Jak naprawdę wyglądała pierwsza wolna elekcja? "Jagiellonowie. Złoty wiek"

Data: 2021-06-08 09:53:08 | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Wędrówka w czasie i przestrzeni po najciekawszych zabytkach czasów ostatnich Jagiellonów, nie bez powodu nazywanych złotym wiekiem dziejów Polski. Autor wraz z synem przemierza nie tylko ziemie będące dzisiaj w granicach naszego kraju, ale odwiedza również inne terytoria znajdujące się pod władzą tej dynastii a obecnie leżące na terytorium: Litwy, Łotwy, Białorusi, Ukrainy, Czech, Słowacji i Węgier. To książka o czasach i ludziach, polityce i kulturze, wojnach i obyczajach. Wybitne postacie mieszają się ze zwykłymi ludźmi, Polacy z innymi narodowościami, tworząc razem niezwykłą opowieść o tamtej epoce.

Obrazek w treści Jak naprawdę wyglądała pierwsza wolna elekcja? "Jagiellonowie. Złoty wiek" [jpg]

Do lektury najnowszej książki Sławomira Kopra Jagiellonowie. Złoty wiek zaprasza Wydawnictwo Bellona. Tymczasem już teraz zachęcamy Was do poznania jednego z rozdziałów książki.

PIERWSZA WOLNA ELEKCJA?

Tron polski od czasów Władysława Jagiełły nie był dziedziczny, ale to Jan Olbracht został pierwszym królem wybranym w drodze wolnej elekcji. Wprawdzie powszechnie się uważa, że tego rodzaju praktyka nastała dopiero po wygaśnięciu Jagiellonów, ale nie jest to prawdą.

– Zaraz, zaraz! – zaprotestował syn. – Jaka elekcja, skoro i tak na tronie zasiadali kolejni Jagiellonowie?

– Tak faktycznie było – przyznałem. – Ale w rzeczywistości zawsze było kilku kandydatów. I to zarówno potomków Jagiełły, jak i pochodzących z innych rodów.

Elekcja monarchy była wynikiem rozbicia dzielnicowego, gdy po wygaśnięciu kolejnych linii Piastów możnowładcy wybierali następnego władcę. Wprawdzie z reguły decydowano się na księcia, który dysponował odpowiednią siłą zbrojną, ale nie mógł on panować wbrew woli możnych.

Musiał dojść z nimi do porozumienia, a oni zaakceptować jego kandydaturę. W zamian gwarantował im zachowanie funkcji i majątków oraz obiecywał kolejne zaszczyty.

Wykorzystywano przy tym coraz słabszą pozycję Piastów, którzy musieli zaakceptować stawiane warunki. W taki też sposób władzę w Krakowie objął Władysław Łokietek.

Z czasem powstała przyboczna rada książęca, a potem królewska. Jej członkowie mieli decydujący głos w państwie. Oczywiście po śmierci Łokietka zatwierdzili sukcesję Kazimierza Wielkiego, ale gdy ostatni z Piastów na polskim tronie zmarł, nie doczekawszy się syna, sytuacja była już zupełnie inna.

– Pamiętam – potwierdził Grzegorz – te targi z Ludwikiem Węgierskim na temat następstwa po nim. Ale wtedy najwięcej do powiedzenia miało rycerstwo, które okrzyknęło królem nawet Siemowita Mazowieckiego.

– I jak to się skończyło? – wzruszyłem ramionami. – Najważniejsze było zdanie rady królewskiej.

Rycerstwo nie zamierzało się jednak spokojnie godzić z decyzjami możnych, dlatego to właśnie jego zjazd zatwierdził wybór Jagiełły na małżonka Jadwigi i na króla Polski. Jagiełło po bezpotomnej śmierci Andegawenki pozostał na tronie, ale już nie jako władca dziedziczny, tylko obieralny.

Dlatego chcąc zapewnić następstwo swoim synom z ostatniego małżeństwa, musiał prosić szlachtę o zgodę, a w zamian wystawiać kolejne przywileje. Nie oznaczało to jednak automatycznego wyboru, gdyż syn Jagiełły Władysław, zwany później Warneńczykiem, po śmierci ojca musiał zostać formalnie okrzyknięty królem.

Z kolei negocjacje w sprawie wyboru na krakowski tron Kazimierza Jagiellończyka ciągnęły się aż dwa lata, a w tym czasie w Polsce trwało bezkrólewie. Jego długie panowanie nic nie zmieniło w sprawach dziedziczenia korony. Dlatego Kazimierz, umierając, mógł tylko zalecić na tron polski Jana Olbrachta, natomiast władzę na Litwie przekazać Aleksandrowi. W Wielkim Księstwie Kazimierz Jagiellończyk istotnie był władcą dziedzicznym, natomiast w Polsce tylko elekcyjnym.

I faktycznie Litwini obwołali Aleksandra swoim władcą, natomiast Olbracht został wybrany w Piotrkowie na króla Polski.

– Jak to wyglądało? – zainteresował się Grzegorz. – Czy Olbracht był jedynym kandydatem?

– Skądże – roześmiałem się. – Pojawiła się kandydatura jego starszego brata, Władysława, ale nie miał on żadnych szans. Podobnie jak książę mazowiecki Janusz II.

Piastowie mazowieccy byli wprawdzie lennikami Polski, ale nigdy nie ukrywali swoich ambicji. Jednak w sytuacji, gdy Polska musiała blisko współpracować z Litwą, nie było możliwości, by tron objął ktoś nienależący do dynastii Jagiellonów. Tylko ten ród mógł zapewnić współdziałanie obu państw, a najlepszym kandydatem był właśnie Jan Olbracht.

Pomimo to na zjeździe w Piotrkowie Trybunalskim obrady nad wyborem króla trwały przez ponad tydzień. Przybyłe tam tłumy szlachty wraz z delegacjami miast popierały jednoznacznie Olbrachta, natomiast rada królewska była podzielona. Kilku jej członków wraz prymasem wolałoby wybrać kogoś o słabszym charakterze, a przy okazji rezydującego dość daleko.

– Czyli Władysława – podsumował Grzegorz. – Ten rex bene dobrze by im pasował.

– A wiesz – zapytałem – kto go najbardziej popierał? Prymas Zbigniew Oleśnicki.

– Jak to? Przecież on już nie żył.

– Jego imiennik i bratanek – wyjaśniłem.

Syn westchnął i zauważył:

– Niedaleko pada jabłko od jabłoni.

Faktycznie miał rację, zatem gdy kilka miesięcy później prymas zmarł, Olbracht zadbał, by jego stanowisko objął najmłodszy z synów Kazimierza Jagiellończyka Fryderyk.

Dotychczas był biskupem krakowskim, ab po objęciu najwyższego stanowiska kościelnego w kraju stał się lojalnym współpracownikiem nowego króla. Gdy zaszła potrzeba wspomożenia skarbu królewskiego po klęsce bukowińskiej, nie zawahał się oddać pieniędzy zebranych na przygotowywaną przez papieża krucjatę przeciwko Turkom. Można tylko żałować, że temu Jagiellonowi też nie było pisane długie życie, gdyż zmarł w 1503 roku w wieku zaledwie 35 lat.

Ogłoszenie imienia nowego króla odbyło się w sposób niezwykle uroczysty. Gdy ostatecznie przekonano przeciwników Olbrachta (prymas Oleśnicki demonstracyjnie wyjechał), nadeszła chwila na akceptację szlachty. Przed zgromadzonych wystąpił jeden z członków rady królewskiej

i trzykrotnie zapytał, czy wybór Jana Olbrachta jest ich wolą. Za każdym razem wznosiły się ręce rycerstwa i rozlegał się chóralny okrzyk, potwierdzający wybór. Następnie, wśród ogłuszającego dźwięku trąb, najwyżsi dostojnicy wraz z królem udali się do kościoła, by podziękować Bogu za pomyślną elekcję.

Książkę Jagiellonowie. Złoty wiek kupić można w popularnych księgarniach:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Jagiellonowie. Złoty wiek
Sławomir Koper0
Okładka książki - Jagiellonowie. Złoty wiek

Wędrówka w czasie i przestrzeni po najciekawszych zabytkach czasów ostatnich Jagiellonów, nie bez powodu nazywanych złotym wiekiem...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Kobiety naukowców
Aleksandra Glapa-Nowak
Kobiety naukowców
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Pokaż wszystkie recenzje