Demony powojennej Moskwy
Pułkownik Razumowski ma szczęście, bolszewickie szczęście. Musi rozwiązywać problemy, a zwłaszcza to, co jest problemem dla dobrego wujka Joe, towarzysza Stalina. Owo niepokojąco marszczące brwi „słoneczko ludzkości“ przesuwa ludzi jak pionki na szachowej planszy. I to mimo faktu, że szachistą nie jest. Dla wodza wolnych narodów liczy się efekt końcowy, czyli jego dobrostan. Tym razem problemem jest Moskwa, która nie wierzy łzom. Nie ta oficjalna, kwitnąca i pachnąca, bogata i bezpieczna, a ta bandycka. Jak to? W ukochanej Moskwie Józefa Stalina istnieją jacyś bandyci? Ano tak, istnieją, mają się dobrze i działają. Wrócili z pól bitewnych, mają doświadczenie i nie mają nic do stracenia. Uważają, że teraz nadszedł ich czas. Moskwa 1947 roku to miejsce, gdzie ustalane są nowe porządki także w przestępczym światku. A to przeszkadza „lokomotywie dziejów“ w dobrym śnie. Razumowski dostaje zadanie, i – jak to ma w zwyczaju – przystępuje do jego wykonania. Sam pułkownik nie jest bardzo ważny, czego zresztą ma świadomość. Uda się mu – nie ma co liczyć na życzliwość, nie uda – życie będzie miał krótkie i pełne intensywnych emocji. Na razie ma zaprowadzić porządek. A jak? Tak, by się nikomu zbytnio nie narazić i by przeżyć kolejny dzień. A wrogów, osób czekających na jego potknięcie, jest wiele – i to wpływowych.
Demony czasu pokoju, trzeci tom cyklu Demony Adama Przechrzty, to fantastyczna literatura rozrywkowa. Nie chodzi o to, że jest taka wspaniała, a raczej o to, że obfituje w wątki fantastyczne. Oparta na prawdziwej historii (ZSRR, Stalin, GRU, NKWD), ale trochę tak jak ktoś oparty o właśnie ruszający samochód. Chwila – i już leży rozciągnięty na ziemi. Powieść jest źródłem wiedzy historycznej podobnym do wikipedii, a więc starannie dobrane fakty miesza z ich intepretacją i z fikcją. Z drugiej strony – ma służyć rozrywce, więc nie jest to zarzut poważny. Demony czasu pokoju czyta się nie najgorzej. Narracja jest średnio dynamiczna, chwilami ciekawa, chwilami zaskakująca. Główny bohater jest lepszy niż agent JKM James Blond. Czego się nie tknie, z tym sobie radzi. Jest tzw. dobrym człowiekiem, jak większość członków rozmaitych służb specjalnych. Zabija, manipuluje, wykorzystuje, ale czyni to ku chwale ojczyzny, z wierności kolegom, oddaniu służbie. Razumowski porusza się w świecie intryg i niedopowiedzeń, przemocy i braku trwałej lojalności. Jest twardy jak hartowana stal, ale na widok kobiety potafi zmięknąć jak masło wyjęte z lodówki.
Wydaje się, że akcji w powieści jest dużo, ale chwilami staje się ona trochę zbyt sztampowa. Drażnić może nieznośna doskonałość głównego bohatera i sposób ukazania jego relacji z kobietami, które mdleją na sam widok gieroja. Wątki paranormalne zostały chwilowo zawieszone, niezły za to jest wątek Wiednia. Ponieważ w fabule ważną rolę odgrywają kryminaliści i świat przestępczy, czytelnik może liczyć na sporą dawkę przemocy. Demony czasu pokoju to danie poprawne, chwilami zbyt mocno dosmakowane. Nie każdemu mogą się spodobać schematy, z których korzysta Przechrzta. Można zrozumieć, że podobno najbardziej lubimy to, co znamy, ale warto czasami odstąpić od tego wskazania i zaskoczyć czytelników czymś nowym. Cechą takich książek jak Demony czasu pokoju jest to, że nie pozostają na dłużej w pamięci. Czytamy, bawimy się lepiej lub gorzej, zapominamy i poza tytułem po pewnym czasie nic już nie pamiętamy.
To opowieść o ciszy, w której grzęźnie szelest stóp w szturmowych butach. Chwycie, który więzi gardło, tchnieniu noża godzącego w nerkę, syku strzału ujarzmionego...
Mroczna i brutalna opowieść. Trochę powieść wojenna, trochę sensacja w niezwykłych realiach. Aleksander Razumowski jest prawdziwym twardzielem, który Jamesa...