Recenzja dotyczy obu części cyklu:
Straceńcy (t. 1: Welawa, t. 2: Trybun królewski)
Buntownicy (t. 1: Beczka Danaid, t. 2: Desperat)
Wydawnictwo MON, 1977-1978
Fabuła obu powieści Paukszty obraca się wokół spraw związanych z Prusami Książęcymi i ich zależnością od Polski. Koniec potopu szwedzkiego i traktat welawsko-bydgoski wprowadzają nas do siedemnastowiecznych Prus, będących najpierw lennem Polski pod rządami elektora brandenburskiego Fryderyka Wilhelma, później - odrębnym państwem z opcją powrotu do Polski w razie wygaśnięcia dynastii rządzącej. Zapisy traktatu uderzyły mocno w przywileje pruskich stanów, co stało się przyczyną protestów i walki z tyrańskimi zapędami elektora. Trudności wewnętrzne i zewnętrzne Polski, jak również przepychanki dyplomatyczne związane ze zmianą zasad obierania królów elekcyjnych, uniemożliwiły udzielenie efektywnej pomocy mieszczanom i szlachcie pruskiej, broniącym się przed bezprawnie ustanawianymi podatkami i naciskami ekonomicznymi oraz politycznymi, jakie fundował im Fryderyk Wilhelm. Głównymi oponentami elektora byli niezłomny Hieronim Roth ze strony mieszczaństwa i szlachcic generał Albrecht Kalkstein, ojciec pułkownika Ludwika Kalksteina.
Dobrze poznane i opisane tło ważkich dla przyszłości Polski wydarzeń jest dużym atutem obu powieści. Bogata jest również galeria postaci, zarówno historycznych, jak i fikcyjnych, żywo i prawdziwie odmalowanych: król Jan Kazimierz, dający sobą powodować, królowa Maria Ludwika, trzymająca w swych żelaznych rękach politykę państwa, potem król Michał Korybut Wiśniowiecki, najbardziej zainteresowany jedzeniem - zwłaszcza słodkości, magnaci i wielmoża, jako też prosta szlachta, prawa swoje znająca i dobrze ich pilnująca, biorąca przykład z góry, gdzie własny interes stoi przed dobrem państwa: osobiste lub rodu dobro najwyższym dla każdego wielmoży prawem, reszta, o rzeczy publicznej, to jeno gadanie (Buntownicy, t. 1, s. 48-49). Wzorują się panowie szlachta na magnatach i królu, który zwycięstw wywalczonych nie potrafi wykorzystać ku dobru ojczyzny, ziem polskich się pozbywa, ku zgorszeniu i przy protestach prawych szlachciców, albo zdrajcom wybacza, jak choćby Bogusławowi Radziwiłłowi, co solą w oku jest wielu: wielkim i zdrada, i każde świństwo gładko mija, wszakoż małych o byle głupstwo łacno skracają o głowę (Straceńcy, t. 2, s. 98). Książę Bogusław za to przedstawiony jest jako pięknoduch gładki, przez francuskiego masażystę wymuskany, zawsze według najnowszej mody paryskiej ubrany, piękne słówka prawiący, ale też twardy i okrutny, przed zdradą się nie cofający, jeśli takowa w jego interesie leży. I jak niektórzy nie mają wątpliwości, jaką drogą podążyć, tak inni pełni są wahań praz gnębiących ich rozterek, bo okoliczności przysparzają trosk i wymagają trudnych decyzji, mających wpływ na wielu – nie jest od nich wolny nikt, kto pełniąc rolę przywódczą, myśli o dobru innych, jak Roth zastanawiający się, czy trafna jest droga, jaką wybrał, czy realne jest upieranie się przy zachowaniu starych praw i przywilejów, czy nie słuszniej byłoby za przykładem Wallenrodtów przyklasnąć elektorowi, uznać go najwyższym, jedynym władcą kraju i korzystając z przywilejów urzędu zorganizować sobie wygodne życie (Straceńcy, t. 2, s. 386). Również wśród bohaterów fikcyjnych wiele jest postaci interesujących, jak choćby Horusza, uosobienie prostego szlachcica, którego peregrynacje dają pretekst do poznawania spraw wielkich i małych, ważnych dla narodów polskiego i pruskiego; człek prawy, choć porywczy, szczery, do zdrady niezdolny, pierwszy do walki o cześć i chwałę ojczyzny, ale i od szklanicy nie stroniący, z głową mocną a rozsądną. Także jego towarzysze walk i wędrówek to postaci malownicze, ludzie do zwady gotowi, ale honorowi, o cześć dbający, spośród rycerstwa wielu krajów się wyróżniający: polscy kawalerowie butniejszą mają od niemieckich fantazję (Straceńcy, t. 2, s. 87). Również postaci kobiece przedstawione są barwnie, na czele z królową Marią Ludwiką i Barbarą Roth, córką przywódcy mieszczan królewieckich, do każdej wyprawy zdolną niczym mężczyzna.
Nie mógł uniknąć Paukszta podkreślenia roli chłopów w wojnie polsko-szwedzkiej, pokazując ich znaczący wpływ na wynik walk, pod dowództwem Czarnieckiego zmienionych w skuteczne narzędzie broniące kraju. Ale też wyraźnie zaznaczył różnice społeczne w stosunku warstw wyższych do niższych, ich pogardę i poczucie wyższości, usankcjonowane prawem od wieków respektowanym, widoczne w traktowaniu służby chociażby; nie do pomyślenia było, żeby chłop pańszczyźniany śmiał się sprzeciwić, wziąć do ręki broń, a w zadziwienie wprawiała panów chłopska umiejętność tą bronią władania. Również mieszczan uważała szlachta za niższy gatunek, krzywo patrząc na próby równego traktowania, zaś świeżo nobilitowanym za złe mając brak dwudziestu pokoleń szlacheckich przodków. Sugestywnie przedstawił również Autor sejm elekcyjny, na którym w przepychankach między trzema obcymi kandydatami wybrano niespodziewanie „Piasta” – Michała Korybuta Wiśniowieckiego.
Dwie obszerne dwutomowe powieści czyta się dość szybko. Przystępnie nakreślone tło historyczne pomaga zorientować się w realiach i uporządkować wiedzę o problemach Polski w XVII wieku. W prosty i klarowny sposób opisuje Paukszta przypadki wojenne i dyplomatyczne zabiegi, zdrady i rokosze, złotą wolność szlachecką i obrady sejmowe, przemowy i dysputy. Podoba mi się też język powieści, lekko stylizowany - tyle tylko, żeby podkreślić koloryt epoki i uwiarygodnić staropolszczyzną mowę, a nie nazbyt archaiczny, by nie przeszkadzał w swobodnym czytaniu i rozumieniu tekstu. Trochę przeszkadzać mogą błędy i literówki, zwłaszcza w Straceńcach, gdzie trafiły się takie kwiatki, jak „Sapiecha” i „tętęt”. Obie powieści warte są przeczytania – dla wszystkich, którzy lubią historię prawdziwą, stanowiącą tło opisanych wydarzeń.
Powieść dla młodzieży ukazująca świetny warsztat pisarski autora, która uwodzi swoim nastrojem i pozwala wyzwolić się z codziennego zgiełku.Eugeniusz Paukszta...
Grupa młodych przyjaciół wędruje szlakiem jezior mazurskich. Beztroskie początkowo wakacje, wyprawa kajakami na Bełdan lud Śniardwy, wycieczki po lesie...