Michael Mann, czterokrotnie nominowany do Oscara scenarzysta i reżyser takich filmów, jak Gorączka czy Miami Vice, połączył siły z autorką Meg Gardiner, laureatką nagrody im. Edgara Allana Poego, i napisał swoją pierwszą powieść kryminalną – wybuchowy powrót do świata i bohaterów swojego klasycznego obrazu Gorączka. To zupełnie nowa historia ukazująca wydarzenia poprzedzające te przedstawione w jego kultowym filmie, jak też ich następstwa.
Następnego dnia po finałowej scenie Gorączki Chris Shiherlis (Val Kilmer) zaszywa się w Koreatown, ranny, wpółprzytomny i desperacko usiłujący wydostać się z LA. W pogoń za nim rusza detektyw policji Los Angeles Vincent Hanna (Al Pacino). Kilka godzin wcześniej w trakcie strzelaniny pod światłami stroboskopowymi na końcu pasa startowego lotniska LAX Hanna zabił wspólnika Shiherlisa, Neila McCauleya (Robert De Niro). Teraz Hanna jest zdeterminowany, żeby dorwać i zabić także Shiherlisa, ostatniego ocalałego członka ekipy McCauleya, zanim ten zniknie z miasta.
W roku 1988, siedem lat wcześniej, McCauley, Shiherlis i ich ekipa zawodowców dokonują skoków na Zachodnim Wybrzeżu i pograniczu amerykańskomeksykańskim, a potem w Chicago. Ambitni i śmiali zgarniają szybką forsę i prowadzą barwne życie. Tymczasem Vincent Hanna, detektyw z chicagowskiego wydziału zabójstw człowiek niepogodzony ze swą przeszłością podąża za swoim powołaniem. Ściga uzbrojonych i groźnych ludzi, ukrywających się w mrocznych, dzikich zakątkach, i poluje na brutalny gang złodziei okradających prywatne domy.
Okazuje się, że działania McCauleya i Hanny prowadzą do niespodziewanych reperkusji.
Gorączka 2 przenosi wielowymiarowych i znakomicie nakreślonych bohaterów w nowe rejony – od syndykatów w południowoamerykańskiej strefie wolnego handlu po międzynarodowe organizacje kryminalne działające na terenie Azji PołudniowoWschodniej. Przybliża nam prywatne życie ludzi, którzy w uniwersum Gorączki Michaela Manna stawią czoła nowym przeciwnikom w sytuacjach wykraczających poza wszelkie granice.
Pełna dramatyzmu Gorączka 2 to powieść wciągająca, poruszająca i tragiczna – majstersztyk literatury kryminalnej, tak samo ambitny i wielkoformatowy jak kultowy film, z równie wyrazistymi postaciami. Do lektury zaprasza HarperCollins Polska. Dziś na naszych łamach przeczytacie premierowy fragment książki:
PROLOG
W czwartek siódmego września tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego piątego roku o godzinie jedenastej trzydzieści dwie Far East National Bank przy ulicy South Flower 444 został napadnięty przez trzech mężczyzn: Neila McCauleya, Michaela Cerrita i Chrisa Shiherlisa. Czwarty, Donald Breedan, był kierowcą wozu, którym mieli uciec. Far East National stanowił centrum dystrybucji pieniędzy, więc na miejscu znajdowało się sporo gotówki. Pracownicy banku uruchomili dwa alarmy telefoniczne i jeden komórkowy, ale sygnały trafiły donikąd. Poprzedniego wieczoru Cerrito przebił się przez sufit podziemnego garażu znajdującego się pod bankiem i dostał się do jednostki centralnej systemu alarmowego piętro wyżej, w której wymienił trzy płytki drukowane. Dwadzieścia minut przed napadem zarówno alarm, jak i kamery wideo same się wyłączyły. O jedenastej pięćdziesiąt McCauley, Cerrito i Shiherlis wyszli z banku – jeden za drugim – z torbami zawierającymi dwanaście milionów osiemset tysięcy dolarów w gotówce.
Pięć minut wcześniej, o jedenastej czterdzieści pięć, Vincent Hanna z wydziału do spraw kradzieży i zabójstw policji Los Angeles dostał cynk o trwającym właśnie napadzie z użyciem broni. Hanna, jego detektywi oraz jednostki mundurowych dotarli na miejsce zdarzenia w momencie, kiedy McCauley, Cerrito i Shiherlis wyszli z banku. Kilka sekund później w centrum LA rozpętała się istna wojna.
Hanna ścigał tych złodziei od dnia, kiedy został wezwany do brutalnego napadu na furgonetkę pancerną. Gdy tam przyjechał, zastał typowy obrazek, czyli regularny układ elementów małej architektury: chodniki, latarnie, skrzynki elektryczne. A potem dostrzegł anomalie: fragmenty mózgów, odłamki kości, nieregularne kałuże krwi, podwozie furgonetki leżącej na boku jak skamieniały mamut.
Nikt nie znał tożsamości uzbrojonych złodziei, jednak Hanna już na pierwszy rzut oka wiedział, że to prawdziwi zawodowcy, z którymi należy się liczyć.
Ślady, które po sobie zostawili, takie jak porozrzucane odłamki szkła, pozwoliły mu się domyślić, co zaszło. Patrząc wstecz na to, jak się tam znalazły, Hanna poznał kolejność wydarzeń i sposób działania złodziejskiej szajki. Miejsce, które wybrali na skok, oferowało dogodne drogi ucieczki, a mianowicie zjazdy na dwie autostrady. Rabusie zostawili luźną gotówkę, a to, że zniknęli w ciągu dwóch minut od napadu, znaczyło, że wiedzieli, ile czasu policja potrzebuje, żeby zareagować na wezwanie. Umiejętne wykorzystanie ładunków kumulacyjnych do wyrwania w płycie pancernej precyzyjnego prostokątnego otworu było dla Hanny dowodem, że znają się na rzeczy. Na pewno są w stanie dokonywać znacznie bardziej wyrafinowanych napadów. To z kolei oznacza, że potrafią każdorazowo dopasować stosowną technikę i środki do skoku. A kiedy robi się ostro, nie zawahają się przed niczym. Tutaj zabili dwóch strażników w kamizelkach kuloodpornych, gdy jeden z nich sięgnął po broń przypiętą do kostki. Trzeciego odstrzelili z czystej kalkulacji: skoro i tak mieli już na koncie dwa morderstwa, to po co zostawiać żyjącego świadka? Jeśli ktoś przypadkiem wchodzi im w drogę, to już jego problem.
Hanna przetworzył to wszystko, po czym porozmawiał z detektywami, technikami i mundurowymi z innych wydziałów.
Wydział zabójstw policji Los Angeles był elitarną jednostką zajmującą się poważnymi przestępstwami, której kompetencje rozciągały się na terytorium całego miasta. Hanna mógł więc przejąć każdą sprawę z każdego innego wydziału. A chciał tę.
Przycisnął swoich informatorów i zdołał zidentyfikować jednego ze złodziei, Michaela Cerrita. Śledząc go, dotarł do pozostałych, z wyjątkiem nieuchwytnego McCauleya. Hanna nie miał wątpliwości, że ta ekipa profesjonalistów nie zostawi na miejscu zdarzenia wystarczającej ilości dowodów, aby można ich było z nim powiązać. Dlatego zarządził obserwację, żeby dowiedzieć się, jaki będzie następny cel tej przestępczej grupy i być tam, kiedy wkroczą przez drzwi.
Neil McCauley zorientował się jednak, że ktoś wpadł na ich trop. Kiedy do tego doszło, zareagował na luzie, ze stoickim spokojem, bo tylko spokój był tu wskazany. Pośpiech na pewno nie. Była trzecia nad ranem. Shiherlis wycinał akurat dziurę w stalowych drzwiach skarbca w magazynie metali szlachetnych. Cerrito siedział w tym czasie na słupie telefonicznym i monitorował swoje obejścia systemu alarmowego. Z kolei Trejo, na czujce, patrolował okolicę.
Chłodna nocna bryza owiewała twarz Neila, który stał przed magazynem na chodniku i obserwował tonące w mroku puste ulice. Nagle usłyszał jakiś dźwięk, zupełnie jakby coś twardego uderzyło o metalową blachę. Dźwięk ten dobiegł sprzed piekarni, gdzie stał rząd samochodów dostawczych, niemniej nie miał tu racji bytu. Samochody powinny być puste.
Nie były.
Neil wszedł spokojnie do budynku, jakby nigdy nic. Shiherlis, który operował wiertnicą, za chwilę miał się przewiercić do trezoru. Potem wystarczyłoby już tylko powiedzieć: „Sezamie, otwórz się”. Ale Neil kazał się wycofać. Zostawili na miejscu wszystkie narzędzia i ubrania robocze, nie zważając na sześć tygodni przygotowań. Taką mieli dyscyplinę pracy.
Hanna widział to wszystko na podglądzie z kamer termowizyjnych ukrytych wewnątrz jednego z dostawczaków. Jego ludzie ze SWATu czekali na swoich pozycjach, dobrze ukryci.
Hanna pozwolił złodziejom odjechać. Nie chciał ich zgarniać za byle włamanie. Chciał ich dopaść na gorącym uczynku za coś poważnego.
Później Neil spotkał się z Shiherlisem, Cerritem i Trejem przed stacją elektroenergetyczną. Biegnące tamtędy przewody pod wysokim napięciem generowały tak duże zakłócenia radiowe, że sygnał z ewentualnych pluskiew podłożonych w ich wozach i tak byłby zagłuszony.
Musieli podjąć szybką decyzję – albo się rozstaną i każdy z nich pójdzie w swoją stronę, albo ustalą, kto, do diabła, ich nakrył, zgubią ogon i zrobią planowany skok na bank.
Dla Chrisa Shiherlisa sprawa była jasna. Jego małżeństwo się rozpadało. Kiedy wpadał w rytm pracy, był niezawodny – zabójczo trzeźwy i maksymalnie skupiony – a nie było miesiąca, żeby nie zrobili jakiegoś skoku. Chris nie radził sobie tylko w normalnym życiu. Jako zreformowany hazardzista wrócił do nałogu dwa miesiące wcześniej – w sobotni poranek na torze wyścigowym Santa Anita. Przegrał kupę forsy w trzecim wyścigu i zaczął stawiać jak szalony, bazując na przypadkowych skojarzeniach numerów i nazw, między innymi na konia o imieniu Dominick, jak jego syn. On też przegrał. W ten oto sposób przepuścił połowę tego, co razem z Charlene zdołali odłożyć po osiemnastu miesiącach nieustannych kradzieży.
Po tym zajściu Charlene miała już dość. Nie takiego życia chciała dla siebie i ich syna, tylko jego dojrzałej wersji. Sama przestała się staczać i odbiła się od dna. Niestety dla niej Chris pozostał „dorosłym dzieckiem”. Z kolei dla niego wykiwanie gliniarzy, którzy pomieszali im szyki, i zgarnięcie jedenastu czy dwunastu milionów z banku było warte każdego ryzyka.
Kiedy Neil czekał pod osłoną nocy w cadillacu pod wiaduktem i węzłem drogowym łączącym drogi numer 105 i 110, Nate, jego macher i pośrednik, dostarczył mu pakiet ważnych informacji, w tym akta osobowe Vincenta Hanny.
Nate był złodziejem starej szkoły. Napadał na banki w południowej Kalifornii i siedział z McCauleyem w więzieniu federalnym McNeil w Puget Sound. Teraz nagrywał skoki i był paserem Neila. Wysoki, kościsty, długowłosy i niezwykle ostrożny, na co dzień prowadził interesy z oświetlonego na niebiesko klubu Blue Room w Encino, którego był właścicielem. Zaś w tym konkretnym momencie szukał właściwych słów, aby wyrazić swoje zaniepokojenie zaistniałą sytuacją.
Temu całemu Vincentowi Hannie z wydziału zabójstw wcale nie chodziło o to, żeby „służyć i chronić”. Nie był karierowiczem wspinającym się na szczyt administracyjnej drabiny. Miał już trzecią żonę, bo całymi nocami węszył i szukał zbirów. Facet był całkowicie oddany swojej pracy. I dobrał się już do wszystkich z ekipy – do wszystkich z wyjątkiem Neila.
Neil wyznawał zasadę, żeby nie przywiązywać się do niczego, czego w razie wpadki nie można porzucić w ciągu trzydziestu sekund. I Nate mu o tym przypomniał. Hannę stać było na błąd. On mógł spudłować. Ale nie Neil.
Neil wziął to wszystko pod uwagę, ale i tak machnął na to ręką. Nie czuł się zobligowany do tłumaczenia, dlaczego chce zostać, złamać własną zasadę, wykiwać Hannę i mimo wszystko napaść na bank.
Nikt nie musiał tego wiedzieć. Z początku wmawiał sobie, że Eady to tylko jednorazowa przygoda i wystarczy mu jedynie wspomnienie tamtej nocy. Ona wiodła zupełnie inne życie niż McCauley. Pochodziła z Appalachów, z Pasma Błękitnego. Była niezależną graficzką, a w dzień pracowała w Santa Monica w księgarni dla architektów. Kiedy Neil ją poznał, nagle dostrzegł furtkę, której – jak sądził – już nie miał. Zamknął ją na cholernej dwupasmowej asfaltówce za Mexicali wiele lat wcześniej. Owszem, chciał być z tą kobietą. Został tu dla tego skoku i życia, na jakie później mógłby sobie pozwolić gdzieś daleko stąd. Nie planował tego, ale przyszłość bez niej byłaby nic niewarta.
Powieść Gorączka 2 kupicie w popularnych księgarniach internetowych: