Czego można się spodziewać po najlepszej szwedzkiej powieści 2013? Dogłębnej analizy psychologicznej postaci, szczegółowych opisów stanów ducha, niekończącej się zimy i filozoficznych dialogów. Tym razem bez zagadki w stylu słynnych szwedzkich kryminałów. Chyba że za śledztwo przyjmiemy analizowanie kolejnych pokładów psychiki bohaterki.
Powieść Bez opamiętania Leny Andersson, znanej dziennikarki, ma prostą fabułę. Około trzydziestoletnia kobieta zakochuje się „bez opamiętania” w sławnym artyście. Do tej pory żyła w stałym, pozbawionym wzlotów namiętności związku, zajmując się pisaniem na zamówienie tekstów z dziedziny krytyki sztuki i literatury. Przez większość dorosłego życia Ester Nilson wszystko precyzyjnie planowała pod względem językowym. Jej pasją było nazywanie świata. W takim dookreślonym przez siebie świecie czuła się wyjątkowo pewnie i bezpiecznie. Dopóki potrafiła nazywać otaczające ją zjawiska i ludzi, dopóty była w pełni zadowolona z siebie. Cały swój czas poświęcała na poszukiwanie precyzji w języku. A jednak w jej życiu wydarzyło się coś, co spowodowało okropny dystans między myślą i słowem, wolą i sposobem jej wyrażania, rzeczywistością i nierzeczywistością. Ester została pewnego dnia poproszona o wygłoszenie odczytu na temat twórczości Hugona Raska, oryginalnego twórcy wideo art, który w swojej sztuce pokazuje głębokie zaangażowanie społeczne, tak dziś niemodne.
Ester mocno angażuje się w temat, stopniowo wnika w duszę artysty, aż uświadamia sobie, że go kocha. Po nazwaniu swoich uczuć nie pozostaje jej nic innego, jak zaangażować się w związek z Hugonem. On początkowo jest zafascynowany „pokrewną duszą”, wielbiącą jego sztukę i potrafiącą jak nikt inny godzinami z nim rozmawiać. Rozmowy dotyczą głównie niego, nigdy jej. Ester jest urzeczona, zakochuje się coraz bardziej, nie zauważając, że jej uczucie wcale nie jest odwzajemnione. Im bardziej ona się angażuje, tym bardziej Rask się oddala. Tak powstaje owa przepaść, której bohaterka nie potrafi zapełnić słowami. Rezygnuje z wieloletniego związku, poświęca się wyłącznie czekaniu na jakiś znak od Hugona. Zachowuje się jak nastolatka, mimo że jest dorosłą, myślącą, niezależną, dobrze wykształconą, oczytaną kobietą.
Te sprzeczności ujawnia doskonale język powieści. Momentami zdania są jak z czytanki dla trzeciej klasy podstawówki, by po chwili wejść na wysoki poziom filozoficznych dysput. Pokazuje to złożony charakter kobiecej duszy. Rask zachowuje się jak ostatni drań. Każda rozsądna kobieta już dawno dałaby sobie spokój. Ester brnie jednak ślepo dalej. Czytelnik ma jej coraz bardziej dosyć, rozumiejąc przy tym, że zakochanej kobiety nic nie przekona. Kolejne ciosy, które otrzymuje od pseudo-kochanka, tylko ją umacniają w nadziei, przekonują, że nie może się poddawać. Tak przecież uczą wszelkie podręczniki: walcz o swoje, nie dawaj za wygraną, bądź silna. Stopniowo uczucie przeradza się w obsesję. Ester nie zauważa, że krok za krokiem rezygnuje z kolejnych obszarów swojej wolności, stając się niewolnicą Raska, uzależnioną od jego esemesa, gestu, słowa, uśmiechu.
Powieść stara się precyzyjnie oddawać złożoną mieszankę uczuć. Jest tu sporo myśli, które zakochani mogliby przepisywać do pamiętników. Lena Andersson pokazuje mroczną stronę miłości, jej destrukcyjny wpływ na człowieka, który nie ma nic prócz nadziei. Nadzieja jest pasożytem w ciele człowieka i żyje w pełnej symbiozie z ludzkim sercem. (…) Jeśli nadzieja może zdobyć tlen, to go zdobędzie. Tak naprawdę zatem nie jest to powieść o miłości, a raczej o nadziei na nią, o szukaniu w skrawkach zachowania drugiej osoby gestów, które będą podsycać jej złudną moc. Tego trzyma się bohaterka, rozpaczliwie i do samego końca. Dlatego właśnie Bez opamiętania to powieść naprawdę godna przemyślenia.