Pobudzał wyobraźnię sobie współczesnych. Do tego stopnia, że wspierali go najwięksi pisarze - Henryk Sienkiewicz i Bolesław Prus. Był jednym z prekursorów crowdfundingu - by zrealizować swoje marzenia, zbierał pieniądze od arystokratów, ale też zwyczajnych ludzi. Wygrał - chciał dotrzeć do wybrzeży Afryki i udało mu się to uczynić. Przegrał - w starciu z wielką polityką niemal wszystkie ślady działalności Polaków w Kamerunie zostały na długo zatarte. A jednak. Jednak dziś o jego dokonaniach uczą się mieszkańcy Afryki. Wskazuje się go jako wzór odkrywcy, który nie zdobywał kolejnych terenów przemocą, lecz proponował uczciwy model współpracy z tubylcami. Jego śladami wyruszyła kolejna ekspedycja do Afryki i na ścianie pałacu króla Ekoka A. Molindo – potomka Akemy, władcy, który witał Polaka na kameruńskim wybrzeżu zawisła niedawno tablica upamiętniająca wyprawę.
Dziś w Polsce o Stefanie Szolcu-Rogozińskim niewiele osób pamięta. Maciej Klósak i Dariusz Skonieczko postanowili ten stan rzeczy zmienić, wydając najpierw komiks poświęcony tej postaci, a następnie książkę. Publikacja Stefan Szolc-Rogoziński. Zapomniany odkrywca Czarnego Lądu nie jest jednak sążnistą pracą naukową czy popularnonaukową (choć, owszem, jej objętość jest całkiem spora), ale raczej swoistą „biografią fabularyzowaną”, książką opartą na faktach, ale bliską konwencji powieści awanturniczej.
Bliską – ale nie realizującą jej w pełni. Jako powieść publikacja sprawdza się dobrze, we fragmentach poświęconych podróży Rogozińskiego do Afryki nawet bardzo dobrze. Natomiast momentami narracji nieco brakuje płynności, widoczne są drobne „przeskoki” pomiędzy niektórymi epizodami życia Rogozińskiego – szczególnie w końcowej części książki. Tu wytłumaczeniem jest zapewne fakt, że życie nigdy nie jest raczej idealnie literacką opowieścią - a to przecież publikacja oparta na prawdziwej biografii i bardzo mocno jej wierna. Nie przeszkadza to również w lekturze - po prostu po odłożeniu książki pozostaje wrażenie, że nie poznaliśmy motywacji bohatera w pełni. Że chyba jest coś, czego jeszcze o Rogozińskim nie wiemy. Co wiele osób skłoni z pewnością do dalszych poszukiwań i lektur.
Jako dzieło popularyzatorskie książka sprawdza się natomiast świetnie. Autorzy w naprawdę interesujący sposób przybliżają kolejne osiągnięcia i etapy życia Szolca-Rogozińskiego. Pikanterii całej opowieści dodają relacje podróżnika z kobietami, wśród których miał podobno spore powodzenie, a także epizod związany z pobytem w szpitalu psychiatrycznym i… ucieczką z niego. Wielkie nazwiska pojawiające się w tle podkreślają tylko, że Rogoziński należał do grona najwybitniejszych XIX-wiecznych Polaków. Całości dopełniają fragmenty oryginalnych tekstów z epoki, uwiarygadniające tę historię. Imponują opisy afrykańskiej flory, fauny, a także miejscowych obyczajów, które autorzy poznali podczas podróży śladami Rogozińskiego. Atutem historii jest też obecne w niej poczucie humoru. Stefan Szolc-Rogoziński. Zapomniany odkrywca Czarnego Lądu to więc naprawdę interesująca lektura, prezentująca mniej znany fragment historii, przybliżająca współczesnym czytelnikom postać niesłusznie niemal zapomnianą. Wiele osób książka zachęcić może do dalszego zgłębiania historii XIX-wiecznych polskich podróżników. I do wytrwałości w realizowaniu marzeń. Bo tego opowieść Macieja Klósaka i Dariusza Skonieczko uczy nade wszystko.