Jędrek sam decyduje o sobie. Dba o swoje interesy, opiekuje się matką i małymi dziewczynkami z Domu Dziecka. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby Jędrek nie miał jedenastu lat…
Gdy zaczyna się czytać tę książkę, ma się wrażenie, że jej główny bohater to nad wyraz inteligentny i dojrzały nastolatek. Jego sądy są wyjątkowo trafne i jasne. Wprawdzie chodzi do szkoły, ale po powrocie z niej wypytuje skacowaną matkę, gdzie była i z niesmakiem stwierdza „Znowu piłaś!”. Robi wywiad niczym rodzic, co matka piła i z kim, a następnie rusza po kefir, by jej ulżyć. Po powrocie sprząta kuchnię.
Wielokrotnie w tej książce dziecko pełni rolę dorosłego. Jędrek nie tylko pilnuje, ile matka wypiła, ale dba także, by nie skoczyła z okna i stale wyrzuca jej środki nasenne, po których zachowuje się nieobliczalnie. Analizuje, z kim matka się spotyka i cały czas nad nią czuwa, na miarę swoich możliwości. Podczas świąt chowa przed nią wódkę. Ratuje też śpiącego na mrozie, pijanego mężczyznę. Co zadziwiające, Jędrek doskonale radzi sobie w szkole. Nie zaniedbuje nauki, odrabia lekcje, ma dobre oceny. „Bo wszyscy chcecie, żebym wagarował, kradł, wybijał szyby i zbierał dwóje. Wtedy można by mnie odesłać do jakiegoś parszywego przytułku bez zgody mamy. A tak nic z tego, proszę pana. Nie ma się do czego przyczepić”. I rzeczywiście – Jędrek nie jest typowym dzieckiem z rodziny patologicznej. Nad wyraz dojrzały zastępuje w swoim domu ojca i matkę. Jednak – do czasu. W końcu i on trafia do Domu Dziecka.
Książka ta, mało znana, jest niezwykłym studium psychiki dziecka z marginesu społecznego. Ukazuje logikę takiego dziecka, a przede wszystkim środowisko w jakim się wychowuje. Jego dom rodzinny to smutna namiastka prawdziwego domu – brak w nim poczucia bezpieczeństwa, brak oparcia i ciepła. Jego rodzina to matka sprowadzająca do domu obcych mężczyzn i sąsiadka, która nielegalnie sprzedaje alkohol. Jędrek wszystko rejestruje i chłodno ocenia, jest jednak pogodzony z sytuacją. Jak każde dziecko bardzo kocha matkę i za wszelką cenę chce z nią być. Jakakolwiek by nie była i tak jest dla niego najważniejsza. To ona nadaje sens jego życiu, to dla niej się uczy i zajmuje domem. Gdy go zabierają do Domu Dziecka, tęskni do swojego mieszkania i najbliższych. Nie pamięta złych chwil, chce być po prostu z jedynymi bliskimi mu ludźmi.
W Moim wielkim dniu ukazane są też stosunki, jakie panują w Domu Dziecka i to, jak dzieci radzą sobie w momencie opuszczenia przez rodziców. Podkreślone zostało, że wiele z nich to nie sieroty, lecz istoty pozostawione po prostu na pastwę losu.
Smutne są refleksje po przeczytaniu tej książki, lecz lektura jest wciągająca. Polecam wszystkim, którzy chcą przeczytać coś niekoniecznie wesołego, ale na pewno wartościowego.
Pełnokrwisty romans autorstwa popularnej pisarki (m.in. "Kochankowie mojej mamy”), którego tłem są wydarzenia roku 1968....