Recenzja książki: 365 stron życia 2020

Recenzuje: Adrianna Michalewska

Kalendarze. Któż potrafi się bez nich obejść? Zrywane, ścienne, książkowe, stojące. Odmierzają nasz czas, pomagają się zorganizować, układają nasze dni, tygodnie, miesiące.

Pamiętam jak babcia codziennie wieczorem zrywała kartkę, upewniała się, jaki nadchodzi dzień, czytała dokładnie, co zapisano na odwrotnej stronie kalendarzowej przepowiedni. Była w tym magia. Kalendarze towarzyszą mi od zawsze. Coraz częściej te elektroniczne, pozwalające wysyłać zaproszenia, potwierdzać udział w spotkaniach, ustalać urlop, w zależności od tego, ile mam czasu. Wolnego, bo czasu wszyscy mamy tyle samo. Różnie go tylko wykorzystujemy.

Na nadchodzący rok zdecydowałam się na kalendarz 365 stron życia wydawnictwa Jedność. To ciekawy, nieco staromodny kalendarz, który powie mi, o której wstaje i zachodzi słońce, kto obchodzi danego dnia imieniny, który podrzuci kilka przepisów na całkiem nowoczesne potrawy, poda sposoby na wywabianie plam i wspomni, jak dbać o zdrowie, stosując kurację wodną.

Strony mają ciekawy układ. Każdy miesiąc rozpoczyna zapis najbliższych tygodni i poprzedzający oraz następujący miesiąc. Na jednej stronie mamy jeden dzień, miejsce na zapiski i miejsce na wydatki. Do tego miejsce na rocznice, rodzinne uroczystości, patrona dnia i cytat z Biblii. Kalendarz jest utrzymany w duchu chrześcijańskim. Całość zamyka plan zajęć, podzielony na dni i tygodnie oraz informacje o rozkładzie kalendarza szkolnego. Nie przeoczę ferii w szkole moich dzieci.

Ten staromodny kalendarz jest zaproszeniem do zwolnienia i poświęcenia kilku chwil refleksjom nad życiem. I nad wydatkami. Wadą kalendarza jest dosyć delikatna okładka – nie wiem, czy przetrwa w nienaruszonym stanie przez kolejne kilkanaście miesięcy. Zaletą takiej okładki jest jej ekologiczność. Kalendarz nie ma w sobie nic z plastiku. Polecam go jako miły dodatek do codzienności. Na pewno sprawi przyjemność wielu szukającym spokoju czytelnikom. Idealny na prezent.

Tagi: Kalendarz terminarz