Na fali siedemdziesiątej rocznicy rozpoczęcia kampanii wrześniowej nie tylko Polacy zabrali się do podsumowań i publikowania wspomnień i kontrowersyjnych przemyśleń – nasi sąsiedzi zza zachodniej granicy, w ramach odcinającego ich od tamtych złych ludzi literackiego samobiczowania także postanowili pokazać, że pamiętają. Niemiecki historyk, Jochen Böhler, postanowił zahaczyć o kontrowersyjny temat zbrodni przeciwko ludności polskiej w czasie kampanii wrześniowej. Jego „Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce” to polemika na często spotykane, zwłaszcza w zachodniej literaturze, przypisywanie wszystkich mordów i czystek na terenach Polskich w 1939r. diabolicznemu SS, demonicznemu Gestapo i/lub wrednemu Volksdeutscher Selbstschutzowi – wojska lądowe miały być, według tej szkoły historycznej, wolne od tego typu dewiacji i grzecznie zabijały tylko walczących żołnierzy.
Siła tej książki nie leży w genialnym spostrzeżeniu, że Wehrmacht także palił, grabił i gwałcił, bo wydaje się, że tego typu wiedzę posiąść może każdy, przy minimalnej znajomości okresu i równie nikłym wysiłku umysłowym. Ale Böhler jest Niemcem i odnosi się do swoich krajowych źródeł – i to właśnie jest prawdziwą i ogromną zaletą „Zbrodni…”. Czytelnik polski przyzwyczajony jest to poznawania jedynie polskich świadectw, polskich interpretacji i ukazania wojny od strony polskiej. Tutaj mamy możliwość zobaczenia jak w listach do rodziny opisywali naszych krajan Niemcy i co pisano w gazetach partii narodowosocjalistycznej. Takie ćwiczenie utrzymane w koncepcji ‘myśl odwrotnie’ powinno zająć każdego, kto lubi poznawać dwie strony historycznego medalu. Bo któż z nas zastanawiał się, jak postrzegali walki niemieccy żołnierze, co myślał o swoich przeciwnikach przeciętny Hans…?
Ludzie szukający taniej sensacji i opisów straszliwego okrucieństwa zawiodą się – Böhlera cechuje duży dystans do opisywanych spraw i oszczędza czytelnikowi tego typu ‘przyjemności’. Autor nie jest także, czego można by spodziewać się po Niemcu, pronazistowski – wydaje się wręcz do bólu propolski, czego niestety nie widać na liście źródeł. Przyjemność obcowania z opisem wydarzeń według naszych zachodnich sąsiadów jest interesująca, ale co za dużo to niezdrowo. Przydałoby się więcej świadectw uczestników, zarówno od strony ofiar, jak i agresorów, a tak wydaje się że jest to iście odtwórcza praca polegająca na chronologicznym ułożeniu zdarzeń z innych opracowań tematu, zwłaszcza że wiele faktów jest przez Böhlera spłaszczonych lub pominiętych, jakby przepisywał bez zrozumienia tekstu z innej książki.
Interesujący jest też podział objętościowy tekstu – zmieszczenie tematu „wykroczenia i mordy na tle antysemickim” na dokładnie dziesięciu stronach zakrawa na mocne streszczenie, lub co najmniej cudowną kontrakcję objętości. Wydawałoby się zresztą że zbrodnie Wehrmachtu mogłyby zapełnić niejeden tom; może to jedynie moje odczucie, ale temat ten ma zadatki na wartki potok, nawet jeśli nie na rzekę. Ale trudno postrzegać to jako jednoznaczną wadę – całość to raczej próba dojścia do źródeł takich bestialskich zachowań żołnierzy, którzy przecież jeszcze kilkanaście dni wcześniej wiedli spokojne życie w miastach i na wsiach, a nie pokutnicze wyliczanie krzywd. Jako studium przyczyn jest to bardzo dobry, napisany z głową, tekst.
„Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce” to pozycja dla miłośników historii, którzy chcą poszerzyć swoją widzę na temat żołnierza niemieckiego w Polsce. W tym aspekcie książka ta jest naprawdę fascynująca i na pewno zainteresuje historyków – amatorów. Nie jest to jednak książka dla ‘sezonowego’ czytelnika, który na fali okrągłej rocznicy postanowił sobie coś tam dziabnąć z tematu. Dla takich odbiorców pozycja ta może być niezrozumiała i trudna, jako że rzadko pokazane jest tło wydarzeń. Niemieckie spojrzenie na kampanię wrześniową zasługuje na uwagę wśród wydanych w siedemdziesiątą rocznicę książek, jako oryginalny i intrygujący suplement do już posiadanej wiedzy.