Zdrada – pierwsza rysa na polsko-litewskim murze. Fragment książki „Upadek" Jacka Komudy

Data: 2025-03-13 09:33:01 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 11 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

W roku 1618 I Rzeczpospolita szlachecka Obojga Narodów osiągnęła szczyt swej potęgi. Jej terytorium zajmował ponad milion kilometrów kwadratowych, rozciągało się miedzy dwoma morzami i było istnym tyglem kulturowym. Do końca XVIII wieku ten kolos całkowicie znikł z mapy Europy. Znikła nie tylko pamięć o Rzeczypospolitej, ale nawet jej nazwa. 

Jak doszło do tego, że tak wielkie, dumne i potężne państwo przestało istnieć?

Upadek. Jak straciliśmy I Rzeczpospolitą - grafika promująca książkę

Upadek. Jak straciliśmy I Rzeczpospolitą? Jacka Komudy to opowieść o tym, jak Rzeczpospolita zadziwiająca świat swoimi wolnościami, kulturą i potęgą, sławna z wielkich królów, nieustraszonych hetmanów i skrzydlatych husarzy – została roztrwoniona przez swoich dumnych Obywateli. Do lektury zaprasza Fabryka Słów.

Szczegółową treść historycznej publikacji Fabryki Słów uznać można za kompendium wiedzy o dziejach I Rzeczpospolitej Szlacheckiej Obojga Narodów, w której autor z jednej strony poddaje wnikliwej analizie rządzące Rzeczpospolitą mechanizmy, z drugiej natomiast odkrywa przed czytelnikiem błędy systemu politycznego Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego – pisze Danuta Awolusi w recenzji książki Upadek.

W ubiegłym tygodniu na naszych łamach zaprezentowaliśmy premierowy fragment książki Upadek. Jak straciliśmy I Rzeczpospolitą? Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

Dokładna analiza wydarzeń historycznych pokazuje, że pierwszą skazą, rysą czy też pęknięciem na gmachu Korony i Litwy, państwa tak potężnego na początku XVII stulecia, była degeneracja elit politycznych, przede wszystkim magnackich. A zatem zjawisko polegające na tym, że coraz młodsze, następujące po sobie pokolenia włodarzy republiki były coraz mniej skłonne do poświę­ceń na rzecz państwa, a coraz bardziej roszczeniowe i dbające przede wszystkim o interes własnego rodu, a nie Rzeczypospolitej. Zjawiska tego nie należy demonizować – jest stare jak świat i występuje w każdej spo­łeczności, a zwłaszcza w demokracji. Dość powiedzieć, że stało się ono przyczyną upadku starożytnego Rzymu, a potem pozostałości po nim, czyli Bizancjum, które w obliczu zagrożenia ze strony Turków nie potrafiło się zjednoczyć i toczyło krwawe walki wewnętrzne o władzę.

Ludzie prawi i tworzący wybitne dzieła mogą mieć marnych potomków, zwłaszcza gdy spojrzeć na to nie w perspektywie ojcowie – synowie, ale biorąc pod uwa­gę całe stulecia i epoki historyczne, czyli w perspekty­wie pokoleń dziadów, pradziadów, a potem ich wnuków i prawnuków. Legendarny Lucjusz Kwinkcjusz Cyncy­nat – który po tym, jak w 458 roku przed Chrystusem w chwili zagrożenia wiszącego nad republiką rzymską został mianowany dyktatorem Rzymu i odniósł zwycię­stwo nad Ekwami, zrzekł się urzędu i powrócił do pra­cy na roli – był zupełnie innym człowiekiem niż żyjący 900 lat później Libiusz Sewer i senatorowie, którzy nie sprzeciwili się zamordowaniu Juliusza Waleriusza Ma­joriana, ostatniego wielkiego cesarza zachodniorzym­skiego, usiłującego uratować ostatki imperium.

Podobnie wyglądało to, niestety, w czasach I Rze­czypospolitej. Szlachta i możnowładcy, którzy żyli w XVI wieku i wymyślili unię Polski z Litwą w Lublinie, skłonni byli do wyrzeczeń i poświęcenia w imię dobra ojczyzny i nie przekraczali pewnych granic. Weźmy na przykład Radziwiłłów – przedstawiciele tego znanego li­tewskiego rodu dali nam nie tylko zwycięstwa w polu, pa­łace, ordynacje, wielu mężów stanu, ale w późniejszych pokoleniach także wielu zdrajców. Prześledźmy życiorys choćby Krzysztofa Mikołaja Radziwiłła zwanego „Pio­runem”, syna Mikołaja Rudego. Urodzony w roku 1547, bratanek królowej Barbary, otrzymał doskonałe wojsko­ we wykształcenie i zaprawę w boju, jakiej brakowało niejednemu współczesnemu wodzowi, choćby Janowi Zamoyskiemu. W 1564 roku w wieku około 17 lat wziął udział u boku ojca w bitwie nad Ułą stoczoną z armią moskiewską. Zapewne za zasługi i dzięki protekcji ro­dzica otrzymał w 1566 roku urząd krajczego litewskie­ go, a jesienią 1567 roku został rotmistrzem nadwornej roty króla. Za wierną służbę 10 maja 1572 roku w wieku 25 lat został mianowany hetmanem polnym (nadwor­nym) Zygmunta Augusta. W czasie wojen moskiew­skich Batorego, w 1581 roku, przeprowadził niesamo­wity zagon, niezwykłą wyprawę, którą opisywali poeci. Rajd przez ziemię Moskwy hetman rozpoczął 5 sierpnia wyjazdem spod Witebska. Poruszając się komunikiem, to znaczy bez taborów, przeszedł przez Suraż i Wieliż, następnie uderzył na Białą, której okolice spalił i spusto­szył. Wkrótce połączył się pod monasterem nad rzeką Mieżą z pułkiem Kmity i Tatarami litewskimi. W tym czasie wydzielony podjazd Bogdana Ogińskiego rozbił liczący ponad 3 tysiące jazdy oddział moskiewski.

Radziwiłł ruszył dalej na wschód – spalił okolice Rże­wa i zdobył Urdomę, a 26 sierpnia 1581 roku dotarł nad Wołgę. Chorągwie tatarskie przeprawiły się przez rzekę i dotarły w pobliże Starycy, zmuszając samego Iwana Groźnego, który w niej przebywał, do ucieczki. Tylko cudem nie rozpoznano i nie pojmano cara! Następnie Radziwiłł zmienił trasę rajdu i skierował się ku źród­łom Wołgi, spalił i zrównał z ziemią Sieliżarowo. Rozpo­znawszy za rzeką znaczne siły wroga, hetman rozpoczął marsz powrotny.

Nie udała mu się próba zaskoczenia i zdobycia To­ropca, więc spalono i splądrowano okolicę miasta. Het­man ruszył do Chołma, który znajdował się pod kontrolą wojsk Rzeczypospolitej, a następnie wyruszył na północ i 28 września rozbił pod Starą Russą kolejny podjazd mo­skiewski. Kilka dni później spalono miasteczko i skiero­wano się na Porchów, zgarniając zaopatrzenie dla wojsk oblegających Psków, dokąd Radziwiłł zawrócił, a 24 paź­dziernika 1581 roku odbył tryumfalny wjazd do obozu.

Po śmierci Stefana Batorego Radziwiłł Piorun po­parł na elekcji królewicza Zygmunta III, lecz stosunki z nowym królem nie układały się najlepiej. W 1600 roku, po utracie przez władcę korony szwedzkiej, Radziwiłł popadł w niełaskę. Po niepowodzeniach w czasie walk w Inflantach chory i rozgoryczony, połączył się z armią koronną nadciągającą pod komendą hetmana wielkiego koronnego Jana Zamoyskiego, przekazał swe roty królo­wi, a dowództwo – hetmanowi. Jednak pomimo sporu z Zygmuntem III Wazą Radziwiłł nie podejmował wro­gich działań przeciwko królowi. Ostatnie miesiące życia zajmowała Piorunowi działalność polityczna i ochrona litewskich protestantów. Zmarł w 1603 roku w wieku 56 lat w Łosośnej, jego grób i trumna znajdują się dziś w kościele ewangelickim w Kiejdanach na Litwie. Po­zostawił po sobie dzieci z dwóch małżeństw, w tym: Ja­nusza Radziwiłła starszego, ojca Bogusława Radziwiłła, i Krzysztofa II Radziwiłła, wybitnego wodza, dowódcę wojsk litewskich w licznych wojnach z Moskwą i Szwe­cją. Krzysztof Radziwiłł także wielokrotnie dotknięty był niełaską króla Zygmunta III Wazy, głównie z powodu zawarcia niekorzystnego rozejmu ze Szwecją w Mitawie. Poza tym jako protestant był przywódcą opozycji anty­królewskiej. Niemniej pozostawał wiernym i lojalnym obywatelem Rzeczypospolitej, wyróżnił się zwłaszcza podczas wojny o Smoleńsk toczonej w latach 1632–1633, kiedy z nielicznym wojskiem odpierał ataki sił moskiew­skich. Na łożu śmierci pojednał się z umierającym Zyg­muntem III Wazą we wzruszającej scenie.

Synem Krzysztofa II Radziwiłła był jednak Janusz Radziwiłł, który stał się wrogiem innego króla – Jana Kazimierza. Władca tylko pod naciskiem opinii pub­licznej mianował go hetmanem wielkim. Jednocześnie Radziwiłł uczynił coś, czego nigdy nie zrobił jego ojciec i dziad: przystąpił do spisku magnackiego przeciwko władcy. W 1655 roku w obliczu najazdu szwedzkiego zdradził króla i podpisał ze Szwedami układ w Kiej­danach zrywający unię lubelską i podporządkowujący Litwę obcemu mocarstwu. Co wydarzyło się później – można przeczytać chociażby w Potopie Henryka Sien­kiewicza albo zobaczyć w ekranizacji filmowej.

O ile dla Janusza Radziwiłła można znaleźć jeszcze jakieś usprawiedliwienia, o tyle znacznie mniej jest ich dla innego dumnego magnata – hetmana Jerzego Se­bastiana Lubomirskiego, który zdradził Rzeczpospolitą i wywołał przerażający rokosz w 1665 roku. Jerzy był wnukiem senatora Sebastiana, posiadacza wielu ma­jątków, człowieka, który brał udział w zawarciu trakta­tów będzińsko-­bytowskich kładących kres wojnie po­ między stronnikami wybranego na sejmie w 1587 roku Zygmunta III Wazy a zwolennikami drugiego kandydata do tronu polskiego – księcia Maksymiliana Habsburga.

Synem Sebastiana był Stanisław Lubomirski, wojewoda krakowski i dowódca wojsk w bitwie pod Chocimiem w 1621 roku, który po śmierci hetmana Jana Karola Chodkiewicza kierował do końca obroną obozu przed atakami Turków. Spoglądając na biografie ojca i syna, nie widzimy, aby któryś z nich buntował się przeciwko królowi czy próbował zdradzić Rzeczpospolitą, choć obaj oczywiście zapobiegliwie i brutalnie dbali o swoje rodo­we interesy. Już jednak wnuk Stanisława Jerzy Sebastian, który najpierw zasłużył się w walkach i wspieraniu kró­la Jana Kazimierza przeciwko Szwedom, a potem, kie­dy przeciwstawił się planom władcy przeprowadzenia elekcji vivente rege i wpadł w niełaskę, wywołał rokosz i zdradził Rzeczpospolitą, usiłując namówić cara na interwencję zbrojną.

Tak właśnie pękał gmach wielkiej Rzeczypospoli­tej – pod wpływem pokoleniowych przemian elity, któ­ra począwszy od końca XVI stulecia, stawała się coraz bogatsza i coraz bardziej wpływowa, dzięki czemu mogła podporządkowywać sobie szlachtę. Wszystko to ujawniło się za czasów złych i tragicznych rządów kró­la Jana Kazimierza, a przede wszystkim klęsk wojsko­wych w walce z powstaniem kozackim Chmielnickiego, o czym jeszcze będziemy pisać. I kolejnych wojen – z Moskwą i Szwecją. Wówczas właśnie elity polityczne Rzeczypospolitej zaczęły dopuszczać się zdrady stanu, spisków i działań, o których jeszcze 50 lat wcześniej nie pomyśleliby ich ojcowie i dziadowie. Było to zwykle trze­cie pokolenie magnatów, książąt, często mających już obce tytuły hrabiowskie, nieuznawane przez szlachtę w Rzeczypospolitej.

Komu pierwszemu jednak przyszła na myśl zdra­da i kto jako pierwszy zaczął ją przygotowywać? Kto pierwszy nadkruszył i zarysował gmach praworządno­ści, wierności ojczyźnie i miłości do niej? Kto wezwał obcych władców lub ich wojska w celu dokonania inter­wencji i uzyskania pomocy w osiągnięciu swoich celów politycznych czy finansowych? Kto chciał usunąć legal­nie wybranego króla lub władze Rzeczypospolitej? Cóż, pierwsze takie postawy uwidoczniły się już w XVI wie­ku. Wskazuję ich inicjatorów i wbrew słowom Jezusa z Ewangelii Świętego Jana pierwszy rzucam w nich ka­mieniem. A zatem:

Kto pierwszy zdradził?

Zanim zaczniemy szukać winnych, omówmy, co rozu­miemy przez samo określenie zdrady. Jakie działania kwalifikują się do potępienia? Nie łudźmy się, postawa, o której piszę, pojawiała się w ciągu całej historii cywi­lizacji i we wszystkich państwach europejskich. Jednak przykład Rzeczypospolitej pokazuje, że szczególnie czu­łe na takie działania były i są republikańskie systemy rządów, zwłaszcza jeśli zdrajca sprzymierza się z wład­cami absolutystycznymi zainteresowanymi osłabieniem demokratycznego sąsiada.

Z problemem zdrady, buntu mieliśmy do czynienia już za czasów pierwszych Piastów. Wtedy jednak pano­wał inny system rządów, dlatego omówię tę sprawę w od­niesieniu do czasów po uchwaleniu konstytucji sejmo­wej Nihil novi z 1505 roku, określającej podstawy prawne powstającej powoli I Rzeczypospolitej. I przede wszyst­kim – zdefiniujmy, co tak naprawdę rozumiemy przez pojęcie zdrady interesów państwa i narodu, nazywane dziś w aktach prawnych „zdradą stanu”. Obecnie jest to ciężkie przestępstwo przeciwko interesom państwa jako wspólnoty obywateli. I jak większość przestępstw poli­tycznych trudne do udowodnienia.

Książkę Upadek. Jak straciliśmy I Rzeczpospolitą? kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Upadek. Jak straciliśmy I Rzeczpospolitą
Jacek Komuda 0
Okładka książki - Upadek. Jak straciliśmy I Rzeczpospolitą

W roku 1618 I Rzeczpospolita szlachecka Obojga Narodów osiągnęła szczyt swej potęgi. Jej terytorium zajmował ponad milion kilometrów kwadratowych, rozciągało...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo