Romanse paranormalne zapładniają wyobraźnię nastolatek od dobrych kilku lat, sprawiając, że zakompleksione małolaty wierzą, że w końcu znajdą swojego wampira albo upadłego anioła, który pokocha je miłością wieczną i doskonałą. Nieśmiertelne istoty, mające metrykę urodzenia sprzed kilkuset lat, jakoś tak niezdrowo interesują się nieletnimi. I chyba w końcu powinny całą sprawą zająć się odpowiednie służby... Ale bez żartów.
Anna Wilk mieszka z mamą, jej przyjaciółką i córką w londyńskim domu. Obie matki są samotne, a obie dziewczyny żyć bez siebie nie mogą. Właśnie kończą szkołę i w nagrodę mają wspólnie jechać na tygodniowe wakacje kamperem po Francji. Aż do Cannes, gdzie odbywa się słynny Festiwal Filmowy. Liczą na to, że uda im się spotkać Leo Blacka, słynnego aktora, podczas premiery jego najnowszego filmu. Emocje sięgają zenitu, gdy piękny Leo przechodzi po czerwonym dywanie i z tłumu wyławia dwie Polki mówiące w ojczystym języku. Zwraca się do jednej z nich z propozycją spotkania, co dla przeciętnej nastolatki byłoby zapewne szczytem marzeń. Ale Anna nie jest wniebowzięta, tylko pełna obaw. W końcu to jej przyjaciółka kocha się w aktorze, nie zaś ona. Na spotkanie jednak idzie. Jakież jest jej zdziwienie, gdy Leo wyznaje jej, że rozpoznał w dziewczynie swoją wielką miłość z czasów kina niemego, także Polkę (czyżby była wcieleniem Poli Negri?). Bo Leo Black jest Wędrowcem. W momencie śmierci przeskakuje do kolejnego wcielenia, zachowując pamięć o poprzednim. Żyje tak już od dłuższego czasu, parając się głównie aktorstwem. Nie może tylko mieć dzieci, bo w momencie przyjścia na świat potomka musiałby umrzeć. Ale i na to znalazło się rozwiązanie - nasz bohater zafundował sobie wazektomię.
Przez trzy czwarte tej grubej książki rozwija się związek Anny i Leo, głównie w postaci mailowo-telefonicznej ze względu na zajmującą pracę Leo i odległości geograficzne. Wakacje szybko mijają, czas wracać do obowiązków. W wyniku nieporozumienia (nie zdradzę, bo to najciekawszy moment w książce) Leo porzuca ukochaną Annę i ucieka. Ona cierpi. On cierpi. Czytelnik cierpi. Nic się nie dzieje. Owszem, są uczucia, emocje, ale zabrakło konfliktu. Jakiegoś zagrożenia, walki, przeciwnika. Autorka wprowadza więc, nieco zbyt późno, postać tajemniczej kobiety, która lubi robić zastrzyki i uwzięła się na wszystkich Wędrowców, bowiem sama pochodzi z innego klanu. Jej pojawienie się mogłoby stać się początkiem właściwej akcji, cóż jednak, gdy... powieść się kończy i zostajemy w oczekiwaniu na drugą część.
Powieść zaplanowano jako paranormalną z mottem: miłość, która łączy na zawsze, jednak czegoś w niej zabrakło. Bohaterowie niby żyją wiecznie, wchodząc w kolejne wcielenia, ale nic z tego nie wynika. No i pełni są sprzeczności. Głównym tematem rozmów między parą zakochanych są kolejne zejścia z tego padołu łez przez Leo. Anna słucha za każdym razem zafascynowana, udając, że słyszy o tym, jak ukochany ostatnio zmarł, po raz pierwszy. Leo z kolei przekonuje, że nie lubi o tym mówić. Ale mówi - bo o czym mógłby opowiadać? Jego poprzednie wcielenia nie obfitowały w dramatyczne zdarzenia. Nie ratował świata, ba, nie ratował nawet kota z płonącego budynku. Może w drugiej części akcja toczyć się będzie bardziej dynamicznie, a książka dołączy do grona wydawniczych hitów w swoim gatunku. Opowieść ma bowiem potencjał. Oby nie został on zmarnowany.
Fabiana jest studentką, zarabia jako fotomodelka. Gdy dostaje intratną propozycję kilkutygodniowej sesji zdjęciowej na Ukrainie, odrzuca ją bez namysłu...
Wszystko trwało ułamek sekundy. Błysk ognia i nagle jestem w ognistej kuli. Dociera do mnie, że się palę. Jestem żywą ludzką pochodnią.Dominika budzi się...