Dom na przełęczy
Opowiadanie zainspirowane piosenką "Dom na przełęczy" A. Waligórskiego
------------------------------------------------------------------------------------------------------
„Sprzedam dom na przełęczy”
***
Dom pachniał dębowym drewnem. Podłoga skrzypiała delikatnie przy każdym kroku. Taras otaczała mocna balustrada ozdobiona prostymi wzorami.
Salonik był przytulny. Na samym środku leżał miękki dywan. Na sofie – kudłata narzuta. Na lewo od wejścia znajdował się kominek. Pół sypialni zajmowało wielkie łóżko.
Dlaczego zakochałem się w tym miejscu? Zawsze byłem trochę staroświecki. Uwielbiałem kowbojskie klimaty. Marzyłem o własnym koniu, który pasłby się zaraz za domem.
Ach, Koń! Ognistorude zwierzę kupiłem rok temu. Wydawał się spokojny. W wielkich brązowych oczach zauważyłem dziwny smutek. Tęsknotę za czymś… I pomyślałem: „Może u mnie znajdzie to, czego mu brakuje?”
A on… Szukał nowego życia. Z dala od podmiejskiego tłoku i hałasu wielkich stajni. Życia bez wyścigów o tytuł najlepszego w stadninie. Bez twardych zasad.
Już pierwszego ranka ryża sierść leciutko zwilżona świeżą rosą, zalśniła piękniej niż kiedykolwiek. Młody koń pokochał wolność. Nie musiałem go uwiązywać. Nie uciekał. Nie miał po co.
***
Szybko odnalazłem się w tym miejscu.
Za dnia pracowałem, wylegiwałem się na trawie i zajmowałem się domem. Wieczorami czekałem. W dali ryczał wodospad. Czasem zawył kojot. Zahuczała sowa.
Przyjaciele wpadali koło dwudziestej pierwszej. Gadaliśmy o bzdurach. Ogień płonął w kominku. Siedzieliśmy ściśnięci na sofie i fotelach. Niektórzy leżeli na dywanie. Wyciągałem starą gitarę i śpiewaliśmy. Paliliśmy fajki. Piliśmy piwo. W zimne wieczory robiliśmy mocnego grzańca nad płomieniami w palenisku. Zapach goździków unosił się w powietrzu przez długie godziny.
Dziewczyny wyglądały pięknie lekko zarumienione od gorąca buchającego z kominka. W natapirowanych włosach błyszczały rude iskierki…
Często opowiadaliśmy sobie stare, zasłyszane dawno historie. Oddzieleni od świata kilometrami pól i lasów, zamknięci we własnym świecie. Świecie pachnącym tytoniem, piwem i dębowym drewnem.
Tak naprawdę, wcale się nie znaliśmy. Nie mieliśmy pojęcia kto, gdzie pracuje, gdzie się uczy, jak ma na nazwisko. Z kim sypia… Właściwie, przychodziły tu dwie pary. Jedna rozeszła się i przestała nas odwiedzać.
Ale to się przecież nie liczyło. Wszyscy byliśmy w pewnym sensie rodziną. Połączył nas dom na przełęczy. Atmosfera, której każde z nas szukało przez 25-30 lat życia.
Widywaliśmy się codziennie. Odpoczywaliśmy tu. Odrywaliśmy się od codzienności. Szukaliśmy innego życia. Każdy był mile widziany w domu na przełęczy.
Jeśli kiedyś, zmęczony wędrówką zabłądzisz w te strony, wejdź i rozgość się. Zasmakuj naszego życia. I zostań. Codzienność poczeka.