NAŁÓG PISANIA
Picie było moim poznaniem, moim opisem, moją syntezą i moją analizą (...) kiedy niczego nie ma poza piciem, należy z picia uczynić sztukę, należy poprzez wódkę dotknąć sedna rzeczy, a sednem rzeczy jest śmierć. Jerzy Pilch: Tysiąc spokojnych miast, Londyn 1997, s.161 Albowiem powieść Pilcha jest pamiętnikiem tworzonym w chwilach nadludzkiej jasności umysłu przez świadomego siebie nieuleczalnego anonimowego alkoholika. I nie ma tu świata poza piciem, ani życia bez picia. Jakże bowiem można być niepijącym alkoholikiem. Jeśli się pije, to całym swoim jestestwem. Nie ma wyboru. Albo – albo. Podobnie, jak nie można być wierzącym niepraktykującym katolikiem.
Wiara musi iść w parze z działaniem. Chlanie wódy jest tematem tak kreatywnym, że w każdej chwili powstać może jakaś fundamentalna kwestia. A jest nią pytanie: Dlaczego, w gruncie rzeczy, przeważająca część ludzkości nie pije? Problem zastanawiający i zgoła nierozwiązywalny. Skąd pijak ma wiedzieć, dlaczego niepijący nie piją, skoro on sam pije i nie zna życia bez picia. Z kolei niepijący nie rozumieją, dlaczego pijak pije, a pijak pije, bo musi pić, bo taka jest jego rola w społeczeństwie. Ale, czy to czyni go mniej ważnym człowiekiem? Pijak ma przewagę nad niepijącym, ponieważ poznał stan trzeźwości i zrozumiał, że nie jest on pod żadnym względem lepszy od stanu zalania. Ba! Jest nawet bardziej szary i problematyczny. Po co więc uprzykrzać sobie niepiciem i tak krótkie i przykre życie. Po wypiciu świat nabiera ostrzejszych barw, powietrze staje się bardziej przejrzyste, a myśl zdecydowanie bardziej lotna.
Superlatywy stanowią niezaprzeczalny dowód wyższości picia nad niepiciem. I nie jest to zdecydowanie tekst nakłaniający do sięgnięcia po kieliszek. Sam bohater, nałogowy pijak, nie miał go w ręku od wielu lat, ponieważ zawsze pije ze szklanki. Pod Mocnym Aniołem jest natomiast doskonałym studium rozwoju zawodowego alkoholizmu z przykładami. Temat dla Pilcha nie nowy, choć do tej pory miał charakter zaledwie towarzyszący głównemu wątkowi. Tym razem autor poświecił mu całą książkę. Jest to pisarstwo porwane przez rwący potok wódki. Potok – jak nałóg – nie do opanowania. Z pisaniem nie sposób zerwać ostatecznie. Kto raz zacznie pisać (pić), ten już do końca swoich dni pozostanie pisarzem (pijakiem). Może właśnie pijakiem słowa. Taka właśnie jest ta książka: niczym nieprzerwany pijacki słowotok. Nie jest to tylko cecha Mocnego Anioła. Ciągoty do wielomóstwa ujawniają się już we wcześniejszej twórczości. Tutaj, z całą dojrzałością ujawnia się Pilchowy nałóg pisania. Spontaniczny i nieokiełznany, wręcz „spirytualny”. Spiritus movens. Spiryt jako źródło i przyczyna pisania.
Mocny Anioł pokazuje, jak ścisły związek może zachodzić między spirytualizmem i spirytualiami. Mistyczny związek, dostępny tylko wtajemniczonym w sztukę pisania. I sztukę picia. Wszystko spiritusem, czyli duchem podszyte. Nad światem naszym wzdłuż i wszerz wszystkiego czuwa duchowa istota – gwiazdozbiór Mocnego Anioła - z przytkniętą do ust flaszką spirytualiów. Znaczący to gest, albowiem ponad nim są już tylko ciemności. Powieść Jerzego Pilcha ukazała się eksperymentalnie najpierw w formie cyfrowej w Internecie (www.onet.pl), gdzie co drugi dzień, niczym odcinki serialu telewizyjnego, pojawiały się dwa rozdziały. Nie wiem, jak sprzedaje się wersja książkowa, ale myślę, że publikacja elektroniczna była świetną formą reklamy. Przede wszystkim zwracała na siebie uwagę samą sobą. Podróżujący po sieci „anty – czytelnik” mógł przypadkiem natrafić na kawałek literatury i trochę się zaczytać, co być może, nie wyrządziło mu specjalnej krzywdy. Oczywiście nic nie zastąpi kontaktu z prawdziwą książką, z jej kształtem, zapachem, specyficznym klimatem, jaki wokół siebie tworzy. Monitor komputera chyba nigdy nie stanie się czymś tak bliskim, ale do promocji literatury może z powodzeniem posłużyć.
- Wszyscy lubimy i umiemy snuć narracje, ale jak pan opowiada to jest prawdziwe święto opowieści! - mówi prezes Tlołka do organisty Somnambulmeistra...
„Historie takie zdarzają się rzadko – raz, dwa, góra trzy razy za życia, ale zdarzają się każdemu. Tak, każdemu! Każdemu? Każdemu! No...