Intrygujący tytuł i tajemnicza okładka. Historia brutalnego mordercy, który najpierw flirtuje z kobietami, a potem porywa je, by je torturować i zabijać. Czy to zapowiedź naprawdę dobrego thrillera, czy kolejnej banalnej powieści, należącej do tego gatunku?
Bez wątpienia powieść Beverly Barton czyta się z zainteresowaniem do ostatniej strony. Być może ma to miejsce za sprawą policjanta Jimiego, którego postać jest naprawdę interesująca. Z jednej strony prowadzi on śledztwo, z drugiej - zmaga się z problemami z synem i nawiązuje romans z kobietą-szeryfem, Bernie. Zresztą, większość bohaterów tej książki jest naprawdę wiarygodnych. To nie "papierowe" postaci, to ludzie z krwi i kości, różnorodni i wyraziści. Widać to dobrze na przykładzie mordercy i motywów, jakie nim kierowały. Autorka szczegółowo ukazuje historię tej postaci. Pokazuje także, jak bardzo tragiczne w skutkach mogą być pozornie niewinne żarciki w stosunku do dzieci ze strony ich rówieśników. Wskazuja na fakt, jak wydarzenie z życia człowieka może mocno oddziaływać na jego psychikę i zachowanie.
Na zawsze pozostaje w nas jakaś cząstka naszego dzieciństwa, naszej młodości. Czy tego chcesz, czy nie.
Niestety, miłośnicy gatunku raczej nie będą mieli problemów ze wskazaniem kandydata do roli mordercy przed ukończeniem lektury. Nie jest to więc książka ani szczególnie zaskakująca, ani wywołująca przerażenie. Najbardziej wstrząsające są tu fragmenty scen gwałtu i przemocy.
By nie było wątpliwości - Zabójcza bliskość może się podobać. Nie jest to jednak ani kamień milowy w historii gatunku, ani też książka, która zapadnie czytelnikom w pamięć na dłużej. O wiele lepszy jest choćby Zimny pocałunek tej samej autorki. Zabójcza bliskość to po prostu przyzwoity thriller i kawałek niezłej rozrywki. Czy to wystarczy, by warto było sięgnąć po tę powieść? O tym czytelnicy muszą już zdecydować samodzielnie.
Sprawdzam ceny dla ciebie ...