Wydawnictwo Sonia Draga wystąpiło z pozwem przeciwko krytykowi literackiemu i tłumaczowi, Krzysztofowi Cieślikowi. Wydawca domaga się publikacji przeprosin, usunięcia wpisów z mediów społecznościowych i przekazania 5 tysięcy złotych na cel społeczny.
30 marca 2022 tłumacz i krytyk literacki Krzysztof Cieślik opublikował na Facebooku zdjęcie fragmentu pisma z Sądu Okręgowego w Katowicach z informacją o pozwie, wystosowanym w stosunku do niego przez wydawnictwo Sonia Draga. Pozew trafił do sądu w styczniu tego roku. Wydawca oczekuje usunięcia krytycznych wobec niego postów, opublikowanych wcześniej na Facebooku, zamieszczenia przeprosin oraz wpłaty 5000 zł na cel społeczny.
Wpisy z Facebooka na celowniku
Kontrowersyjne wpisy dotyczą tłumaczeń zlecanych współpracownikom przez wydawnictwo Sonia Draga. W listopadzie 2020 roku Cieślik poinformował o ukazaniu się powieści Crossroads (w polskim przekładzie – Na rozdrożu) amerykańskiego pisarza Jonathana Franzena. Publikacji towarzyszył komentarz:
uhuhu, nowy Franzen, niestety u nas pewnie wyda Sonia Draga, przycinając na dobrym tłumaczu i porządnej, spokojnej redakcji
- źródło: https://www.facebook.com/kmcieslik
Reprezentująca wydawnictwo kancelaria prawna odnosi się również do innych postów Cieślika. Drugi z nich opublikowany został w lipcu 2021.
Z ciekawych historii ze świata literackiego Sonia Draga zleciła nowe tłumaczenie 50 twarzy Greya, ale nie z uwagi na jakość przekładu (to by tam nie przyszło nikomu do głowy), tylko żeby nie płacić tantiem tłumaczce, która ją pozwała o podwyższenie wynagrodzenia za tłumaczenie bestsellera
- napisał Krzysztof Cieślik
Trzeci wpis na Facebooku pojawił się w październiku 2021 roku. Cieślik poinformował w nim, że wspomniana książka Franzena jest już dostępna w przekładzie na język polski, dodając:
„Polskiego - przypominam - NIE RUSZAMY, KOCHANI"
Kancelaria reprezentująca spółkę Sonia Draga podkreśla w pozwie, że kontrowersyjne wpisy Krzysztofa Cieślika nie dotyczą oceny jakości tłumaczenia, lecz „określonego zachowania powódki”. Prawnicy wydawnictwa oskarżają Cieślika o naruszanie dobrego imienia spółki i nakłanianie osób trzecich do niedokonywania zakupu towarów od innych przedsiębiorców – a więc czyn nieuczciwej konkurencji.
Dobra opinia niezbędna do utrzymywania dobrych relacji z autorami
W piśmie czytamy, że Cieślik insynuuje „zlecanie tłumaczenia książek niewykwalifikowanym osobom, w celu zaoszczędzenia pieniędzy na wynagrodzeniach za tłumaczenie, a także prowadzenie w sposób niedbały procesu wydawniczego”. Dowodami w sądzie mają być recenzje z magazynów „Elle” oraz „Glamour” pochodzące z sierpnia 2004 roku.
W piśmie pojawia się też zarzut, jakoby Cieślik miał sugerować, że firma zleciła dokonanie nowego tłumaczenia powieści Pięćdziesiąt twarzy Greya jako zemstę na tłumaczce poprzedniego wydania, która wytoczyła przeciwko wydawnictwu pozew z żądaniem wyższego wynagrodzenia.
Wpisy pozwanego przedstawiają działanie powódki jako skrajnie nieprofesjonalne i godzące w interesy polskich czytelników, co uznać należy za niewątpliwie oczerniające jej dobre imię
- czytamy w pozwie.
Prawnicy wydawnictwa podkreślają również, że „Dobra opinia powódki na rynku niezbędna jest do należytego prowadzenia działalności gospodarczej, w szczególności do nawiązywania i utrzymywania dobrych relacji zarówno z autorami, jak i ich agentami, a także innymi podmiotami tegoż rynku, takimi jak redaktorzy, tłumacze, drukarnie, inni wydawcy czy w końcu - czytelnicy".
W obronie krytyka
Tymczasem w obronie Krzysztofa Cieślika stanęli liczni tłumacze, pisarze, krytycy literaccy. Poeta, krytyk literacki i tłumacz Jerzy Jarniewicz komentuje na Facebooku:
Wiedzieliście o tym, że za napisanie na fb, że przekład pewnej amerykańskiej powieści wam się nie podoba i że wydawca nie dopełnił swoich obowiązków, rzucając na rynek produkt czekoladopodobny, możecie stanąć przed sądem? I że przeciwko wam mogą ruszyć zmasowane odwody prawników ekspansywnego wydawnictwa, którego szefowa jest, według wikipedii, "jedną z najbardziej wpływowych kobiet w Polsce"? I że to wydawnictwo ma dużo za uszami, opublikowawszy (darujcie mi ten imiesłów) plagiaty przekładów angielskojęzycznych powieści (le Carre)? I że sprawa tych plagiatów, w wyniku działań oficyny, rozeszła się po kościach? (Pisałem o tej aferze w "Tłumaczu między innymi"). To wydawnictwo to Sonia Draga, a pozwanym przez nią komentatorem jest Krzysztof Cieślik - znakomity tłumacz, w tematyce przekładu fachman jak mało kto. Ten haniebny proces wytoczony jednemu z nas nie może przejść bez echa.
Pisarze, tłumacze, recenzenci, czytelnicy - jest w Polsce wydawca, który próbuje nam zamknąć usta!"
źródło: https://www.facebook.com/jerzy.jarniewicz.3/posts/1114713622650870
Krytyczka Olga Wróbel na fanpage’u „Kurzojady” pisze z kolei:
Dzień dobry, chciałabym poinformować, że w związku z kuriozalnym pozwem, który Wydawnictwo Sonia Draga wystosowało przeciwko tłumaczowi i krytykowi literackiemu Krzysztofowi Cieślikowi, nie będę na Kurzojadach (ani nigdzie indziej) recenzować książek ww. wydawnictwa. Absurdalna jest sytuacja, w której uzasadniona i profesjonalna krytyka jakości tłumaczenia kończy się pozwem, a nie namysłem nad rzeczywistą wartością przekładu - i to ze strony wydawnictwa, którego właścicielka jest prezeską Polskiej Izby Książki i powinna być szczególnie wyczulona na zagadnienia związane z kulturą wydawniczą i prawami czytelników i czytelniczek do obcowania z książkami w najlepszej jakości.
Tak się bawić nie będziemy, poczytam sobie Hilary Mantel w oryginale.
Zareagował również Wojciech Szot, dziennikarz, krytyk literacki, autor profilu „Zdaniem Szota":
(...) na książki wydawane przez Sonię Dragę będę patrzył z obrzydzeniem niezależnie od urody ich okładek. (...)
Szot zwraca uwagę na to, że Krzysztof Cieślik, choć jest świetnym tłumaczem i uważnym krytykiem, w dyskusji w sieci ucieka się czasem do działań przypominających trolling. Mimo tego jednak pozew ze strony wydawnictwa Sonia Draga może być niebezpiecznym precedensem.
Każdy z nas może zostać pozwany za napisanie, że jakiś wydawca nie dba o jakość książek, które wydaje, że oszczędza na zlecaniu przekładów lepszym tłumaczom, czy zawala w redakcji, zapewne również z powodów oszczędności. Czyli napisać o tym, o czym wszyscy wiemy.
- podkreśla Szot
Wielu wspierających Cieślika krytyków podkreśla, że zarzuty wobec polskich wydań książek czołowych zagranicznych autorów dokonywanych przez Wydawnictwo Sonia Draga, pojawiają się nie po raz pierwszy.
W styczniu pisarka Dorota Masłowska komentowała na Facebooku tłumaczenie powieści Jonathana Franzena Na rozdrożu, które ukazało się nakładem Wydawnictwa Sonia Draga:
W jakiś sposób jestem nim nawet podekscytowana, bo doświadczam podczas lektury czegoś niesamowitego: rozumiejąc sumę wyrazów użytych w zdaniu, nie rozumiem go.
Tzn jakby każdy wyraz jest trochę obok tego, który powinien być, aż ostatecznie powstają zdania jak karty z Dixit, których nie sposób objąć umysłem. Nie mówiąc już o kliszach i różnych innych kulfonach.
Co tu się dzieje? Dlaczego tłumacz tak tłumaczy, dlaczego nikt nie oprotestowuje tego na poziomie redakcji i w rezultacie pisarz takiego formatu zostaje polskim czytelnikom podany w tak ośmieszonej formie?
Również Justyna Sobolewska, która o polskim przekładzie Na rozdrożu pisała w styczniowej „Polityce”, bardzo ostro krytykuje sytuację, jaka obecnie ma miejsce:
W sprawie Wydawnictwo Sonia Draga i Krzysztof Cieślik powiem krótko - pozew ośmiesza tę wydawczynię. Naszym zadaniem recenzenckim jest przyglądać się przekładowi i redakcji książki, jeśli wydawca tak ważnych pisarzy, jak Franzen wydaje niechlujnie, to świadczy to po prostu o braku szacunku do literatury. Pisałam o tym w recenzji z „Na rozdrożu” w Polityce: „Niestety potoczystości języka Franzena, jego humoru i błyskotliwości nie znajdziemy w polskim przekładzie. Za to potykamy się o zdania wielokrotnie złożone, w których gubi się czasem związek podmiotu z orzeczeniem”. Czytanie Franzena polegało na zastanawianiu się, o co w tym zdaniu chodzi i dlaczego tak brzmi po polsku. A chodzi po prostu o pieczołowitość i staranność, z jaką wydawca powinien traktować literaturę, którą wprowadza w polszczyznę. Tym powinien zajmować się wydawca, a nie pozwami wobec recenzentów.
źródło: https://www.facebook.com/justyna.sobolewska.54