Chrześcijańscy królowie Lechii to kontynuacja rozważań autora, znanego z książki Słowiańscy królowie Lechii. Polska starożytna. Dla tych czytelników, którzy zetknęli się już z twórczością Janusza Bieszka to albo gratka, albo kolejna, nie mająca oparcia w faktach, bajka. Autor ma tak wielu zwolenników, jak i przeciwników, dotyka bowiem spraw, które od lat wydają się już ostatecznie opisane i wyjaśnione, przedstawiając je w innym świetle, powołując się na źródła, m.in. kronikę Prokosza, określoną jako osiemnastowieczne fałszerstwo Przybysława Dyjamentowskiego. Innym źródłem jest kronika Kagnimira, jedenastowiecznego kronikopisarza. Oba teksty - jak i szereg innych, na które w rozległej bibliografii powołuje się Bieszk - są wedle autora prawdziwym opisem początków państwa polskiego, będącego częścią Lechii, istniejącej już kilkaset lat przed Chrystusem.
Bieszk podkreśla, że cała polska historiografia opiera się nie na tekstach słowiańskich, ale na propagandowych kronikach z kręgu kultury niemieckiej, nieprzychylnej zarówno młodemu państwu, jak i jego nowo ochrzczonym władcom. Skupienie się jedynie na tych źródłach zafałszowuje prawdziwy obraz dziejów państwa. Co więcej, Bieszk ukazuje, jak wiele ogniw łączy pierwszych władców Polski z takimi postaciami jak Karol Wielki, perski król Dariusz, a nawet Aleksander Macedoński. Nie trzeba dodawać, że poprzez swoje testy i w odniesieniu do cytowanych źródeł Bieszk podnosi wartość Polski i ludzi nią rządzących.
Chrześcijańscy królowie Lechii to literatura przede wszystkim dla zainteresowanych tematem, przede wszystkim dla zwolenników teorii Bieszka. Słabością książki jest nieco chaotyczny układ, powoływanie się na źródła powszechnie nieznane, co czyni tekst nieco hermetycznym i jednocześnie budzi podejrzenia o kontrpropagandowość wobec krytykowanych przez Bieszka tekstów.
Dodatkowo stawiane przez autora pytania sugerują spisek, mający na celu zafałszowanie historii. Taka retoryka budzi nieufność czytelnika, choć należy zauważyć, że Bieszk stara się uzasadnić swoje tezy, powołując się na konkretne źródła. Przywołuje też płytę nagrobną, ofiarowaną ok. 25 r. n. e. przez cesarza Tyberiusza Klaudiusza Leszkowi Awiłłowi, władcy Lechii (płyta obecnie w muzeum w Urbino), mającą być dowodem istnienia silnej państwowości na terenie dzisiejszej Polski i krajów z nią sąsiadujących.
Zagadki i tajemnice starożytności oraz wieków średnich są tematem chętnie poruszanym przez historyków i zwolenników alternatywnego zapisu dziejów. O ile ci pierwsi twardo stoją na stanowisku, że dopiero przyjęcie przez Polskę chrztu dało początki silnemu, połączonemu z innymi ośrodkami władzy państwu, o tyle ci drudzy domagają się „przepisania" historii i przyznania pierwszym władcom Lechii należnego im prawa do hołdu i zapisów w dziejach.
Nie podejmuję się oceny rzetelności przedstawionych argumentów, nie jestem historykiem. Można jednak zajrzeć do książki Janusza Bieszka, aby zadać sobie pytanie o to, jak dobrze znamy losy naszego kraju - czy te opisane, czy też mniej znane. Bowiem aby móc mówić o historii, należy ją najpierw poznać. Jeśli kronika Prokosza - jak chciał Joachim Lelewel - to mistyfikacja, dobrze znać fakty, które pozwolą odróżnić prawdę od fikcji.
Doskonała monografia poświęcona zamkom krzyżackim na ziemiach polskich. Dokładna charakterystyka architektoniczna każdego z obiektów połączona jest z jego...
Jest to pierwsza publikacja w polskiej historiografii na temat organizacji władzy i funkcjonowania Lechii, czyli starożytnej Polski, zwanej inaczej Imperium...