Z lekturą wybranych powieśœci Andrzeja Stasiuka jest trochę tak, jak z oglądaniem kinematograficznych impresji Emira Kusturicy. Obrazy obu twórców to swoisty koloid prowincjonalnej pstrokacizny, jarmarcznoœści, bachicznego charakteru swojskośœci.
W ostatnim utworze autora "„Białego kruka"” ów dobrze nam znany klimat małomiasteczkowej egzystencji wzbogacony zostaje o dwa elementy: w warstwie tematycznej o motyw drogi, w sferze ideowej o eseistyczne wywody z pogranicza ontologiczno-aksjologicznego. Opowieśœć jest prosta, rozwija się wraz z perypetiami bohaterów podróżujących po sportretowanym przez Stasiuka œwiecie. Paweł (pamiętamy go z wydanego w 1999 roku „Dziewięć”) i Władek to dwaj Don Kichotowie, handlarze używaną odzieżą, dla których wiatrakami jest współczesna wybrakowana, podobnie jak towar przez nich oferowany, rzeczywistoœść. Po nieudanym starcie w stolicy pierwszy z nich zakotwicza się na Podkarpaciu. Tam spotkanie obu mężczyzn owocuje przyjaŸźnią między nimi i entuzjastycznym postanowieniem rozwinięcia wspólnego interesu. Jeżdżąc po pobliskich, ale i znajdujących się poza granicami naszego kraju miejscowoœściach, kolekcjonują nie tylko zarobione na handlu pieniądze, ale i spostrzeżenia na temat tego, co wokół nich się dzieje. W owe przemyśœlenia bezwarunkowo wkrada się nuta nostalgii za minionym i jednocześœnie rozpaczy nad rzeczywistoœcią jednorazową i nietrwałą - jak tania, produkowana na wschodzie odzież.
Specyfikę "„Taksimu"” można by roboczo i umownie zamknąć w „kinetycznośœci”. Jest to powieśœć w ruchu nie jedynie ze względu na zawarty w niej motyw podróży, krótkotrwałych ulotnych odwiedzin miejsc zwykłych, pospolitych (popegeerowskich, tak charakterystycznych dla Stasiukowych historii). W narracyjny obrót wprawiają "Taksim" także kaskadowo napływające opowieśœci, powoływane do życia na mocy gawędziarskiego żywiołu drzemiącego we Władku, a także rodzące się w bohaterach parafilozoficzne refleksje dotyczące uniwersum przekształcającego się aktualnie w bazar towaru z odzysku. Ta perspektywa wiąże się u twórcy "„Murów Hebronu"” z wyczuleniem i umiejętnoœścią nazywania przemian, jakie nastąpiły i jakie następują obecnie. Zmian, którym jakoœś nie asystuje euforia i przekonanie o nadejśœciu „lepszego”. Stworzeniu dystansu między przeszłoœścią, teraŸniejszośœcią i wyłaniającą się przyszłoœścią, niezbędnego, by móc przyjąć takš strategię obserwacji, sprzyjają przywoływane w powieœści rekwizyty. Jednym z nich jest stary skórzany płaszcz wożony przez narratora podczas lumpeksowych objazdów trasami Europy Środkowej. Nie noszony, ale zawsze obecny, jest tutaj niemym towarzyszem, śœwiadkiem i pamiątką po czasach odległych, a przecież wciąż żyjących w bohaterach „"Taksimu"”.
U autora „"Dojczlandu"” egzystencjalne przeźrocze nie stanowi abstrakcja, lecz to, co reiczne, namacalne, nasiąknięte esencją zastygającego w nim czasu. Stasiuk tym razem jawi się odbiorcy w masce nieco bardziej melancholijnej, skrywającej grymas żalu i chłodnej ironii. Zmysł rejestratorski pisarza wraz z kolejną powieœcią przynosi nową odsłonę rzeczywistośœci, nowe refleksje na jej temat, rozdrapuje zaœ stare mniemanie o jej staczaniu się w przepaśœć niekoniecznie pozytywnych metamorfoz. Stasiuk taki, jak zawsze. Jaki? Bez przystanku…
Stasiuk łamie własny mit o czadowym życiorysie. Wojsko, dezercja, samobój, więzienie? - jakie to przewidywalne. Za to im mniej ciekawe rzeczy opisywał...
Książka o podróży przez zapomnianą Europę. Polska, Słowacja, Węgry, Rumunia, Słowenia, Albania, Mołdawia - przez te kraje wiedzie trasa. Samochodem, autostopem...