Recenzja książki: Lichotek i Dragodon

Recenzuje: Magdalena Galiczek-Krempa

Sama Lee Stubbsa, znanego raczej jako Lichotka, czytelnicy mieli okazję poznać w pierwszym tomie przygód młodziutkiego bohatera – Lichotek i czarnoKsiężnik. Zabawa – lub jak kto woli – tarapaty dopiero nabierają rumieńców i rozpędu. A przeczytamy o nich w dynamicznej niczym rozpędzony do niemożliwości wagonik w rollercoasterze książce Lichotek i Dragodon.

Po zapierających dech w piersiach przygodach Lichotka na makiecie elektrycznej kolejki w domu Bazylego Deptacza chłopiec śmiało może stwierdzić, że znalazł swoje szczęśliwe zakończenie. Odnalazł rodziców, którzy przez złe czary Deptacza pozostawali w letargu w postaci maleńkich posągów, ozdób makiety, pokryci grubym, kamiennym pancerzem. Z pomocą zminiaturyzowanych przyjaciół pokonał też Bazylego i pogrzebał jego upiorny, śmierdzący dom. Lichotek wciąż jednak nie potrafi uwierzyć własnemu szczęściu. Wraca z najprawdziwszymi, najbardziej żywymi rodzicami do najprawdziwszego domu, w którym czeka na niego najprawdziwsza niania. Chłopiec odkrywa też małe, rodzinne, magiczne sekrety. Dowiaduje się, że tato jest czarodziejem, a mama kimś w rodzaju zbiornika magicznej energii – many. Beztroskę i szczęście rodziny Stubbsów narusza jednak wspólna wyprawa do wesołego miasteczka. Nie to, żeby „Wyspa Śmiechów” okazała się kiepskim miejscem na zabawę. Wręcz przeciwnie – lunapark obfituje w najfajniejsze i najfantastyczniejsze atrakcje, o jakich dziesięcioipółletni chłopiec może tylko zamarzyć. Jednak nie tylko kolejki, karuzele i gokarty czekają na Stubbsów. W parku rozrywki czai się na szczęśliwą rodzinę coś zdecydowanie ohydnego…

Po zdumiewających przygodach Lichotka opisanych na kartach pierwszego tomu czytelnicy słusznie mają prawo oczekiwać w części drugiej wydarzeń co najmniej tak samo frapujących. Ian Oglivy jest na to świetnie przygotowany i zgotował odbiorcom prawdziwie wybuchową mieszankę. Z jednej bowiem strony mamy tu mrożące krew w żyłach przygody w mrocznym, „odpoczywającym” poza sezonem, upiornym lunaparku – tak, tym samym, który w lecie wydawał się Lichotkowi kolorowym, cukierkowo słodkim i przyjaznym miejscem. Z drugiej strony - w wesołym miasteczku na Lichotka czyhają żądni zemsty czarnoKsiężnicy. Tak, czarnoKsiężnicy w liczbie mnogiej. Nie jeden, podły zalatujący starymi trampkami Bazyli Deptacz, ale siedmioro śmierdzących nikczemników, którzy zrobią wszystko, by dopaść Stubbsów. Na dokładkę, czy - jak kto woli – na deser zostaje Lichotkowi jeszcze spotkanie z Dragodonem, legendarnym, starodawnym i czarnoKsiężnikopodobnym czymś. Z pewnością przerażającym. Bez dwóch zdań.

Lichotek i Dragodon to dynamiczna i wciągająca opowieść, która pochłonie czytelników bez reszty. Mały Lichotek musi stawić czoła nie tylko bezwzględnym czarnoKsiężnikom, ale przede wszystkim własnemu strachowi. Ian Oglivy na przykładzie Lichotka pokazuje, że odwaga i walka w słusznej sprawie to coś, czego warto uczyć się już od najmłodszych lat. Chłopiec, mimo strachu i niebezpieczeństw, wykazuje się sprytem i zaradnością, dzięki czemu unika wielu niebezpieczeństw.

Jak i w pierwszym tomie, tak i w części drugiej przygód Lichotka czytelnicy znajdą wspaniałe ilustracje Chrisa Moulda. Choć to niemal niemożliwe, rysunki są jeszcze bardziej sugestywne i niepokojące. Na co dzień „martwe” karuzele, wagoniki, drewniane konie i pamiątkowe, pluszowe zwierzątka za sprawą niecnych czarów ożywają, ścigają i kąsają Lichotka. Para bucha z rozedrganych końskich chrap, ostre jak szpilki kły pluszowych małp błyszczą w blasku księżyca, a stalowe szpony tyranozaura bezwzględnie rozdrapują powietrze. Ciarki przechodzą po plecach podczas lektury książki, nie mówiąc już o wrażeniach, jakie budują w wyobraźni obrazy nakreślone ołówkiem Chrisa Moulda.

W Lichotku i Dragodonie pojawia się ten sam problem, co w tomie pierwszym – fabuła książki, choć meandruje, tak naprawdę jest dosyć schematyczna i przewidywalna. Książka nadrabia jednak pomysłowością, dopracowaniem szczegółów i oryginalnością. Chociaż autor próbuje poprzez przygody Lichotka przemycać przykłady postaw godnych naśladowania, to czyni to subtelnie, dzięki czemu nie traci na tym ani książka, ani tym bardziej mały bohater, który i tak ma swoje za uszami. Książkę Lichotek i Dragodon czyta się błyskawicznie, przenosząc się na mroczne, skąpane w deszczu alejki w nieczynnym lunaparku. Wraz z Lichotkiem czytelnik wspinać się będzie na Diabelski Młyn oraz zanurkuje w czeluściach Upiornego Folwarku. Będzie strasznie, przerażająco, ale czasami też zabawnie. Warto przekonać się o tym na własnej skórze.

Kup książkę Lichotek i Dragodon

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Lichotek i Dragodon
Książka
Inne książki autora
Lichotek i Czarodzidło
Ian Ogilvy 0
Okładka ksiązki - Lichotek i Czarodzidło

Trzecia część przygód Lichotka Stubbsa, który pokonał już złego opiekuna Bazylego Deptacza oraz bandę wstrętnych czarnoKsiężników, współpracujących z potężnym...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy