Rodzice musieli bardzo kochać morskie przygody, skoro nadali swojej pierworodnej córce kuriozalne imię Marina. Kowalczuk w dodatku. Ale nie – ojciec prowadzi biuro podatkowe, a matka jest domową zrzędą, marzącą tylko o tym, by wydać swoje trzy córki za mąż. Rzecz dzieje się w małej, prowincjonalnej miejscowości, gdzie wszyscy się znają. Gdy więc Mateusz po dziesięciu latach narzeczeństwa oświadcza się swojej trzydziestoletniej dziewczynie, całe miasto zaczyna żyć zbliżającą się uroczystością.
Najwięcej wątpliwości ma śliczna, wyposażona w kasztanowe kręcone włosy Marina. Podburza ją też młodsza siostra – czarnowłosa Weronika. Oj, coś ta pani Róża, matka dziewczyn, chyba nie do końca była wierna małżonkowi, skoro genetycznie córki takie niepodobne do siebie. Ale zostawmy małomiasteczkowe ploteczki, bo oto zbliża się ślub. Mateusz nie ma czasu dla narzeczonej – jest niezmiernie zapracowanym prawnikiem w kancelarii ojca. A musicie wiedzieć, że jest to najlepsza kancelaria w powiecie! Stres związany ze ślubem odciska swoje piętno także na Marinie. Dziewczyna zwalnia się z urzędu pocztowego, bo kierowniczka potargała jej plakat. Wracając wcześniej do domu, dowiaduje się, że kancelaria zatrudniła nową asystentkę. I... już ma powód do zazdrości. Okazuje się zresztą, że Mateusz ma też powód do robienia maślanych oczu, ale bynajmniej nie na widok przyszłej żony. Dla niej już wyznaczył rolę – zajmowanie się domem i dziećmi. Gdy Marina wyznaje mu, że chciałaby pisać książki, ukochany oświadcza, że nie ma takiej potrzeby, bo kupi jej wszystkie, jakie będzie chciała. Tu miarka się przebiera. Dziewczyna ucieka sprzed ołtarza i jedzie do koleżanek nad morze - na szczęście nie w sukni ślubnej. Autorka zapomniała tylko, że dokumenty w kościele podpisuje się przed samą uroczystością, więc de facto samo wybieganie z kościoła na niewiele się zdaje.
Ale nic to. Na Marinę czekają kolejne niespodziewane miłości. Podróżując z walizką, będzie starała się ułożyć sobie jakoś życie. Wciąż pamięta o swoich marzeniach, starając się o pracę w wydawnictwie i publikację swojej książki. Tak jest, walcz, dziewczyno! Marzenia w życiu są najważniejsze i trzeba do nich dążyć, nawet jeśli otoczenie chce Cię wcisnąć na siłę w swoje oczekiwania. Chyba nie muszę dodawać, że Marinie uda się je spełnić, bo w końcu po co w innym przypadku byłaby ta książka?
Niestety, na każdej niemal stronie książki znaleźć można błędy - tak składu, jak i korekty.
Co zrobić, jeśli całe życie okazuje się jednym wielkim kłamstwem? Klara żyła dotychczas w luksusie i beztrosce. Jedno tragiczne wydarzenie powoduje, że...
Julia wraca do swojego rodzinnego miasteczka z Norwegii nie tylko bez perspektyw na dalsze życie, ale także ze złamanym sercem. Sytuację komplikuje kosztowne...