Rzadko się zdarza, żeby lista podziękowań i wymienianych osób, które pomogły w zdobywaniu materiałów do książki liczyła więcej niż kilka stron. W „Podróży Enrique” Soni Nazario lista ta ciągnie się przez stron prawie czterdzieści – obok konwencjonalnych wyrazów wdzięczności autorka bowiem stara się przedstawić wszystkich, którzy przyczynili się najpierw do powstania cyklu reportaży dla „Los Angeles Times”, a potem – książki o chłopcu, który wyruszył w pełną niebezpieczeństw wyprawę, by połączyć się z matką.
Pięcioletni Enrique mieszka w Hondurasie. Nie wie, że za chwilę jego matka wyjedzie do pracy do USA – żeby poprawić byt rodziny. Nie wie, że Lourdes raczej do Hondurasu nie wróci. Dorasta pod opieką krewnych i sprawia im coraz więcej kłopotów. Enrique tęskni za matką, zaczyna się więc buntować, staje się agresywny, potem zaczyna wąchać klej. Układa też plan – przedostanie się do USA i spotka z matką. Wyrusza w podróż, która wcale nie musi skończyć się dobrze. Siedem razy zawracany z drogi, decyduje się na kolejną próbę. Zdeterminowany, już siedemnastoletni (więc sporo starszy od innych dzieci), desperacko walczy, by zrealizować swoje marzenie. Jazda na dachach pociągów to chyba najłatwiejsze z wyzwań, jakie czekają na dzieci, które chcą nielegalnie przedostać się do Stanów, chociaż i tak wiele osób żelazna maszyna zabije. Na trasie grasują bandyci – pospolici złodzieje, zorganizowane gangi, gwałciciele i mordercy. Tu nikt nie ma skrupułów, by ograbić dzieci, zniszczyć ich cały dobytek, pobić lub pozbawić życia. Kto nie ma szczęścia i sprytu – ten może łatwo stać się ofiarą.
Sonia Nazario odtwarza w swojej książce drogę, jaką przebył Enrique, koncentrując się mniej na doznaniach fizycznych – strachu, głodzie i bólu – a bardziej na ludziach – pokazuje bezdusznych stróżów prawa (kolejne zagrożenie dla emigrantów), mieszkańców okolicznych osad – tu obok współpracujących z policją zdarzają się i tacy, którzy pomagają uciekinierom – karmią, odziewają, opatrują rany i dają na pewien czas schronienie. Enrique spotyka na swojej drodze zarówno bandytów jak i życzliwe mu osoby – Sonia Nazario próbuje przedstawić charakterystyki tych, którzy bezinteresownie ratują uciekinierów, czasem na moment zatrzymuje relację z przeżyć Enrique i prezentuje sylwetki bohaterów, dzielących się z emigrantami całym skromnym dobytkiem.
Książka ma zwracać uwagę na problem dzieci, pozostawionych przez rodziców. Kładzie akcent na przeżycia maluchów, których matki wyjechały do pracy do innego kraju, wypędzone przez biedę. Pokazuje samotność, bezradność i bunt, nawarstwiające się problemy (nawet jeśli uda się potomstwu dołączyć do rodziców, nic nie odbuduje rodzinnych więzi), tragedie. Sonia Nazario pisze swą relację w czasie teraźniejszym, widoczna jest w jej historii chęć zagrania na emocjach odbiorców – co tłumaczy się genezą opowieści – autorka musi zaapelować o uwagę i to jej się udaje.
Izabela Mikrut