Wyrwane z Snu II
[akapit]Wczorajsza noc była ostatnią, powietrze, smród miasta, zapomniane obrazki. Suchy piach wśród ognia, który otacza moją skromną osobę. Samotność, zatracenie ludzkie - myśli przede mną czysta istota o wzroku smoka i głosie boga. Nie czuję powietrza choć musi tu być - okropne, ciepłe, z siarką i innymi nieprzyjemnymi domieszkami, których za życia nigdy bym nie tknął. O Boże, ja umarłem! Świadomość tego faktu dopiero do mnie dociera, ciało jest jak nagie wśród ognia piekielnego. Kuszący blask za przezroczystym półciałem istoty, która mnie wzywała, a którą ja ignorowałem. Podchodzac do obiektu zainteresowania zobaczył strumień kryształu kształtem przypominający rury, w którym, poruszały się błyszczące formy. Falujące formy... Boże, to dusze! - moją głowę dopadł straszliwy ciężar tej myśli, zastanawiałem się, czy to ci, którzy będą wybawieni, czy ci straceni, a może ja dostałem drugą szansę? Szansa... nie wiem, czemu tak pomyślałem... Chciałem z kimś porozmawiać, a jedynym potencjalnym rozmówcą był on - demon z mego snu.