Młoda nauczycielka Laura, z miłości do męża pochodzenia żydowskiego, podejmuje drastyczną decyzję i dobrowolnie przeprowadza się do jego rodziny w łódzkim getcie.
Czy uda się jej uratować tych, których kocha najbardziej?
Początek II wojny światowej. Łódź. Młoda nauczycielka Laura, z miłości do męża pochodzenia żydowskiego, podejmuje drastyczną decyzję i dobrowolnie zamieszkuje z jego rodziną w łódzkim getcie. Mimo wielu obaw nie jest do końca świadoma, co to oznacza. Wie jedno: kocha i nie potrafi żyć bez swojego ukochanego.
W getcie szybko doświadcza tyranii, skrajnej biedy i śmierci. Stłoczeni na niewielkim kawałku ziemi Żydzi umierają na jej oczach każdego dnia, a ona nie może temu zaradzić. Wycieńczająca, wielogodzinna praca i głód stają się jej codziennością, w której za wszelką cenę stara się przetrwać, a przy tym zachęcać dzieci do nauki, zachowując pozory normalności. To misja, którą pragnie realizować bez względu na okoliczności. Na początku uczy w szkole, a po jej zamknięciu organizuje lekcje w domu. Niestety Żydów, których stać jeszcze na taki przywilej, jest coraz mniej. Z czasem pieniądze potrzebne są przede wszystkim na... utrzymanie się przy życiu.
Laura jest gotowa na wszystko, by ocalić rodzinę męża, i nawet w najtrudniejszych chwilach, gdy ukochany trafia do więzienia, nie traci nadziei, że uda im się uniknąć najgorszego.
Getto łódzkie nie jest często ukazywane w literaturze pięknej. Książka Anety Krasińskiej jest jedną z niewielu opowieści osadzonych w wojennej rzeczywistości ,,łódzkiej dzielnicy zamkniętej".
Autentyczne wydarzenia i postaci historyczne stały się tłem do opowiedzenia uniwersalnej opowieści o człowieku postawionym w skrajnej sytuacji, który rozpaczliwie walczy o zachowanie człowieczeństwa – napisał dr Adam Sitarek, centrum Badań Żydowskich Uniwersytetu Łódzkiego. Do lektury powieści Anety Krasińskiej Nauczycielka z getta zaprasza Wydawnictwo Jaguar. Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment książki:
ROZDZIAŁ I
W MIŁOSNYM RYTMIE
Blask zachodzącego słońca otulał wysokie kamienice fantazyjnie zdobione głowami dzikich zwierząt, których większość mieszkańców Łodzi nigdy nie widziała na oczy. Otwarte okno na drugim piętrze budynku przy alei Kościuszki, w którym mieszkała Laura, było jawną zachętą do odwiedzin dla namolnych komarów. Był to jednak tak gorący i obfitujący w emocje dzień, że nikomu ze zgromadzonych w niewielkim saloniku nie przyszło do głowy, aby walczyć z uciążliwymi krwiopijcami.
Laura odniosła do kuchni ostatnią partię naczyń. Marysia, która zajmowała się gospodarstwem, rano przygotowała prawdziwą ucztę: pieczone mięso, sosy, kasza, a na deser jabłecznik z odrobiną bitej śmietany. Obiad w gronie najbliższej rodziny planowano od kilku tygodni. Ten wyjątkowy dzień miał otworzyć nowy etap w życiu Laury Kozłowskiej i Dawida Lewiatana.
– Jeszcze tylko cztery miesiące – mruczała pod nosem Laura, odstawiając naczynia na kredens obok niewielkiego zlewu.
– Panienka taka zakochana, że aż miło patrzeć – odparła Maria i zgarnęła resztki z talerzy do dużego wiadra na zlewki, które wcześnie rano odbierał spod kamienicy hodowca drobiu.
– Już nie mogę się doczekać. – Laura poprawiła niesforny kosmyk, który wciąż się wysuwał z upiętego koka. Później wyprostowała niewielkie zagniecenia materiału na uszytej specjalnie na tę okazję sukience i uśmiechnięta wróciła do saloniku.
Na stole pozostał wazon z kwiatami przyniesionymi przez Dawida dla jej matki. Ona dostała coś o wiele cenniejszego. Spojrzała na błyszczący na palcu pierścionek z rubinem i uśmiechnęła się do siebie.
– Jestem zmęczona. Idę się położyć – oznajmiła Anna Kozłowska i podniosła się z fotela ustawionego przy niewielkim stoliku tuż pod oknem. – To był wyczerpujący dzień, ale bardzo się cieszę, że mogliśmy poznać twoich rodziców i ustalić datę ślubu – zwróciła się do Dawida.
– To będzie wyjątkowe Boże Narodzenie – przyznał Leopold i ucałował dłoń mijającej go żony, która mimo upływu lat nadal była szczupła, a jej hebanowe włosy tylko gdzieniegdzie poprzetykane były białymi pasemkami.
Nie mógł, jak żona, iść jeszcze do łóżka, bo choć inni goście już poszli, to świeżo upieczony narzeczony jego córki nie kwapił się do wyjścia. Leopold był zbyt dobrze wychowany, by dać po sobie poznać znużenie. Po cichu jednak liczył na to, że młodzi szybko się pożegnają. W końcu jutro Laura miała wrócić do szkoły. Już trzeci rok pracowała jako nauczycielka w szkole powszechnej. Wiedział, że bardzo to kochała i choć lubiła czas wakacji, nie mogła się doczekać początku roku szkolnego. Tak było również teraz. Z niecierpliwością odliczała dni do pierwszego września tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego roku.
Leopold uwielbiał słuchać swojej córki, gdy z wypiekami na twarzy opowiadała o pracy z dziećmi. Dużo im czytała, bawiła się z nimi w teatr lalek. Uczniowie ją uwielbiali, a jego rozpierała duma.
– Jeszcze trochę poczytam – powiedział do żony, po czym sięgnął po gazetę i odszukał rubrykę z wieściami z zagranicy.
Trochę irytował go ton, w jakim utrzymany był artykuł o zadziwiającej mobilizacji wojsk niemieckich. Miał dość straszenia kolejną wojną. Każdy kraj się rozwijał i w związku z tym kładł nacisk na zbrojenia. Polacy też nie próżnowali. Leopold, jako urzędnik w Magistracie, wiedział, ile pieniędzy jest przeznaczanych na wojsko, ale daleki był od panikowania. Takie czasy, że każde państwo stroszyło piórka. Przewrócił stronę i spojrzał na kilka nowych nekrologów. Śmierć nie zwracała uwagi ani na porę roku, ani na zasobność portfela. Zerknął na zamknięte drzwi do pokoju córki. Powoli wstał, by je uchylić.
Czytaj również: Aneta Krasińska - cytaty
– O co chodzi, tatusiu? – spytała Laura, spojrzawszy na ojca dużymi, bursztynowymi oczyma.
– Drzwi się jakoś tak przymknęły – skłamał i cała trójka doskonale o tym wiedziała.
– Przepraszam, nie zauważyłem. – Dawid uśmiechnął się przepraszająco.
– Nic nie szkodzi. – Leopold wrócił na kanapę w saloniku. Włączył małą lampkę i zatopił się w lekturze gazety.
– Tatuś bywa przewrażliwiony – szepnęła Laura.
– Też bym był, gdybym miał taką piękną córkę, jak ty – odparł Dawid i cmoknął jej dłoń pachnącą różami. – Nie mogę się doczekać, kiedy razem zamieszkamy i nikt nie będzie nam przeszkadzał. Będę cię całował do upadłego.
– Ciii. – Nakryła palcem jego wąskie usta i również się uśmiechnęła. – Też o tym marzę, choć nie powinnam – wyszeptała, z obawą spoglądając w stronę uchylonych drzwi.
– Te cztery miesiące to jak wieczność.
– Ale za to nagroda będzie wyjątkowa – oświadczyła, zalotnie przeciągając ostatnie słowo.
– Kochanie, ty jesteś wyjątkowa i tak się cieszę, że zostaniesz moją żoną. – Znowu pocałował jej rękę. Tym razem pocałunek trwał dłużej, a jego ciepłe usta błądziły po wnętrzu jej drobnej dłoni. – Wiesz, że jesteś wyjątkowa?
Przymrużyła oczy i nieznacznie przechyliła głowę. Światło lampki oświetlało jej opaloną twarz, na której wciąż utrzymywały się rumieńce. Jej niemal czarne włosy i równie ciemne oczy doskonale harmonizowały z jasnoróżowymi ustami. Biała sukienka w różowe groszki z dopasowaną górą podkreślała jej wąską talię.
– Nie wiem, czy jestem aż tak wyjątkowa. Przecież takich dziewczyn jak ja jest w Łodzi wiele. A taki mężczyzna jak ty na pewno spotkał niejedną.
– Żadna nie dorasta ci do pięt, dlatego zdecydowałem się dla ciebie zmienić wyznanie – zauważył.
– To dużo dla mnie znaczy. – Spoważniała nagle i cofnęła dłoń, którą wciąż obejmował. – Wiem, że gdybyś chciał pozostać przy judaizmie, znacznie trudniej byłoby nam wziąć ślub.
– W takiej wierze zostałem wychowany, ale to nie znaczy, że ją w pełni akceptuję. Po prostu nie miałem na to żadnego wpływu. Na szczęście ojciec to rozumie, sam też rzadko zagląda do synagogi. Mama nie może się z tym pogodzić, ale wierzę, że po dzisiejszym spotkaniu pokocha cię tak mocno jak ja i zrozumie, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
– Kocham cię – powiedziała niemal bezgłośnie.
Przytulił jej dłoń do swojej piersi i przymknął powieki. Czuła jego ciepło pod wykrochmaloną koszulą, która pomimo upału wciąż pozostała zapięta na ostatni guzik.
– Lepiej już pójdę – stwierdził, choć jego ciało nawet nie drgnęło. Przez chwilę patrzył na nią, jakby łudził się, że pozwoli mu zostać na noc. Szybko jednak odegnał od siebie tę pokusę. Nie mieli szans na samotną noc przed ślubem. Westchnął więc głośno i wstał z fotela. Obszedł stolik i pomógł wstać ukochanej.
Odprowadziła go do drzwi i czule pocałowała w policzek na dobranoc. Miała nadzieję, że ojciec wykaże się wyrozumiałością.
Wróciwszy do salonu, ucałowała ojca w czoło i bez słowa wróciła do swojego pokoju, w którym wciąż unosił się zapach narzeczonego. Rozebrała się i wsunęła pod prześcieradło. Nauczyły ją tego letnie upały.
Jutro wracała do szkoły. Może tam będzie na tyle zajęta, by nie myśleć nieustannie o Dawidzie, który niespodziewanie pojawił się w jej życiu i wszystko wskazywało na to, że pozostanie w nim na zawsze.
Powieść Nauczycielka z getta kupicie w popularnych księgarniach internetowych: