Początki kryminalnej
kariery Caroline Graham
Na naszym rynku wydawniczym od pewnego już czasu są obecne powieści z serii o morderstwach w Midsomer. Wielu osobom ich okładki kojarzą się zresztą z serią filmów emitowanych na kanale Hallmark. W większości są to książki dobrze napisane, ciekawe i rozpoznawalne dzięki specyficznemu stylowi autorki. Tym razem do naszych rąk trafia coś z trochę innej półki, pierwsza powieść kryminalna (tak przynajmniej jest napisane na okładce) pani Caroline Graham pochodząca z 1984 roku. Zawsze w takim momencie ciśnie się na usta proste pytanie: jaka ona jest w porównaniu do tego co już znamy? Czy nie jest to przypadkiem wyciąganie na światło dzienne - na fali popularności autorki - jej pierwszych, dziś już zakurzonych, niewartych lektury pierwszych prób pisarskich? Odpowiedź jest niby to prosta: ta książka jest słabsza niż kolejne. Ale nie jest to odpowiedź pełna. Bo wbrew pozorom i pierwszym wrażeniom Zawiść nieznajomego
nie jest powieścią złą, a raczej niedopracowaną.
Brakuje jej zdecydowanie pewnego zrównoważenia różnych elementów, które spotykamy w późniejszej twórczości pisarki. Wydaje się mniej wyrafinowana, momentami rozwlekła ponad miarę, męcząca. To nie znaczy, że nikomu się nie spodoba, a raczej to, że przypadnie do gustu niewielu.
Graham stawia tutaj zdecydowanie na introspekcję. Kreśli głównie obrazy powstające w psychopatycznym, chorym umyśle. Stawia na psychologiczne obserwacje postaci, niestety nie zawsze wiarygodne i przekonywające. Sama analiza mrocznego umysłu osoby chorej robi wrażenie. Czujemy się zamknięci w ciemnym pokoju jego myśli, jego karykaturalnie przerysowanego ja
. Odczuwamy niemożność wyrwania się z zaklętego kręgu własnych myśli, wyobrażeń, pragnień. Taka osoba nie patrzy na innych. Nie współczuje, nie rozumie i nie chce rozumieć otoczenia. Wydaje jej się, że cały świat jest przeciw niej, że wszyscy ją w jakiś sposób ranią, że gdyby nie inni byłaby kimś. Graham dość drobiazgowo pokazuje funkcjonowanie takiego wypaczonego umysłu.
W powieści przypadkiem na drodze psychopaty staje dziennikarka radiowa. Początkowo nieświadoma powoli osaczającego ją łowcy
, coraz bardziej zaczyna niepokoić się stopniem jego ingerencji w jej życie zawodowe i prywatne. Okazuje się, że jest dość bezbronna wobec niezgodnych z prawem działań i nie ma w otoczeniu odpowiedniego wsparcia. Szef chce wykorzystać sytuację dla celów reklamowych, mąż bagatelizuje jej niepokoje, policja nie czasu i środków na szczegółowe badanie sprawy. To wszystko jest ukazane całkiem nieźle. Cała ta męcząca, duszna, coraz bardziej niepokojąca atmosfera bezradności i osaczenia.
A jednak nie ma tu wielkiego napięcia. Cała fabuła jest jakby zbyt przewidywalna. Więcej jest zresztą rozważań i przemyśleń niż akcji, moim zdaniem zbyt wiele. Nie ma narastającego napięcia, jest raczej znużenie i lekkie zmęczenie, wrażenie przebywania w świecie urojeń, lęków, neurotycznych osobowości. Nadmiar bezpośrednich relacji z dziejów duszy
bohaterów dla większości czytelników może być po prostu zbyt przygnębiający i zniechęcający. Niestety, postaci nie są po prostu nakreślone najlepiej. O ile jeszcze główny negatywny bohater Fenn wydaje się pełnokrwistą osobą to inni zachowują się czasami dość dziwnie i nie robią wrażenia rzeczywistych. Zresztą i on ukazany jest dość jednostronnie, tylko w takim stopniu, o ile jego życie wiąże się z głównym wątkiem powieści. Postać głównej bohaterki Roz nie zachwyca, ciekawsza jest już osoba jej nieszczęśliwej sekretarki Sonii.
Odnoszę wrażenie, że część opisów i dość szokujących obrazów jest zrobiona pod publiczkę. Nie są niezbędne w takiej zbyt nachalnej postaci, wolę pokazywanie zdarzeń z pewną dozą niedomówień i przemilczeń.
Wydaje się, że autorka nie odnalazła jeszcze w tej powieści swojego charakterystycznego stylu, zrównoważonego, pełnego drobiazgów, ale nie nużącego. Pokazującego postaci z różnej strony, bez jednoznacznego określania ich zachowań. Tego stylu, który tak skutecznie przyciąga uwagę w kolejnych powieściach Graham. Brakuje tu dynamiki i jakże oczekiwanego w kryminałach zaskoczenia. Postaci są zbyt szablonowe i płaskie, szczególnie te pozytywne, i często niewiarygodne w swoich zachowaniach.
Pisarka jednak nawet już w tej powieści pokazuje możliwości, które w pełni ujawnią się póżniej. Potrafi pisać i to przykuwającym uwagę językiem, ładnie i zgrabnie. Jest to też chyba zasługa tłumaczenia, że powieść czyta się - pod względem językowym - z przyjemnością. Zwraca uwagę jakże charakterystyczne dla pisarki bogactwo opisywanych szczegółów i wyostrzony zmysł obserwacji.
Wydaje się jednak, że proza ta skierowana jest głównie do tych, którzy psychologiczne obserwacje cenią wyżej niż akcję i jej zaskakujące zwroty. Do tych, których bardziej interesuje osobowość bohaterów i zawężone tło wydarzeń niż zagadka kryminalna, akcja. W gruncie rzeczy nie jest to bowiem powieść kryminalna typu tych o Midsomer, a thriller psychologiczny. Co nie znaczy, że nie może zainteresować gorliwych fanów pani Graham.
Mieszkańcy wsi Compton Dando od dawna spodziewali się, że w starym dworze Golden Windhorse, zajętym przez członków dziwnej sekty, dojdzie do czegoś złego...
Mallory Lawson z rodziną rozpoczyna nowe życie w pięknym wiejskim domu odziedziczonym po ciotce. Lawsonom wydaje się, że życie w Forbes Abbot będzie łatwiejsze...