Recenzja książki: Leo, Leo i morze, czyli o duchu z muzeum, który zaczarował mapę

Recenzuje: mrowka

„Leo, Leo i morze, czyli o duchu z muzeum, który zaczarował mapę” to druga część serii przygód o trójce gdańskich przyjaciół – Leosiu, Leontynce i Fenku. Jovanka Tomaszewska z Wojciechem Kołyszko znowu popuścili wodze fantazji i stworzyli wyobraźniową, piękną opowieść umiejscowioną w scenerii Gdańska i… bajki. Tak jak w poprzednim tomie, mamy tu na okładce kilkunastozdaniową historię o Lwie Pustynnym, który marzył o nurkowaniu. Rozpoczęta zaledwie opowieść pozwala najmłodszym na dopisanie (wymyślenie) własnej bajki. O ile oczywiście zechcą na chwilę odłożyć lekturę książki. A to nie będzie łatwe: każdy, kto zapoznał się z poprzednią częścią, wie, że przygody Leo i Leo są wciągające, a prosty, ascetyczny styl narracji w zestawieniu z bogatą wyobraźnią, tworzą naprawdę intrygującą mieszankę.

 

Pewna gdańska szkoła staje się areną niezwykłych wydarzeń. Wizyta w jednym z muzeów owocuje rysowaniem przez uczniów mapek. Przygody zaznaczane przez umiejscowienie na papierze nietypowych wysp zaczynają się spełniać w prawdziwym życiu. To z kolei oznacza zmierzenie się ze współczesnymi piratami, z grupą potworów i nawet znalezienie prawdziwego skarbu! W umysłach dzieci sporządzanie mapki przemienia się w niebezpieczną, fantastyczną Przygodę. W książce „Leo, Leo i morze”, jak i w poprzedniej części, poruszają autorzy istotne dla młodych czytelników kwestie: między innymi problem agresji dorosłych, posłuszeństwa, lęku przed ciemnością (czy raczej – przed czającymi się w niej potworami), niechęci do odwiedzania dalekich krewnych, nieobecności ojca, prześladowania młodszych dzieci przez starsze czy odrzucenia przez klasę i szkołę. Są tu również przedstawione tematy „przyjemne” – opowieści o duchu miejsca, skarbach i przyjaźni. Mieści się też w tej publikacji kilka wiadomości o Gdańsku i Bałtyku, zgrabnie wplecionych w tekst. Poza uczeniem dzieci przez zabawę, zachęcenie ich do współtworzenia książki i wymyślania własnych przygód, poza informowaniem czytelników o atrakcjach Gdańska, zachwyca ta książka szatą graficzną – niezliczoną ilością pięknych obrazków, przedstawiających nie tylko realne wydarzenia, ale też (a może przede wszystkim) elementy świat fantazji, niespotykane nigdzie indziej.

 

Napisana jest opowieść o Leo, Leo i Fenku z pomysłem i z humorem. Jak w poprzedniej części, tak i tu, żarty odgrywają ważną rolę. Umiejętne połączenie wiedzy i rozrywki sprawia, że „Leo, Leo i morze” ma szansę stać się ulubioną książką najmłodszych. Atrakcyjna jest szata graficzna i narracja – minimalistyczna, przy ogromnej wręcz wyobraźni. Przytoczenie bajki Leontynki, o foce Kfoce, jest doskonałym przykładem na to, jak łatwo można wykreować własny, zachwycający świat. W ogóle wszystkie twórcze przedsięwzięcia, w których uczestniczą dzieci, są zachętą i podpowiedzią dla czytelników – zachętą i podpowiedzią do samodzielnego tworzenia. Autorzy starają się uświadomić najmłodszym, że żadne wymyślone historie nie zasługują na drwiny, przeciwnie – wszystkie są piękne i godne podziwu. Nie wstydźmy się marzeń – wydają się mówić Jovanka Tomaszewska i Wojciech Kołyszko. W tej opowieści urzeka również przenikanie się rzeczywistości i świata wyobraźni, zabawa uzupełniająca codzienność. Historia prezentująca dalsze losy Leosia i Leontynki jest interesująca i wciągająca, warto polecić ją najmłodszym: to inwestycja w przyszłość.

Kup książkę Leo, Leo i morze, czyli o duchu z muzeum, który zaczarował mapę

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Leo, Leo i morze, czyli o duchu z muzeum, który zaczarował mapę
Książka
Recenzje miesiąca
Smolarz
Przemysław Piotrowski
Smolarz
Babcie na ratunek
Małgosia Librowska
Babcie na ratunek
Wszyscy zakochani nocą
Mieko Kawakami
Wszyscy zakochani nocą
Baśka. Łobuzerka
Basia Flow Adamczyk
 Baśka. Łobuzerka
Zaniedbany ogród
Laurencja Wons
Zaniedbany ogród
Dziennik Rut
Miriam Synger
Dziennik Rut
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy