II Łzy
- Co to ma być do cholery? - Wykrzyczał Janusz ze złością. Szybko tego jednak pożałował ponieważ głośny dźwięk od razu wywołał uczucie ścisku w głowie, a wysiłek spowodowany wykrzyczeniem tych paru słów wywołał mdłości. Pirata wyrwały ze snu głośne wrzaski dobiegające z pokładu. Po zeszło nocnej hulance z Cruelem dopadł go kac. Hałas ustał. Janusz chwile poleżał nieruchomo, aby nieco uspokoić szalejący ból w jego głowie. Sięgnął ręką ku podłodze obok łóżka. Znaleziony przedmiot wywołał uśmiech na jego twarzy.
- Miałem nadzieje, że Cie tu znajdę – powiedział zadowolony i wypił dużego łyka ze znalezionej butelki rumu
Alkohol uśmierzył nieco jego złe samopoczucie. Starał się przypomnieć, co się działo wieczorem na biesiadzie. Uśmiech ponownie pojawił się na jego twarzy, kiedy przypomniał sobie wizerunek pięknej brunetki i jej walorów. Wróciły wspomnienia jej usilnych zalotów i ich igraszek, do których doprowadziły. - Co to za diabelskie darcie? Czy tej hołocie do reszty się już popierdoliło? - Kolejna partia hałasu przerwała błogie wspominanie. Rozwścieczony Janusz wstał szybko z łóżka. Zakręciło mu się w głowie przez wypity wczoraj alkohol i musiał usiąść z powrotem. Jednak to tylko pobudziło jego złość. Po chwili wstał ponownie i z łomotem otworzył drzwi swojej kajuty. Uderzyła go jasność dnia, mimo że była to już godzina wieczorna. Ruszył w stronę, z której dobiegały wrzaski. Nie zastanawiał się nad tym jakiego są rodzaju. Po prostu chciał je ukrócić.
- Co to ma znaczyć? - Ryknął do członka załogi, którego zobaczył jako pierwszego. Nieszczęśnik drygnął przestraszony.
- Kapitanie... - zająknął delikatnie, jednak więcej nie zdążył. Niespodziewany cios kapitana powalił go na ziemie. Nie zatrzymywał go więcej, nawet by nie zdążył. Janusz nie zważając na dopiero co powaloną „przeszkodę” ruszył dalej w stronę dobiegającego hałasu. Nikt mu już nie stanął na drodze. Doszedł do drzwi, z za których rozlegało się darcie. Mężczyzna czuł silne pulsowanie w skroniach, niemiłosierny ból będący wynikiem kaca spotęgowany hałasem. Naparł z siłą ramieniem na drzwi. Otworzyły się z hukiem uderzając o ścianę. Janusz z każdą chwilą czuł potęgującą się wściekłość. Już miał dać upust złości skierowanej ku winowajcy kiedy zamarł bez ruchu. Stał patrząc się w źródło krzyku, które nagle ucichło. Wyraz twarzy nie wyrażał żadnych emocji. Nie było widać już złości. Jak skała. Jedynie jego oczy wyrażały smutek połączony ze zdziwieniem. Wzrok był skierowany ku źródłu wcześniejszego hałasu. Wpatrywał się w ogromne, szare, zapłakane patrzące na niego oczy, w których odbijało się cierpienie, strach i niewiarygodny smutek. Koło niego stanął jeden z członków jego załogi ale nawet tego nie zauważył. Pirat znał swojego kapitana. Wiedział, jaki ma temperament ale również jakie serce.
Nagle właścicielka zrozpaczonych oczu zaczęła na nowo zanosić się rozdzierającym szlochem.
- Spokojnie... - zrobił krok w jej stronę ale dziewczynka od razu wcisnęła się w oparcie łóżka, na którym siedziała. Zaczęła panicznie krzyczeć. W krzyku i zanosząc się płaczem uciekła w kąt kajuty, skuliła się zakrywając dłońmi głowę. Krzyk nie ustawał.
- Nie bój się... - Przykucnął przy niej Janusz, prosząc i jednocześnie przepraszając tym jednym zdaniem swym nagle złagodniałym głosem. Po policzku spływała mu łza.