W sercu wyspy Cocos, czyli początek zakazanej miłości
W czasach gdy ludzie nie wiedzieli, że istnieją inne kontynenty prócz tych, w których mieszkali. Na małej wysepce Cocos na zachód od Islandii. Żyli pewni mieszkańcy, nieświadomych tego, że gdzieś na świecie jest ktoś kto tak mało różni się od nich. Aż w XVII wieku wojska Amerykańskie, gdy znały już trochę ukształtowanie lądów na ziemi, zaczęły wypływać w morze by podbić nieznane. Ale teraz już od początku…
Cocos to dżungla, pełna dziwnych roślin i zwierząt oraz ludzi, których nikt nie widział i o których nic się nie wie. Na wyspie jest takie jedno miejsce, gdzie nie dotarłby nigdy zwykły, prosty człowiek. Ponieważ tylko ludzie z plemienia Jesey, znają wszystkie tajemnice tej krainy…
Był słoneczny poranek, Jesey powoli budziło się ze snu. Dzieci zaczęły biegać po osadzie, czekając z niecierpliwością na śniadanie. Ale nie byle jaki posiłek, dzisiaj był bardzo ważny dzień, ponieważ córka wodza Nun ze Jew, z dziewczynki stawała się kobietą. Water Gull tak miała na imię, miała dzisiaj wypełnić rytuał, przeprowadzany od kilkunastu pokoleń.
- Water Gull, wstałaś już? – do jej pokoju weszła matka, żona wodza.
- Tak – odpowiedziała córka, szybko wyskakując z hamaku.
- To dobrze – spojrzała na nią zaniepokojona – zaraz zaczyna się ceremonia, nie spóźnij się.
I wyszła. Water Gull nałożyła na siebie, przyszykowane dzień wcześniej ubranie, spodenki i przepaska, która obwiązała się na piersiach. Strój był wykonany z różnych materiałów, które zwiadowcy znaleźli wyrzucone na plaży przez morze. Potem podeszła do naczynia z wodą i ujrzała swoje odbicie. Zobaczyła dziewczynę o czekoladowej cerze, długich kręconych, czarnych jak smoła włosach i piwnych oczach. Uśmiechnęła się do siebie i nałożyła na twarz czerwoną farbę, formułując różne znaki. Na rękach i nogach powtórzyła to samo tworząc plamy, podobne jak u geparda czy pumy.
Po kilku chwilach usłyszała bicie w bębny. Wyszła z domu i zobaczyła znany jej widok, który ostatnio powtarzał się dość często. Główna część osady, przystrojona była kwiatami i muszelkami. Gdzieniegdzie wisiały czaszki przodków, które podobno przynosiły młodym kobietą szczęście. Po lewej stronie były poustawiane naczynia z owocami i specjalnym trunkiem dla dorosłych. A po prawej stronie miał odbyć się rytuał.
- Gotowa? – podeszła do niej starsza siostra Mell koko.
- Tak – Water Gull uśmiechnęła się do niej i poszły w stronę ojca.
Wokół zapanowała cisza, słychać było tylko szum drzew i śpiew ptaków. Plemię zebrało się dookoła wodza, kapłanów i dziewczyny.
- Kochani – przemówił Nun ze Jew – zebraliśmy się tutaj by uczcić przemianę mojej dziewczynki w kobietę.
Następnie nałożył córce na głowę skórzaną opaskę z piórkiem i namalował jej na czole czarną farbą ptaka.
Jego miejsce zajął najstarszy z kapłanów Yomo, który podobno żyje w tej osadzie od niepamiętnych czasów i zgłębił wszystkie rodzaje czarów i magii.
- Water Gull w dniu tak pięknym, pragnę razem z tobą podziękować stwórcy naszego świata, że ofiarował na wszystkim życie i pozwolił kolejnej osobie stać się kobietą. – Poczym zawiązał jej na szyi sznurek z zębem tygrysa. – niech ten oto wisiorek, będzie teraz twoim medalionem , który doda ci odwagi i siły. Żebyś zawsze miała czysty umysł, zapełniony tylko dobrymi decyzjami.
Teraz podeszłam do nich jedna z ważniejszych osób, kapłanka Howi noy, miała zakończyć rytuał. Water Gull wiedziała co ją czeka, kilkanaście małych nacięć. Po chwili zaczęło się, Howi noy zaczęła tworzyć na jej plecach, kształt ptaka. Dziewczyna przy każdym, zatopieniu ostrego narzędzia w jej ciele, zaciskała coraz mocniej pięści, wbijając sobie paznokcie w dłonie.