Stanisław Dygat pozostaje zagadką, której chyba nie sposób rozwikłać. Urodzony 5 grudnia 1914 roku, pisarz, scenarzysta, prozaik, felietonista, dramaturg. Człowiek nietuzinkowy, z wyjątkowym poczuciem humoru, inteligentny, skomplikowany. Kim był naprawdę?
Podobno nie dzielił literatury na kobiecą i męską, ale na dobrą i złą. Wciąż pisał i wciąż podkreślał udrękę pisania. Jak wspominali jego bliscy, godzinami cyzelował teksty, wyrzucając kolejne zapisane kartki do kosza.
Syn wziętego architekta, wnuk powstańca z powstania styczniowego, student najpierw szkoły handlowej, potem architektury, a wreszcie filozofii pod okiem profesora Władysława Tatarkiewicza. Miłośnik literatury polskiej, który stał się Polakiem, gdy ukończył 33 lata, gdyż wcześniej posługiwał się francuskim paszportem. Niezwykły człowiek, który kochał westerny i Hemingwaya. Pozostawił po sobie wiele wizerunków, a każdy jest i pełny, i niedopełniony. W niezwykle dokładnej, pełnej przypisów i wspomnień książce Dygat Pan Lidia Sadkowska-Mokkas ukazuje wizerunek postaci, którego nie sposób dookreślić.
Pochodził z inteligenckiego domu, niezwykle wymagającego, w którym uczono go języka francuskiego, pokazywano świat i oczekiwano rzetelności. Wykształcono go na człowieka, który, niezwykle ciekawy wszystkiego, szybko wszedł w świat elitarnych kręgów literackich Polski międzywojennej. Poznał Antoniego Słonimskiego, Jarosława Iwaszkiewicza, Stanisława Piętaka, Jerzego Andrzejewskiego, Stefana Otwinowskiego i wielu innych, pobierając nauki przy stolikach kawiarń literackiej Warszawy. Współpracował z Andrzejem Wajdą i Jerzym Hoffmanem, do którego filmu Trędowata napisał scenariusz, bazując na powieści Heleny Mniszkówny. Wiązał się z tym zresztą pewien skandal, gdyż Stanisław Dygat nie był zadowolony z tego, co ze scenariuszem zrobił reżyser i nie omieszkał tego wyrazić.
Wielki wpływ na twórczość Dygata miał Witold Gombrowicz, którego ducha wciąż można odnaleźć w debiutanckiej powieści autora – opartym na osobistych doświadczeniach Jeziorze Bodeńskim. Ale Dygat był antykoniunkturalny, nawet jego „przygoda” z PPR i potem z PZPR była krótka. Wyraźnie ciążyły mu sytuacje zmuszające do funkcjonowania w rzeczywistości, która wymagała od pisarzy współpracy z władzą i z partią.
Niezwykła jest książka pióra Lidii Sadkowskiej-Mokkas. Znajdujemy w niej setki opowieści o życiu codziennym człowieka, który kochał kino, kobiety, podróże i życie. Chyba jako pierwszy fotografował się z kotem, zresztą to słowo było w jego codzienności niezwykle ważne. Koteńkiem, Koteczkiem nazywał Kalinę Jędrusik, swoją drugą żonę, znaną aktorkę, kobietę, którą podobno stworzył. Poznali się w Sopocie, pokochali, stworzyli niezwykłe, tajemnicze małżeństwo, o którym krążyły legendy. Opowiadano historie przywołujące wokół małżeństwa Dygatów atmosferę skandalu i sensacji. Kalina Jędrusik stała się w PRL symbolem seksu. Kochano ją i nienawidzono, myląc wizerunek artystyczny aktorki z jej osobą. Mówiono o jej i jego kochankach, o niekończących się romansach, o szaleństwie. Jak wskazuje Lidia Sadkowska-Mokkas, Dygat wciąż poszukiwał wzruszeń, świeżych doznań, wiecznego zauroczenia, zakochania, przeżywania emocji na nowo, z mocą młodego człowieka. Ta jego delikatność, ta pasja, z którą rzucał się w kolejne romanse, sprawiała wrażenie, że życie Dygatów było rozwiązłe. Jednak Lidia Sadkowska-Mokkas ucieka od tego uproszczenia, ukazując, że to miłość pisarza do obu żon była motorem napędowym jego działania i poszukiwań intelektualnych.
Wraz z Kaliną Jędrusik stworzył salon literacki na Żoliborzu, w którym spotkali się intelektualiści, często zakotwiczając w domu Dygatów na dłużej. Pisał wiele, czasem skarżąc się na udrękę pracy pisarza. Kochał sport, uprawiał boks, interesował się lekkoatletyką, tenisem, innymi dyscyplinami. Był tak wielowymiarowy, że wymykał się prawie każdej próbie dookreślenia.
Książka Lidii Sadkowskiej-Mokkas pokazuje człowieka o wielu obliczach, niepokojącego, ironicznego i inteligentnego, którego życie i twórczość wpłynęły na kształt powojennej kultury polskiej. Jednak pomimo bogatego i obszernego materiału, zdjęć i wielu zamieszczonych w książce listów pisarza, często bardzo osobistych, dosyć trudno jednoznacznie określić, kim był Stanisław Dygat. Praca Lidii Sadkowskiej-Mokkas pozwala na głębsze poznanie tej postaci, szczególnie w szerokim kontekście, w jakim funkcjonowała.
Dygat Pan to wyjątkowa książka, daleka od plotek i sensacji, które często towarzyszą opowieściom o Stanisławie Dygacie. Wydaje się dotykać istoty osobowości tego człowieka, który mocno zaistniał w polskiej kulturze, choć chwilami wydawał się funkcjonować przeciwko niej. To ważny głos w uzupełnieniu informacji o latach, o których wciąż nie wiemy wszystkiego z uwagi na brak jednoznacznych opinii i zbyt krótkiego odstępu czasu, który nas dzieli od analizowanej postaci. Trzeba ją koniecznie przeczytać, aby nie tyle zrozumieć, kim był Stanisław Dygat, ale by zbliżyć się do świata, który stworzył pisarza i potem sam był przez niego tworzony. To refleksyjna i ciekawa lektura, poparta rzetelnymi i bardzo dokładnymi materiałami. To przeszło pięćset stron wyśmienitej historii, do której serdecznie zachęcam.
Debiutowali u progu Drugiej Rzeczypospolitej. Tworzyli najbardziej znaną i reprezentatywną grupę poetycką okresu międzywojennego. Kiedy niecałe trzy tygodnie...
Wakacje w krajowych i zagranicznych rozjazdach. Lato piękne, upalne, ale pełne złowrogich przeczuć. W stolicy trwa nieprzerwane carpe diem. Jeszcze tli...