo pełna niedomówień i niejasności, stopniowo ukazuje całą przerażającą prawdę. Jest bardzo szczerze, realnie, bezpośrednio i wiarygodnie. Bardzo dobrze wykreowani bohaterowie, to oni są niepodważalnym atutem powieści. Dokładnie mamy opisany stan psychiczny Emily, widzimy, jakie emocje nią targają, jej wspomnienia wywołują szybsze bicie serca. Poczułam do niej ogromną sympatię i podziw, że potrafiła stawić czoło złu, jakiego doświadczyła. Derek – niesamowity facet, jest psychiatrą z wieloletnim doświadczeniem. Zauroczony Emily, robi wszystko, aby zyskać zaufanie dziewczyny. Nie będzie to łatwe.
Opowiedziana historia mogłaby się wydarzyć naprawdę. Toksyczny związek, wysysające życiową energię niezdrowe relacje rodzinne. Brak miłości, zrozumienia, życie pod dyktando innych. Gwałty, okaleczenia, bicie, poniżanie. Jak po czymś takim ponownie zacząć się uśmiechać i po prostu żyć? Tak łatwo zniszczyć, upodlić drugiego człowieka.
Mądra i szczera do bólu historia, wywołuje lawinę pytań, daje do myślenia. Opowieść wzbudziła we mnie ogromne emocje, od złości, niedowierzania, irytacji, po żal, smutek i szczery uśmiech. Każdy z nas zasługuje na miłość, szacunek, zrozumienie. Zdecydowanie sięgnę po inne książki autorki. Polecam :)
http://tatiaszaaleksiej.pl/?p=2838
"121 Łez" autorstwa I.M. Darkss to poruszająca powieść, która przeniosła mnie w głąb złożonych ludzkich emocji, trudnych wyborów oraz bolesnych doświadczeń. Książka skupia się na historii życiowej głównej bohaterki, Emily, i mężczyzny, Dereka, który staje się kluczową postacią w przebiegu jej losu.
Emily, młoda i urodziwa kobieta, wydaje się mieć wszystko, jednak jej życie jest zatopione w toksycznych relacjach rodzinnych. Próbując uciec od nadmiernych oczekiwań i przemocy, decyduje się na desperacki krok, który zmieni jej życie. Spotyka Dereka, który przypadkowo staje się jej wybawicielem w decydującym momencie. Kolejne zbiegi okoliczności sprawiają, że ich ścieżki krzyżują się ponownie po roku, tym razem z odwróconymi rolami.
Główny wątek powieści koncentruje się na życiowej drodze Emily, która staje się metaforą walki z toksycznymi relacjami, przemocą i własnymi demonami. Autorka zdolnie oddaje emocje bohaterki, ukazując jej wewnętrzne konflikty, ból i pragnienie wolności. Elementy romantyczne między Emily a Derekiem zostają sprawnie wplecione w kontekst głównego tematu, dodając powieści głębokości i dynamiki.
I.M. Darkss posługuje się płynnym i przemyślanym stylem pisarskim, co sprawia, że łatwo wchodzi się w świat bohaterów. Wątki emocjonalne, tajemnice i nieoczekiwane zwroty akcji utrzymują zainteresowanie na wysokim poziomie. Autorka odważnie porusza trudne tematy, takie jak przemoc domowa, niska samoocena czy próby samobójcze, bez unikania ich zrozumienia i analizy.
"121 Łez" to nie tylko opowieść o traumie i cierpieniu, ale również o sile odwagi, potrzebie akceptacji i zdolności do przemiany. Książka rzuca światło na problem toksycznych relacji oraz ukazuje, jak trudno jest odbudować życie po ranach emocjonalnych.
W rezultacie, "121 Łez" to lektura, która porusza i zmusza do refleksji nad trudnościami, z jakimi muszą zmagać się niektórzy ludzie. I.M. Darkss stworzyła powieść, która dotyka serca, oferując zarówno emocjonalną podróż, jak i nadzieję na przezwyciężenie przeciwności losu.
Jest marionetką. Jest zabawką. Jest nikim. Nie ma nawet imienia. Po nieoczekiwanym uwolnieniu koszmar wcale się nie kończy; Z czarnej studni wspomnień...
Jeden wieczór. Tyle wystarczy, by Eli przekonała się, jak niewiele potrzeba, by wszystko, obróciło się w pył. Jeden wybór, który może przynieść...
Przeczytane:2020-09-02, Ocena: 2, Przeczytałam,
Kolejna książka po którą zdecydowałam się sięgnąć jest dość nietypowa jak dla mnie. Typowy romans z problemami w tle, do którego zachęciła mnie zarówno okładka jak i jej opis.
Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki. Jak więc wypadło ?
Emily to piękna, młoda, wywodząca się z dobrego domu kobieta. Niestety w swoim rodzinnym domu nie zaznała ani krzty miłości czy ciepła rodzinnego, dlatego związek z facetem z którym jest obecnie jest całkowicie i totalnie toksyczny. Pełno w nim brutalności braku sprzeciwów oraz wszelkiego rodzaju kar, oczywiście cielesnych. Jednymi z nich są nacięcia na skórze – dokładnie 121. To one mają przypominać Emily kim jest, kim nigdy nie będzie dla niego.
Dziewczyna mając powoli wszystkiego dość próbuje popełnić samobójstwo skacząc z wysokiego mostu.
Niestety ( lub stety) nie udaje jej się to. Zostaje uratowana przez przystojnego mężczyznę o nieziemsko wyglądających oczach- Dereka- które kogoś jej przypominają. Speszona dziewczyna ucieka.
Rok, dokładnie rok później wszystko się zmienia. Tym razem to Emily ratuje Dereka z wypadku samochodowego. I tym razem chce mu uciec,ale chłopak na to nie pozwala. Czy uda mu się zatrzymać dziewczynę? Czy mają oni jakąś przyszłość przed sobą? Czy w końcu Emily będzie mogła normalnie i spokojnie żyć?
Jeśli chodzi o fabułę powieści to moim zdaniem jakaś wymagająca ona za bardzo nie jest. Oczywiście ciężko mi się czytało chociażby o problemach znęcania się czy to psychicznego czy fizycznego w związku , bo temat prosty nie jest , ale to chyba jedyne co poruszyło mnie w tej powieści. Co do reszty fabuły nie za bardzo byłam tu czymkolwiek zaskoczona.
Powieść nie czyta się jakoś ciężko,wręcz przeciwnie. Przebrnęłam przez nią dość szybko nawet, choć bywały momenty nudy w powieści. Jest w niej coś takiego co sprawia, że mimo tego że temat oklepany, że wręcz nuży to jednak chciałoby się ją dokończyć.
Bohaterowie, których dostajemy w książce też za bardzo urozmaiceni nie są, bywają momenty że w sumie nasza bohaterka zaczynała mnie drażnić. I drażniło mnie to co robiła ze swoim życiem … pomimo szans jakie dostawała od losu.
Ogólnie rzec biorąc powieść nie jest zła sama w sobie. Znajdziecie w niej wiele wzlotów i upadków naszych bohaterów, przejmującą historię psychicznego znęcania się nad drugą osobą, radzenia sobie z przeciwnościami losu i miłości. Ale kilka minusów ta powieść też posiada, przez co czyta się ją dość … długo bym powiedziała.
Zatem jeśli szukacie jakiejś niewygórowanej pozycji na jesienny wieczór, lekkiej i z niewymagającą fabułą to polecam Wam zajrzeć do tej książki. Jeśli nie, radzę nawet nie tracić czasu.