Poznajmy dzielnego szlacheckiego rycerza, imć Hidilberta Gawiała, zwanego z racji nazwiska oraz wygladu pyska (przepraszam: twarzy) złośliwie Krokodylem. Po wypełnieniu różnych misji zaszył się w swojej samotni. Pewnego dnia nieoczekiwanie dostał list od przełożonego Zakonu Pustej Ręki, Mikołaja Pędziwoja. Zostaje wezwany do Laurydy „po ratunek dla Królestwa, a może i całej cywilizacji". Okazuje się, że zły czarodziej Gderlin zniszczył cudowny Talizman. Naprawić go można tylko przy pomocy żywicy z krzewu mandragory. Krokodyl rusza na poszukiwanie. Towarzyszy mu wesoły łobuz Pankrac. Po drodze czekają ich szalone, niebezpieczne przygody. Szyki próbuje im pokrzyżować też Szwarclin – syn Gderlina. Czy Krokodylowi uda się wykonać misję?
Lektura wciągająca i nieodparcie zabawna. Jest stylizowana na średniowieczna gawędę szlachecką. Połączenie napuszonego, poważnego stylu z treścią daje nieodparcie komiczny efekt. Od samej inwencji słowotwórczej można zrywać boki. Czarodziej Gderlin (zły brat Merlina?), Pamfucy Zygzak itd. Wyobraźnia autora wydaje się nie mieć granic. Zapraszam na szaloną wyprawę.
dr Kalina Beluch