Wilczy wieczór cz.3
Te kilka dni, to było za długo dla Tanatosa, wieczorem znów wybrał się na żer, ukrył pod płaszczem swoje zakrzywione ostrze i podążył ponownie do lasu. Liczył na to, że trafi mu się jakaś parka. Uwielbiał patrzeć, jak w tak okrutny sposób pozbawiał życia, miłości, szczęścia dwójkę zakochanych. Tylko zmartwił go ten wilk, skąd tam się on wziął, co prawda niedaleko miasta znajdują się moczary, olszowe bagna, na które lubił się wybierać jako dziecko, jednak nikt nigdy nie ostrzegał go przed wilkami... Mrok lasu był dla niego domem, czuł się jak w swoim żywiole, szczególnie, że znał te lasy i żadna droga nie była dla niego obca. Nadrzeczne jesiony wyglądały jak zawieszone na sznurku zielone balony, a między nimi pięły się ku górze kilkuletnie wiązy. Natomiast w nocy ich widok mógł przerażać, gdy patrzyło się w niebo, a nad głową wyrastała wielka głowa jesionu z prześwitującą koroną, która imitowała oczy. Tanatos szedł poboczem, kryjąc się w mroku przydrożnych krzaków, musiał uważać na swój płaszcz, gdyż każde światło księżyca powodowało rozbłysk srebrnych ćwieków na ramionach. Przeszedł już tak około kilometra, nie spotykając żywej duszy...
Wilk tego samego wieczoru postanowił dalej szukać oprawcy. Wiedział, że znajduje się w jego okolicy, chciał dowiedzieć się, dlaczego człowiek, mając tyle pożywienia w około posiada żądze zabijania. Zdawałoby się, że to może być konkurencja wewnątrzgatunkowa, tylko o co może walczyć człowiek zabijając innych? Wilk nieraz widział mężczyzn walczących w lesie, jednak nie była to walka na śmierć, przypominała mu jego dziecinne zabawy, gdy z bratem podgryzali się i przewracali próbując udowodnić sobie, kto tutaj rządzi. Brat... Ciekawe, gdzie teraz jest jego rodzina, nie widział ich, od kiedy przegrał walkę z równym sobie basiorem. Podczas walki przeciwnik odskoczył i tylną łapą uderzył w ziemię, tak, że piasek z niej poleciał bohaterowi w oczy i zamroczony o mało nie stracił życia, a przez przegraną zmuszony był na banicję.
Jednak teraz wolał zrozumieć Tanatosa, co lub kto go prowadzi do takich czynów, wilki zabijają tylko z konieczności zdobycia pożywienia, gdy nie są głodne nie marnują nadaremno sił na potencjalne ofiary. Szkoda zachodu, bo później w czasie głodu mogłoby się okazać, że nie ma na co polować, a cała wataha z jednego, czy dwóch królików nie pożyje.
W mieście zaczęły się poszukiwania dwójki młodych ludzi, upłynęło 48 godzin od momentu opuszczenia domu przez zakochanych. Sprawę prowadzi miejscowy detektyw Markheim, od rodziny ofiar dowiedział się, że byli szczęśliwą parą od kilku lat. Młodzieniec pochodził z rodziny średniozamożnej, posiadającej nieopodal miasta tartak, kiedyś dzięki niemu posiadali znaczne włości, jednak kryzys spowodował upadek większości stolarni w mieście.
Dziewczyna też należała do klasy średniej, jednak po matce była bardzo urodziwa. Całe miasto lubiło patrzeć na jej buzię, promieniującą radością na widok swojego przyszłego męża. Detektyw zdołał się dowiedzieć, że mieli zaplanowane wesele. Zastanawiał się, gdzie w tak małej mieścinie mogła zaginąć dwójka rozpoznawalnych ludzi. Miastowi mówili, że pod wieczór kierowali się w stronę lasu, możliwe, że tam należy rozpocząć poszukiwania. Detektyw nie mając więcej poszlak zebrał ludzi i wyruszył na rekonesans...