Wciąż powtarzam sobie pytanie: czy Teodor Parnicki to jedyny polski pisarz, autor powieści historycznych, którego warto czytać? Parnicki to wyzwanie, to sprawdzian zarówno z historii, jak i z polskości. Dlaczego tak uważam? Z dwu powodów.
Po pierwsze: historia. Parnicki w pasjonujący sposób przybliża nam początki państwa polskiego. I nie przybliża ich w sposób, który nazwę tu roboczo „rozrywkowym". Nie kokietuje dzielnymi rycerzami, legendami, długimi, powłóczystymi sukniami i opowieścią o pogańskich obyczajach. Parnicki w niemalże laboratoryjny sposób opisuje świat, który nie zaczynał się na Piastach, a kończył na Ottonie. Poszerza granice, każe dostrzegać związki pomiędzy Chrobrym a Bizancjum, pomiędzy cesarstwem rzymskim a następcami na polskim tronie, z których wielu patrzyło na Zachód, rozumiejąc, że historia to sojusze, to bycie częścią rodzących się dynastii, to szukanie wspólnoty, a nie dzielenie i kultywowanie tego, co nam zbędne.
Świat w Srebrnych orłach to świat kultury ponadplemiennej, transgranicznej, szerokiej, łączącej ludzi. To także świat totalitaryzmu i mocarstwowości, gdy ścierają się ze sobą cesarstwo, papiestwo, Bizancjum i ambicje pomniejszych władców. Aby w tym wszystkim nie zginąć, konieczne są postanowienia i działania, o których nie zawsze warto mówić głośno. Dzięki temu zabiegowi Parnicki usuwa wyobrażenie wyspowości istniejących kultur i plemion. Chrobry nie jest samodzielnym królem, poza którym, gdzieś w oddali, funkcjonują papież i cesarz. To wszystko miesza się ze sobą i wypełnia, łączy - w niezwykły sposób. Polska Parnickiego to nie odległa nacja, która wkracza do kultury chrześcijańskich ziem. To pełnoprawny jej gracz, element wypełniający i uzupełniający strukturę, dodający jej nowych znaczeń. To kolejny, jednakowo istotny punkt na średniowiecznej mapie Świętego Cesarstwa Niemieckiego.
Aron, opat tyniecki, snuje rozważania nad swoim życiem, nad okresem, gdy będąc sekretarzem papieża Sylwestra II, był świadkiem intryg i tworzenia wielkiej polityki przez cesarza Ottona III oraz mało jeszcze znanego, ale rosnącego w siłę Bolesława Chrobrego. Splata ich losy, opowiada o walce kultury łacińskiej z grecką, poszukuje wyjaśnień dla rywalizacji Rzymu z Bizancjum. Docenia kunszt muzułmanów z półwyspu Iberyjskiego i stara się rozumowo opisać mechanizmy rządzenia, oparte na niepodważalnych instytucjach. Sensacja i polityka - oto jądro Srebrnych orłów.
Po drugie: język i konstrukcje narracyjne.
Parnicki to pisarz surowy. Narracja w trzeciej osobie kontrastuje z ostrymi dialogami, będącymi w zasadzie uczonymi sporami, istotnymi nie tylko ze względu na poruszane zagadnienia, ale i zaskakujące wysmakowaną polszczyzną, konstrukcjami filozoficznymi, rozważaniami wykraczającymi daleko poza temat sporu. Chwila nieuwagi czytelnika szybko zostaje przez Parnickiego ukarana. Trzeba wracać do już raz przeczytanych stron i szukać zagubionego bądź zapomnianego fragmentu.
Czytając Srebrne orły, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to nie tylko historia o mechanizmach władzy. Sposób ujęcia zagadnienia wskazuje na swoistą mitologizację tematu. Władcy cesarstwa ścierają się ze sobą niczym mityczni bogowie, upadają i powstają, aby nadal rządzić światem. Zachowując quasi-olimpijską hierarchię, prowadzą swoje wątki, budują swój świat, w którym wszystko jest koturnowe, potężne, ponadludzkie.
Parnicki to pisarz elit intelektualnych. To trudny, wymagający i rzetelny twórca. W tej jednej książce znajdziemy opis średniowiecznego Świętego Cesarstwa Rzymskiego, z jego mocarstwowością i nowochrzczeńcami, opisy mechanizmów władzy i dominującej filozofii. Sacrum i profanum w jednym, wymieszane i podane w formie wspomnień biskupa i trudnych, politycznych dyskusji. Nie łudźmy się zatem, że to powieść na jeden zimowy wieczór. To książka-wyzwanie, bowiem Parnicki nie bawi, nie kokietuje. To dyskusja na poziomie dwóch znawców, gotowych w każdej chwili do szermierki na fakty i argumenty. Kto nie jest na nią gotowy, powinien najpierw postudiować doktryny polityczne i historię średniowiecza.
Na koniec warto wspomnieć o roli kobiet w Srebrnych orłach. Istniejące w cieniu wielkich mężczyzn, współtworzące z nimi wielką politykę, pociągające za sznurki z drugiego rzędu władzy, są równie wyraziste, co męscy bohaterowie opowieści. Parnicki wspomina o niszczącej Rzym pornokracji, ukazuje sojusze, zawierane przez małżeństwa księżniczek z władcami rodzących się potęg. Średniowiecze to czas wielu silnych, wykształconych kobiet, które miały autentyczny wpływ na prowadzoną politykę. Rycheza, wnuczka cesarzowej Teofano, wykształcona żona Mieszka II mówi, że na Kapitolu pocznie ze swym mężem, cesarzem Augustem, syna. W duszy gardzi Mieszkiem, sięgając myślami daleko do lotaryńskich władców i cesarstwa. Do korony u boku Bolesława. Intryguje na miarę swoich czasów.
Powieść Teodora Parnickiego polecam każdemu, kto lubi wyzwania. Jeśli nie jesteście na nie gotowi... i tak spróbujcie. To ciekawa podróż w przeszłość, w której ludzie byli herosami, a złote czasy dopiero nadchodziły.
Muza dalekich podróży to alternatywna historia powstania listopadowego – zwyciężają Polacy, Adam Mickiewicz zostaje dyktatorem, a Juliusz Słowacki...