Jerocham Szdemati prawie zawsze ma siniaki na łokciach, czole, barku albo kolanie, a to z powodu swojego zwyczaju ignorowania przedmiotów martwych i prób przechodzenia przez nie, jak gdyby były z powietrza. A może przeciwnie, może to wszystkie przedmioty martwe żywią do niego jakąś zadawnioną urazę i mu dokuczają? Oparcie krzesła co chwilę rzuca się na niego i bodzie, róg kuchennej szafki tłucze go w głowę, kromka chleba posmarowana miodem dybie na niego na ławce akurat wtedy, kiedy chce usiąść, ogon kota wpycha mu się pod podeszwy but
Jerocham Szdemati prawie zawsze ma siniaki na łokciach, czole, barku albo kolanie, a to z powodu swojego zwyczaju ignorowania przedmiotów martwych i prób przechodzenia przez nie, jak gdyby były z powietrza. A może przeciwnie, może to wszystkie przedmioty martwe żywią do niego jakąś zadawnioną urazę i mu dokuczają? Oparcie krzesła co chwilę rzuca się na niego i bodzie, róg kuchennej szafki tłucze go w głowę, kromka chleba posmarowana miodem dybie na niego na ławce akurat wtedy, kiedy chce usiąść, ogon kota wpycha mu się pod podeszwy but