Recenzja książki: 7 km od Jerozolimy

Recenzuje: Justyna Gul

Człowiek zwany Jezusem

 

Ten człowiek – z krwi i kości, czy w to wierzyć czy nie, ojciec lub nie, niebieski lub nie, duch wyraźnie obecny, w swoich czasach oficjalnie niezauważony – mówił tylko do niektórych. Ale oni mówili do innych, a ci z kolei do wielu, bardzo wielu… Ten człowiek wracał tu teraz (…) Był tam i wszystko istniało przez niego. Czy właśnie takie słowa mogłyby wypłynąć z ust osoby, która spotkała Jezusa? A jak Ty zareagujesz, kiedy na Twojej drodze stanie Syn Boży? Czy  bezkrytycznie uwierzysz w Jego pojawienie się na ziemi, czy raczej niczym niewierny Tomasz zażądasz dowodów na prawdziwość Jego słów?

 

W takiej właśnie sytuacji znalazł się Aleksander Forte, specjalista od reklamy, który na drodze prowadzącej z Jerozolimy do Emaus spotkał… samego Jezusa. O tym niezwykłym wydarzeniu, o wspólnie spędzonym czasie oraz o głównym bohaterze i jego wędrówce przez życie pisze Pino Farinotti w nieszablonowej książce 7 km od Jerozolimy. Opublikowana nakładem wydawnictwa Jedność powieść to lektura zarówno dla tych, którzy głęboko wierzą w Boga, jak i dla tych, dla których kwestie wiary nie maja większego znaczenia. Po książkę powinny sięgnąć osoby zagubione, które uporczywie wypatrują znaków bądź też nieustająco o nie proszą, jak i takie, które dawno już zatraciły swoje człowieczeństwo, dla których kwestia posiadania stała się ważniejsza niż samo bycie, niż pomoc bliźniemu. Jednak, zanim rozpoczniemy tę niezwykłą przygodę, musimy być świadomi, że po zakończeniu lektury pozostaniemy ze swoimi wątpliwościami, z pytaniami, na które będziemy musieli odpowiedzieć sami. Książka nie jest bowiem lekarstwem na nasze bolączki, ale raczej lustrem, w którym odbija się nasza niedoskonałość, nasze pospieszne wyroki, nasze sądy i opinie, nierzadko krzywdzące dla naszego otoczenia.

 

Patrząc na Aleksandra i jego dokonania (a raczej ich brak), trudno wskazać osobę mniej predestynowaną do spotkania z Jezusem. Mężczyzna, który dawno przekroczył czterdziesty rok życia, z trudem wiąże koniec z końcem. Niegdyś rzutki specjalista od kreowania wizerunku marek, sprawnie żonglujący słowami, zaryzykował, otwierając swoją firmę. Wraz z pieniędzmi stracił również żonę i córkę, które odeszły od życiowego bankruta, pozostawiając go w stanie emocjonalnej pustki. Bez pieniędzy, pracy, żyjąc w nędznym mieszkaniu, Aleksander spędza całe dnie, wędrując po mieście. Na trasie jego codziennych przechadzek jest miedzy innymi kościół – nieustannie prosi Boga, by ten coś dla niego uczynił, by wskazał mu właściwy kierunek.

 

Proście, a będzie wam daneszukajcie, a znajdziecie – czytamy w Ewangelii św. Mateusza, zaś Aleksander jest najlepszym przykładem prawdziwości tych słów. Mimo iż początkowo nie zauważa znaków, to one nie pozwalają mu zapomnieć o sobie. Zderzenie z betoniarką, z którego Aleksander wychodzi bez szwanku, to tylko jedno z serii dziwnych zdarzeń, które trudno wytłumaczyć inaczej, jak tylko nazywając je cudem. Również okoliczności, w jakich bohater trafia do Jerozolimy są dość zagadkowe, a kulminacją tych niewyjaśnionych sytuacji jest spotkanie z mężczyzną, który uparcie nazywa siebie Jezusem. Co więcej: daje Aleksandrowi dowód na prawdziwość tych słów…

 

Kolejne spotkania z Jezusem Chrystusem są dla Aleksandra szansą na podróż do przeszłości, na powrót do wszystkich tych sytuacji, w których czuł się niekomfortowo, w których wydawał jakiekolwiek sądy oraz do ludzi z tymi wydarzeniami związanych. Wraz z bohaterem wracamy wspomnieniami do dnia, w którym zdecydował się stanąć w obronie pewnego Afrykańczyka i sam został przy tym pobity, poznajemy niejakiego Łukasza Bobbiesiego, korespondenta RAI na Amerykę Centralną, z którym Aleksander współpracował podczas podróży służbowej czy Giordano Bruniego, dla którego zorganizował nieudaną zbiórkę pieniędzy. To tylko kilka momentów, które zaważyły na życiu zarówno bohatera, jak i wielu osób. Pytanie tylko, czy Aleksander zawsze postępował słusznie, czy zawsze działał w dobrej wierze…

 

Jak zakończy się to niezwykłe spotkanie? Czy mężczyzna podający się za Jezusa Chrystusa jest nim rzeczywiście? Pytania nasuwają się nieustannie podczas lektury książki 7 km od Jerozolimy, a jednak nie możemy oczekiwać na nie oczywistych odpowiedzi. To otwiera przed nami możliwość dyskusji na temat opisanych wydarzeń oraz drogę do osobistych refleksji, a nawet zweryfikowania pewnych poglądów na temat ludzi spotkanych na drodze życia, jak również na temat własnych postaw. Autor stworzył książkę, która utkana jest nie tyle z wiary w Boga, co z podstawowych wartości, którymi każdy powinien się kierować. Nieoczywista jest tu zarówno fabuła, jak i sposób prowadzenia narracji, a także same dialogi. Liczne retrospekcje, zakłócenia liniowości fabuły mogą początkowo sprawiać wrażenie chaosu, ale jest to w pełni przemyślany zabieg. Z każdym kolejnym rozdziałem wyłania się bowiem głębszy sens tego, co się dzieje, a każde działanie i każdy człowiek spotkany na drodze wydają się dopełniać obrazu stworzonego przez Farinottiego.

 

Będziesz uczniem w innym stylu. Dobrym wysłannikiem – mówi Jezus do Aleksandra, a my, poznając przeszłość bohatera wierzymy, że rzeczywiście jest to właściwy wybór, Co więcej, jeśli lektura książki skłoni choć jedną osobę do zmiany swojej postawy, jeśli powstrzyma kogoś przed wyrządzeniem krzywdy innym bądź zachęci do udzielenia pomocy, to będzie to znak, iż Jezus się nie pomylił…

Kup książkę 7 km od Jerozolimy

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce 7 km od Jerozolimy
Książka
7 km od Jerozolimy
Farinotti Pino
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy