Wszyscy kochają prawdę, ale to skomplikowana miłość. Jak przyjdzie co do czego, bardziej kusi słodki smak kłamstwa.
Vincent to słynny youtuber kulinarny. Jest przystojny i uwielbiany, mieszka w romantycznej starej willi odziedziczonej po dziadku. Charyzmatyczny przodek dał mu nie tylko posiadłość, lecz także zeszyt z przepisami na potrawy, które kiedyś przyrządzał w prestiżowej francuskiej restauracji. Idealna sytuacja?
Mnóstwo kobiet kocha go wirtualnie. W tym również Wiki, która uwielbia zmiany - farbuje włosy tak często, że nawet jej narzeczony za nią nie nadąża. Franek to ciepły, serdeczny mężczyzna. Wzór męża dla Wiki?
Mirki nikt nie oszuka. Wynajęta przez Wiktorię detektyw specjalizująca się w tropieniu wszelkich kłamstw jest twarda i rzeczowa. Ma na swoim koncie wiele rozwiązanych spraw. Ale wyciąganie sekretów na światło dzienne zwykle przynosi kłopoty.
Czy kiedy wszyscy spojrzą prawdzie w oczy, coś się wreszcie zmieni?
Do lektury nowej powieści Krystyny Mirek Miłość, kłamstwa i sekrety zaprasza Wydawnictwo LUNA. Dziś na naszych łamach macie okazję przeczytać premierowy fragment książki Miłość, kłamstwa i sekrety:
Rozdział 1
Rodzinna tajemnica
Franek rozglądał się intensywnie.
Czekał na narzeczoną. Niby rzecz normalna. Bliska osoba, pozornie łatwo dostrzec ją w tłumie. Ale nie z Wiki takie numery! Na ślubie kuzynki rodzona matka jej nie poznała. A Franek omal nie dostał konkretnym lewym sierpowym od przyszłego teścia za to, że ośmielił się przyjść na ich rodzinną imprezę z jakąś obcą babą. A ojciec Wiki miał czym przyłożyć. Franek wzdrygnął się na samo wspomnienie i jeszcze mocniej zaczął wytężać wzrok, a także wyciągać szyję.
Powinna już tu być! – pomyślał. – Może nawet jest.
Czy to ta rudowłosa piękność z zielonymi oczami? Przetarł okulary. Nie pomogło. Albo brunetka z krótką fryzurką w ładnym dopasowanym topie? Blondynka przeciskająca się właśnie przez tłum?
Jest! Bingo! To ona. Rozpoznał ją po torebce! Nie mogła zmieniać co chwilę całej garderoby i dodatków, ale jeśli kiedyś, co niewykluczone, będzie ją na to stać, sprawa stanie się jeszcze trudniejsza. Tym razem się udało.
Ulżyło mu, jakby właśnie uratował świat przed cyberatakiem. Dziś obędzie się bez kpin i żartów na temat spostrzegawczości mężczyzn. To dobrze, bo moment był ważny.
– Cześć! – przywitał się i pocałował jej ciepłe usta. Ich na szczęście nie zmieniała ani nie poprawiała inwazyjnymi zabiegami. Wiki bardzo bała się zastrzyków i nawet jej wielka miłość do metamorfoz nie mogła temu zapobiec.
– Co takiego ważnego masz mi do powiedzenia? – zapytała, spoglądając na niego z jawną ciekawością. – Jaka to może być niespodzianka? Spieszę się, a pierścionek już mam. – Z przyjemnością wyciągnęła przed siebie dłoń, przyglądając się po raz tysięczny błyszczącemu w świetle lamp diamentowi.
Franek się uśmiechnął. Poczuł, jak robi mu się przyjemnie. Dbanie o Wiki było miłe, tak pięknie umiała się ze wszystkiego cieszyć. Postarał się z tym pierścionkiem. Odłożył, odmówił sobie paru wydatków, było warto.
– Jesteś blondynką? – zapytał, przyglądając jej się uważnie.
– Jestem Wiktoria – odpowiedziała. – A kolor włosów to drobiazg. – Machnęła dłonią. – Wiesz, że zmieniam się często. Lubię to. Przynajmniej niezadowoleni klienci nie będą mnie ścigać – roześmiała się. – A ty i tak zawsze wiesz, kim jestem.
Franek przełknął ślinę. Gardło trochę mu się jednak ścisnęło. Żaden program komputerowy na świecie nie był tak skomplikowany jak Wiki. Każdy kod bankowy łatwiej złamać, niż odgadnąć, co ona naprawdę myśli. To go fascynowało. Wprowadzało mnóstwo ruchu i życia w jego starannie poukładany świat. Ale też sporo stresu, bo wcale nie był pewien, czy sprosta jej wysokim oczekiwaniom, na przykład czy następnym razem też ją rozpozna. Zakładała różne soczewki i nawet kolor oczu nie był tutaj wskazówką.
Nie zadał pytania, w jaki sposób jej włosy w ciągu jednej nocy podwoiły długość. Nie chciał się zbłaźnić. Pewnie były na to jakieś nowoczesne sposoby.
– Mam ci coś ważnego do powiedzenia – zakaszlał. Był zły na ten odruch. Zawsze mu się to zdarzało, kiedy się denerwował. Jego narzeczona o tym wiedziała. Miał świadomość, że w starciu na rozszyfrowywanie jest na z góry straconej pozycji. Wiki wiedziała o nim bardzo dużo. On o niej w gruncie rzeczy niewiele.
Ale jakie to miało znaczenie?! Przytulił ją. Przesunął dłonią po włosach. Z trudem przyzwyczajał się do nowego koloru. Jeszcze wczoraj kochał się z ogniście rudą dziewczyną. A tu taka nowość.
– O co chodzi? – Zniecierpliwiła się Wiki. – Jest jakaś tajemnica?
– Tak. – Kiwnął niechętnie głową. – I chcę ci to powiedzieć teraz. Jesteśmy zaręczeni…
– Masz nieślubne dziecko? Jesteś żonaty? – zapytała natychmiast. W jej oczach, które dziś błyskały na zielono, pojawił się niebezpieczny odcień. Naturalnego gniewu, który tylko czekał, żeby wybuchnąć.
Franek szybko pokręcił głową. Wiki od razu się uspokoiła. A potem skarciła samą siebie w duchu za swoją gwałtowną reakcję. To przecież takie nieprawdopodobne. Franek nie byłby zdolny do zawiłych intryg. Sama nie wiedziała, czy jego uderzająca prostolinijność to zaleta, czy jednak trochę wada.
– Gdzie usiądziemy? – zapytała Wiki, odrzucając na plecy swoje nowe blond włosy. Nadal nie mógł się do nich przyzwyczaić. Nie miało też sensu tego robić wobec faktu, że zapewne niebawem odejdą w niepamięć, jak większość fryzur jego narzeczonej.
Rozejrzał się wokół. Wybrał jej ulubioną kawiarnię, ale teraz ten pomysł przestał mu się podobać. Było tu tłoczno, a on potrzebował spokoju.
– Gorzej… – powiedział.
– Może jednak pojedziemy do domu? – zaproponował. – Tutaj chyba nie da rady.
Poziom niepokoju wzrósł znacząco. Czyżby się pomyliła, jak jej przyjaciółka, która zaufała facetowi, bo sprawiał miłe wrażenie, i została oszukana?
Niemożliwe – pomyślała Wiki. – Mnie się coś takiego przecież nie przydarza.
A jednak narzeczony, o którym sądziła, że wszystko o nim wie, patrzył na nią z bardzo poważną miną. Coś wyraźnie miał na sumieniu.
– Jesteś chory? – zapytała powoli, przeszukując w głowie możliwe opcje.
– Nie! – Zamachał dłońmi w geście protestu. – To nic takiego. Rodzinna sprawa.
– Ach! – westchnęła. – Chodzi o twojego brata – domyśliła się. I poczuła ulgę. Zwykła sprzeczka między rodzeństwem. Była na niego zła, że ją tak wystraszył.
– Jeden zero dla ciebie. – Franek ją pocałował. Nie zdziwił się, że zgadła. Jak zawsze wszystko wiedziała. Czytała w nim jak w dobrze napisanym kodzie do programowania. A jednak czuł, że tym razem ją zaskoczy. Nie cieszył się z tego wcale.
Wiki otworzyła usta, ale szybko zrezygnowała z komentarza. Takiej miny u Franka jeszcze nie widziała. Był bardzo poważny.
No cóż! – pomyślała. – Każdy ma jakieś rodzinne tajemnice. Trzeba to uszanować.
Ruszyła w stronę samochodu. Chciała dotrzeć na miejsce jak najszybciej. Była ogromnie ciekawa. Nie spodziewała się, że narzeczony może ją jeszcze czymś zaskoczyć, a miała przeczucie, że tym razem tak się stanie.
Jak zwykle się nie pomyliła.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Miłość, kłamstwa i sekrety. Powieść Krystyny Mirek kupicie w popularnych księgarniach internetowych: