Modlitwa i miłość to elementy, których nie może zabraknąć w życiu człowieka. Każdy z nas chce być kochanym, każdy też kocha tak, jak umie. Ponieważ nie ma miłości bez trwania w bliskości z ukochanym, dlatego nie da się prawdziwie żyć bez modlitwy.
„Modlitwa źródło współczującej miłości” jest zbiorem przeplatających się przemyśleń Matki Teresy z Kalkuty i brata Rogera. Oboje ci wielcy ludzie dzielą się swymi doświadczeniami zdobytymi w kontaktach z najuboższymi. Chcą ukazać nam potrzebę łagodzenia cierpień oraz prawdę o tym, że ludzka godność jest niejednokrotnie deptana.
Matka Teresa oddała całą siebie do Bożej dyspozycji pozwalając, by przez nią działał On sam. Przebywając z najuboższymi głosiła Jego miłość nie tylko słowem, ale przede wszystkim czynem. Starała się w smutne życie mieszkańców slumsów wprowadzić choć trochę radości. Towarzyszyła umierającym w ostatnich chwilach życia, czyniąc ich śmierć spokojniejszą.
Na plan pierwszy wysunęła konieczność utrzymywania nieprzerwanej więzi z Bogiem, zawiązującą się poprzez modlitwę. Według niej jest to prosty sposób na naukę czynów miłości. W tym celu trzeba wypracować w sobie ciszę umysłu i serca oraz oczu i języka. Wtedy usłyszymy Boże wezwanie, a także odnajdziemy siłę i jedność.
Błogosławiona z Kalkuty ukazuje czytelnikowi moc Eucharystii, dzięki której miłość do biednych jest prawdziwie współczująca. Dodaje sił, by działanie łączyć z kontemplacją. Zdając się na Bożą Opatrzność człowiek coraz lepiej poznaje sztukę troski o innych.
Matka Teresa podaje również przykłady ubóstwa duchowego, którego przyczyną jest brak miłości i troski ze strony innych a także brak poczucia, że jest się dla kogoś kimś ważnym i potrzebnym.
Ponieważ człowiek biedny sam nie da sobie rady, dlatego każdy z nas winien wprowadzać miłość w czyn. Naśladując Chrystusa trzeba dostrzegać ludzi niechcianych, odrzucanych i zaniedbanych, głodnych chleba i miłości. Trzeba pamiętać o zasadzie: „Pieniądze są pożyteczne wtedy, gdy pomagają w rozsiewaniu miłości Chrystusa”.
Myśli Matki Teresy z Kalkuty warto uzupełnić o spostrzeżenia brata Rogera. Ten, który całkowicie zaufał Bogu, uczy nas żyć dla innych. Proponuje zacząć od porzucenia zniechęcenia, by wraz z Chrystusem umniejszać ból chorych i samotnych. Sił dostarcza modlitwa pełna ufności, że Panu możemy polecić wszystko. Poprzez modlitwę Boża radość przenika w ludzkie serca. Wtedy też nabierzemy odwagi do zaangażowania się w sprawy biednych i samotnych. Dzięki nam nie ustanie działanie Chrystusa w świecie.
Brat Roger przestrzega przed oglądaniem się wstecz na to, co zostawiliśmy decydując się na pomoc potrzebującym. Powód jest prosty – nigdy nie osiągniemy celu patrząc na zaistniałą codzienność w perspektywie zysków i strat. Liczy się łagodzenie ludzkich cierpień, bo to właśnie jest „serce Ewangelii”.
Okazanie współczującej miłości jest początkiem uzdrowienia. A to z kolei potrzebne jest każdemu z nas. Niech myśli zawarte w „Modlitwie” poruszą umysły i serca tych, którzy zapragną „służyć bezinteresownie i całym sercem najbiedniejszym z biednych”.