Niewiele znajdzie się wśród dzieci – wczesnoszkolnych, gimnazjalistów czy licealistów – prawdziwych i zagorzałych miłośników nauk ścisłych. A wśród nich – wielbicieli matematyki. Przyczyn takiego stanu rzeczy można się jedynie domyślać. Może to być nieciekawie wykładany przedmiot w szkole, nielubiany nauczyciel czy nieczytelny podręcznik. Jednak nie na szukaniu winnych powinni skupiać się rodzice, ale przede wszystkim na rozbudzaniu u swoich dzieci zainteresowania matematyką, biologią czy chemią już od najmłodszych lat. A jak mogą to zrobić? Wystarczy w odpowiednim momencie podsunąć dziecku ciekawie wydaną, nietuzinkową książkę edukacyjną.
Jedną z takich publikacji jest wydana nakładem wydawnictwa Wilga Niesamowita matma. Kierowana już do siedmiolatków książka Jonathana Littona i Thomasa Flinthama spodoba się także zdecydowanie starszym odbiorcom. Założeniem książki jest zaprezentowanie matematyki niejako „od kuchni”. Autorzy zrywają ze skomplikowanymi teoriami i wzorami, a zamiast tego pokazują, jak matematyka znajduje zastosowanie w życiu codziennym. Jak nietrudno się domyślić, jej rola jest w tym wypadku nieoceniona. W rozdziale poświęconym rachunkowi prawdopodobieństwa czytelnik dowie się o tym, jak duże szanse ma na wygraną w lotto oraz dlaczego teleturnieje są tak wciągające. W części opisującej statystykę znalazły się też porady dotyczące tego, jak zbierać dane i w jaki sposób je analizować. W publikacji podjęto również tematy związane z liczbami, geometrią, przekształceniami, miarami oraz ciągami. Jedyny zakres, jaki kojarzy się dorosłemu czytelnikowi z lekcjami matematyki w szkole, a jaki umknął autorom, to funkcje.
Trzeba jednak podkreślić, że zanim otworzymy Niesamowitą matmę, spodziewamy się po książce czegoś zupełnie innego. Skoro publikacja kierowana jest do kilkulatków, czytelnik zakłada, że w książce pojawią się pewnie zabawne opowieści o liczbach (w tym przede wszystkim porównania, która liczba jest największa, a która - najmniejsza), historyjki o dodawaniu i odejmowaniu, a być może na samym końcu podjęty zostanie temat ułamków, smakowicie wytłumaczony na przykładzie pizzy. Tak się nie dzieje. Prezentowane zagadnienia daleko wybiegają poza materiał znany ze szkoły podstawowej a nawet gimnazjalnej.
Nie należy się jednak obawiać, że Niesamowita matma to lektura zbyt trudna dla młodego odbiorcy. Wręcz przeciwnie. Skomplikowane z pozoru zagadnienia zostały w publikacji zaprezentowane w sposób jasny i prosty. Autorzy postanowili przede wszystkim pokazać zastosowanie różnych dziedzin matematyki w życiu codziennym. To, że kupując los na loterii, mamy do czynienia z dziedziną matematyki zwaną rachunkiem prawdopodobieństwa nie jest tak istotne jak sposób, w jaki autorzy tłumaczą to zagadnienie.
Niesamowita matma to przede wszystkim zbiór starannie wykonanych, kolorowych, dużych rysunków, będących ilustracją podejmowanych tematów. To jednak nie wszystko. Autorzy postanowili jeszcze bardziej wyjść czytelnikowi naprzeciw i zamieścili w książce elementy trójwymiarowe oraz ruchome. Czytelnik już nie tylko poprzez tekst, ale także za sprawą dotyku może zgłębiać tajniki matematyki. Jedynym zastrzeżeniem, jakie można postawić publikacji, jest wrażenie chaosu, jakie odnosi się, wertując kolejne strony książki. Krótkie fragmenty tekstu tłumaczące kolejne zagadnienia są dosłownie rozsypane na stronach, a to sprawia, że czytelnik nie bardzo wie, którą informację powinien przyswoić jako pierwszą. Jest to jednak tylko początkowe wrażenie. Po oswojeniu się z lekturą czytelnik dojdzie do wniosku, że nie ma znaczenia, który tekst przeczyta pierwszy, a który - ostatni.
Książka Jonathana Littona i Thomasa Flinthama to doskonały sposób na to, by już od najmłodszych lat wzbudzać w dziecku zainteresowanie nauką - tym wypadku matematyką. Publikacja ma za zadanie jednak nie tylko tłumaczyć matematykę, ale także uczyć kreatywnego myślenia oraz wyciągania właściwych i ciekawych wniosków z zebranych materiałów. Umysł młodego człowieka jest bardzo chłonny, zatem zaprezentowane w publikacji informacje z pewnością na długo znajdą miejsce w pamięci małego odbiorcy. A tak przyswojone wiadomości zapewne zaprocentują w przyszłości, gdy maluch wreszcie zetknie się ze szkolną matematyką.