Gdy siedziałem w więzieniu, miałem sen, że moje życie jest jak rozwijające sie płótno. Każdego dnia rozwija się po kawałku i bieleje na słońcu, na plaży mojego życia. Choć o wschodzie słońca znów będę zapełniał tę tkaninę swymi myślami i czynami. Moje oddychanie, moję życie, moje umieranie. Czasem obrazy podobały mi się, może nawet podobały się innym, może Bogu, ale też czasem przez miesiące, a nawet lata nie podobały się i nawet ja nie chciałem po raz drugi na nie patrzeć. Ale rzecz w tym, że... każdego dnia, bez względu na to,
Gdy siedziałem w więzieniu, miałem sen, że moje życie jest jak rozwijające sie płótno. Każdego dnia rozwija się po kawałku i bieleje na słońcu, na plaży mojego życia. Choć o wschodzie słońca znów będę zapełniał tę tkaninę swymi myślami i czynami. Moje oddychanie, moję życie, moje umieranie. Czasem obrazy podobały mi się, może nawet podobały się innym, może Bogu, ale też czasem przez miesiące, a nawet lata nie podobały się i nawet ja nie chciałem po raz drugi na nie patrzeć. Ale rzecz w tym, że... każdego dnia, bez względu na to,