Album „Ze świata” Ryszarda Kapuścińskiego to publikacja wyjątkowo dopracowana pod względem szaty graficznej. To zbiór pięknych zdjęć składających się na opowieść o peryferiach współczesnego świata, to historia o swego rodzaju zderzeniu cywilizacji, spotkaniu zachodniego świata z cywilizacją i kulturą Afryki, Ameryki Środowej i Południowej czy wschodniej Europy.
Książka ta dokumentuje dziesiątki czy wręcz – setki podróży, jakie w ciągu swego życia odbył Ryszard Kapuściński. W wielu spośród ukazywanych miejsc reportażysta bywał wielokrotnie i wielokrotnie je fotografował. Na zdjęciach tych widać więc, że w wielu afrykańskich krajach czas jakby się zatrzymał – fotografie pochodzące z lat pięćdziesiątych, siedemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ukazują rzeczywistość bardzo podobną – to niemal ten sam świat. Wszechobecne są bieda i niedostatek, prowizoryczne lepianki sąsiadują tu z przeszklonymi sklepami, widać wielkie, puste przestrzenie, wypalone połacie trawy, suche koryta rzek i rozpoczynające się budowy.
Wszechobecna jest tutaj jednak tradycja – wielu uwiecznionych na zdjęciach ludzi nosi stare rytualne stroje. Choć większość fotografii zamieszczonych w albumie jest czarno-biała, to na nielicznych kolorowych zdjęciach zauważyć można bogactwo barw ubiorów, co kontrastuje z monotonią piaskowej barwy krajobrazu. Często reportażysta stara się zawrzeć na kliszy zabawną anegdotę – ot, człowiek w stroju wojownika równocześnie nosi okulary w grubych oprawkach lub całkiem europejskie w stroju spodnie. Na innej fotografii grupa tradycyjnie ubranych beninczyków chroni się przed deszczem pod czarnymi, dużymi i nowoczesnymi parasolami. Kapuściński stara się poprzez swe fotografie niemal zawsze opowiedzieć jakąś historię, podkreślić coś ważnego – choćby polityczne wiece, rytuały i modły. Ludzie na jego zdjęciach zdają się zatrzymywać na chwilę, by pozować do zdjęcia. I choć bieda, ubóstwo, brud, wojna, czasem – muchy przysiadające na ciałach bohaterów zdjęć są wszechobecne, to niemal wszyscy ludzie uwiecznieni na fotografiach promienieją dziwną radością, szczerością i nawet swego rodzaju dumą z własnej tożsamości.
Postaci uwiecznione na zdjęciach są często jakby na wpół zatrzymane w trakcie pracy czy wykonywania codziennych czynności – wypasu zwierząt, niesienia wody w charakterystycznych dzbanach, wspólnej zabawy, w tańcu, podczas śpiewu.
Przestrzeń i mieszkańcy Afryki naznaczeni są jednak piętnem wojny. Na niektórych zdjęciach widzimy wielkie, puste, wypalone przestrzenie, czasem – gruzy dawnych domostw. Wśród nich widzimy martwe ciała ludzi. Spoglądamy też na żołnierzy. Zwłaszcza porażające są fotografie dzieci ubranych w zbyt wielkie wojskowe buciory i mundury. Ich radosne, niewinne twarze mocno kontrastują z bronią trzymaną w ręku czy zawieszoną na ramieniu.
Im bardziej zagłębiamy się w książkę, zauważamy coraz więcej uderzających zestawień i podobieństw pomiędzy Afryką a innymi regionami świata. Zdjęcia żołnierzy czy wojowników afrykańskich zderzone zostają z obrazem armii rosyjskiej czy bojownikami o wolność z Ameryki Południowej. Zderzane są również krajobrazy – obok ubitej drogi w Afryce widnieje fotografia rosyjskiej autostrady.
Wiele miejsca w książce zajmują również sprawy polityczne. Kapuściński ukazuje sposoby manifestowania patriotyzmu w różnych krajach, a więc wiece polityczne, walki o wolność i niepodległość, pomniki czy niesione przez ludzi portrety przywódców politycznych. Czasami fotografie te mogą bardzo zaskakiwać – mieszkańcy Kenii potrafią bowiem nieść portrety Lenina czy Mao Tse Tunga.
Pod względem estetycznym fotografie te są na najwyższym poziomie. Większość z nich wykonana została w oparciu o konkretny pomysł, anegdotę czy historię. Inne po prostu mają za zadanie wyłącznie dokumentować, uchwycić chwilę czy lokalny koloryt. W kolejnych postawiono wyłącznie na estetykę. Bywa jednak i tak, że zdjęcia są źle skadrowane, nieco nieostre – widać na nich skazy czy niedoskonałości. W niczym nie umniejsza to jednak ich wartości czy znaczenia – w albumie Kapuścińskiego najważniejsza bowiem jest treść. Uniwersalne przesłanie.
Ryszard Kapuściński bowiem udowadnia, że niezależnie od tego, jaki jest nasz kolor skóry, gdzie mieszkamy, o co walczymy i jakie wartości wyznajemy, wszyscy jesteśmy po prostu ludźmi. Wszyscy czujemy tak samo, podobne są nasze emocje, smutki i radości. Każdy z nas ma swoje tradycje, swoją przeszłość, przynależność kulturową. Wszyscy jednak ostatecznie dążymy w to samo miejsce. Do śmierci, która ostatecznie łączy wszystkich ludzi – niezależnie od miejsca czy czasu, w którym żyją. Właśnie ten duch głębokiego humanizmu, podkreślania wartości ludzkiego życia oraz pewnej wspólnoty ludzi z każdego zakątka Ziemi jest w albumie „Ze świata” najbardziej interesujący.
Ryszard Kapuściński przebywając trzy miesiące w Luandzie miał okazję obserwować przebieg tamtejszej wojny domowej. Posiadając naturalny dar do pozyskiwania...
Ten kultowy reportaż to głos przeciw wszelkiej wojnie. Ryszard Kapuściński nazywał go swoją pierwszą prawdziwą książką Wojnę domową w Angoli,...