Człowiek, wiesz? To całkiem niezła fantasy
Mieszkańcy kilkusetletniego królestwa Mandylionu zostali zmuszeni do ucieczki. Ich ziemie nawiedziła przerażająca Czerń. Wielu zginęło, wielu zdołało uciec, ewakuując się przez morze. Gościnnie przyjął ich Taliad, stosunkowo młode, rozdzierane wewnętrznymi konfliktami państwo. Wyciągnął do dumnych wygnańców życzliwą, pomocną dłoń. Przybysze patrzyli na Taliadczyków z góry, z pogardą. W pewnym momencie zdecydowali, że ziemie Taliadu staną się ich nowym domem, Nowym Mandylionem. Domem, w którym dotychczasowi mieszkańcy będą pełnić rolę co najwyżej sług. Wyszkolona, dobrze zmotywowana i zdyscyplinowana armia wyruszyła skruszyć stosunkowo słaby opór mocno podzielonego przeciwnika. Zabito każdego, kto stanął do walki, ale również tych, którzy przypadkowo stanęli na drodze. Taliadczycy zostali pokonani, niektórzy poszli na współpracę z okupantem. Tylko niewielka grupa buntowników prowadzi nierówną walkę partyzancką. Mandylionczycy - jak na okupantów przystało - powoli i bezwzględnie likwidują wichrzycieli. Nie zauważają, że po cichu pojawia się wśród nich nowy, acz dobrze znany wróg: żądza władzy. Dotychczas jedność tego ludu spajał tajemniczy artefakt - Królewska Talia. Czyżby coś się z nim stało?
W sam środek coraz bardziej złożonych intryg trafia młody rycerz Tankred z rodu Hanstarów. Pewny siebie członek Zakonu Stalowej Duszy. Wydarzenia co rusz solidnie go zaskakują, a los zmusza do poważnego zastanowienia się nad silnie wpajanymi mu przekonaniami. Będzie musiał inaczej spojrzeć na to, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem, co jest prawdą, a co – tylko jej namiastką. Tankred potrafi myśleć i świetnie walczyć, ma też dużo szczęścia w skutecznym unikaniu śmierci. Należy do elity, do wielkiego, wpływowego rodu. Jednak nie tylko sobie zawdzięcza wyjście z coraz częściej spotykających go opresji. Zaczyna odgrywać rolę, do której nikt go wcześniej nie przygotował. Rolę, jaką wielu bohaterów fantasy musi z pokorą przyjąć – zbawiciela swojego świata.
Przygodowe fantasy Królewska Talia Marcina Mortki to naprawdę niezły kawałek literatury rozrywkowej, i to nie tylko dla młodych czytelników. O ile świat powieści nie jest jakoś niezwykle zaskakujący (choć parę niezłych, nowych pomysłów się trafia), przygody bohaterów nie są wyjątkowe, to jej klimat już taki jest. Podobnie jak świetny styl pisarza. Przenosi nas Mortka w czasy najbardziej klasyczne dla klasycznego fantasy – czyli okołośredniowieczne, zamieszkałe nie tylko przez ludzi, ale również elfy, gnomy, druidów, wilkołaki i inne cudaki. W świat, w którym działa magia, a ludzie potrafią używać nie tylko mieczy, ale również prochu. Gnomy potrafią nawet wznieść się w powietrze w prostej wersji balonu.
Losy Tankreda, które przede wszystkim śledzimy, opowiedziane są barwnie, dynamicznie, ze swadą. Mocno wciągają. Główny bohater budzi mieszane emocje. Z jednej strony jest odważnym, honorowym, walecznym rycerzem, z drugiej – najeźdzcą, który z przekonaniem podbija cudze ziemie i zabija ich mieszkańców. Kimś, kto czuje się lepszym od innych i bez problemu potrafi to okazać. Do tego zadufanym w sobie, pewnym swojej wiedzy i mądrości. A jednak dojrzewa, zmienia się i zmienia proste jak drut poglądy.
Wielkim atutem powieści są postaci, które Tankred spotyka na swojej życiowej drodze: pewien tajemniczy druid, pojawiający się znienacka i równie szybko znikający elf, przezabawna trójka rubasznych, złośliwych gnomów, bez których książka utraciłaby co najmniej połowę uroku. Całość jest świetnie opowiedziana, pełna zwrotów akcji, interesujących zagadek. Humoru wymieszanego z patosem, wyrównanej mieszanki opisów i dialogów. Niezbyt cienką książkę czyta się błyskawicznie i z niekłamaną przyjemnością. Jest ona dowodem na to, że dobre, twórcze wykorzystanie znanych schematów wcale nie musi nudzić.
Z niecierpliwością czekam na kolejny tom przygód Tankreda i jego... znajomych.
W piątej części serii, do Szepczącego Lasu przybywa Strofka, kruk mieszkający na Ognistej Wyspie. Strofka opowiada mieszkańcom o trzech złych czarodziejach...
W leniwy słoneczny dzień członkowie Smoczej Policji wygrzewają się na polanie przy Płocie. Z sennego letargu wyrywają ich dźwięki trąb oraz tętent koni...