Dla jednych – to odkrywanie nowych światów, wyprawa w głąb nie do końca oswojonej krainy wyobraźni, gdzie koty spacerują, wożą kocięta w wózkach. Źrebaki kopią czerwoną piłkę, która ląduje… na słońcu! I spada deszcz małych czerwonych piłeczek.
Dla drugich (nieco starszych) – to podróż sentymentalna, rejs po nie całkiem zapomnianych morzach dzieciństwa.
Jeśli pierwsi i drudzy lubią momenty zatrzymania i „powolności”, bez wątpienia przyznają: warto po raz kolejny wsiąść do baśniowego wehikułu czasu.
Po sukcesie, jaki odniosło jubileuszowe wydanie cyklu Poczytaj mi, mamo przyszła pora na wznowienie wydawanych przed laty przez Naszą Księgarnię Moich książeczek. Publikacje ukazujące się w obydwu seriach różnią się nieco charakterem (i formatem), ale z pewnością nie brakuje wśród nich wartych ocalenia perełek – opowieści, w których zasłuchają się kolejne już pokolenia najmłodszych czytelników.
O każdej z zebranych w książce historii można wiele pisać. Po trosze dlatego, że niemal wszystkie toczą się powoli, spokojnie, zachęcając do zanurzenia w opisywanym świecie, uderzając w najwrażliwsze struny duszy. A przy tym – co ciekawe – często nie wykraczając poza proste zdania w czasie teraźniejszym, dotykają spraw naprawdę istotnych. Bo chociaż główni bohaterowie nie muszą ratować swego baśniowego, pozbawionego potworów i straszydeł świata, wiele się o nim dowiadują, czasem ulegając wspaniałym przemianom. Jak samolubna, rozpieszczona Królewna ze Złotego koszyczka, która zamiast, jak wcześniej, wciąż żądać podarków, pragnie ofiarować coś innym. Albo jak niesforny Piotruś, któremu zajączek z rozbitego lusterka pomógł przejść przez drogę skruchy i poczucia winy.
Piękna, choć może i odrobinę melancholijna, jest również inna opowieść Heleny Bechlerowej – o Białogrzywku, czyli koniu z karuzeli, któremu koniczyna pana Floriana przyniosła spełnienie marzeń: wolność. Godna zapamiętania wydaje się nagroda, jaką otrzymał startujący w wyścigu ślimak Pafnucy. Jego zwycięstwo, podsumowane radosnym okrzykiem: Jak to dobrze pomóc innym!, to ważna lekcja także dla jego konkurenta – pragnącego zwycięstwa za wszelką cenę Onufrego. Życzliwość, optymizm, radość z posiadania przyjaciół niemal promieniują z opowiadania O wesołej Ludwiczce (i oby zakorzeniły się w czytelnikach na długo!). Podobnie jak myśl, przekazywana przez bohaterkę opowiadania Adama Bahdaja, małą myszkę Kundzię, przemierzającą jezioro w chybotliwej łupince: nigdy, nawet w największym niebezpieczeństwie, nie wolno tracić nadziei.
Trzeba tu podkreślić, że ilustracje towarzyszące poszczególnym opowieściom nie przypominają tych „nowoczesnych”, głównie disneyowskich, do jakich większość małych czytelników zdążyła przywyknąć. Zresztą, nic w tym dziwnego: wykonywano je przecież przy pomocy innych materiałów, zupełnie innymi technikami. Czy jednak spodobają się współczesnym dzieciom? To, oczywiście, kwestia gustu, otwartości i pewnej artystycznej wrażliwości.
I tego, czy chcemy je w dzieciach rozwijać.
Kraków przed-i powojenny... Kraków dzisiejszy. Co zmienił upływający czas?Pomagamy pamięci, układając zdjęcia w albumach....
Kurs podstawowy 2 x Audio CD przeznaczony jest dla osób początkujących, zaczynających naukę czeskiego oraz wszystkich którzy chcą nauczyć się podstaw tego...