Kirke budzi się w nieznanym lesie bez wspomnień. Schronienia udziela jej starszy mężczyzna. Po brutalnym napadzie dziewczyna rozpoczyna intensywny trening, żeby nikt więcej jej nie skrzywdził. Jej życie odmienia się po raz kolejny, gdy poznaje Gabriela i Erina. Wraz z nimi odkrywa prawdę o swojej przeszłości i zbliżającej się wojnie. Kirke musi stawić czoła wielu niebezpieczeństwom i dokonać trudnych wyborów, które mogą zmienić przyszłość dwóch światów.
Zapraszamy do przeczytania powieści Joanny Kurek Pomiędzy wiarą a przekleństwem.
W ubiegłym tygodniu na naszych łamach zaprezentowaliśmy premierowy fragment książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
– Ależ to piękne! Skąd masz tyle siły i chęci, aby samemu o to dbać?
Spoglądał na nią dziwnie, zdawało się jej, jakby dostrzegła wzbierające się w jego oczach łzy.
– Kocham ogrody, zawsze kochałem tę słodkawą woń, jaką wydają. Przejdź się ze starcem pod ramię, moja droga. Chcę, żebyś zobaczyła coś jeszcze.
Zrobiła to, o co ją prosił.
– Wiesz, co się dziś wydarzyło? – zapytała, na co on pokiwał głową.
– Oczywiście, że wiem, jednak nic nie mogę na to zaradzić. Przykro mi, że znów miałaś nieprzyjemne doświadczenie, i ubolewam, że to dopiero początek. Chcę cię gdzieś zabrać. Sądzę, że ostatnio tam byłaś, gdy woda była skuta lodem.
Doszli do majestatycznych drzew, których gałęzie opadały jak włosy, tworząc piękną kurtynę. Wiedziała, że za nimi jest kolejne jezioro z dopływem niewielkiej mulistej rzeki, rzadko tu jednak przychodziła. Starzec odsunął gałęzie na bok, aby utorować im przejście. Kirke zaniemówiła, gdyż nie spodziewała się ujrzeć czegoś tak bajkowego. Na wodzie unosiły się duże zielone liście, na których wyrastały pnące się do góry okazałe kwiaty o różowych płatkach. Całość uzupełniały promienie słońca, które właśnie padały na wodę, oraz delikatna tęcza.
– Bajecznie! – krzyknęła, klaszcząc w dłonie. – Dziękuję, że mi to pokazałeś. Anxon uniósł kąciki ust.
– To mój ulubiony kwiat. Symbolizuje siłę walki, czystość oraz równość, a nazywam go kwiatem lotosu, choć powszechnie nazywa się inaczej.
– Czyli za tą rośliną kryje się jakaś tajemnicza historia… Może jakaś dziewczyna w młodości miała tak na imię? – zażartowała. Spojrzała mu w twarz. Rozbawiło ją, jak jej dobrodziej wydął usta, intensywnie o czymś myśląc.
– Kojarzy mi się z pewną kobietą z odległych czasów, ale nie jest to jej imię. Nazwa ta pochodzi z bardzo daleka i tak mi już zostało.
Zmarszczyła brwi, przegryzając policzek. Dziwne, jeszcze nigdy nie opowiadał niczego, co było związane z jego przeszłością. Może warto go trochę pociągnąć za język? – pomyślała zaintrygowana.
– Czy ta kobieta była babką Tieo? Czy może to pierwsza miłość?
Odwrócił się do niej plecami.
Przeszło jej przez myśl, że może jednak nie powinna zadawać tak intymnego pytania.
– Przepraszam, jeśli jestem zbyt wścibska. Nie musisz mi odpowiadać, wracajmy już.
– To była najwspanialsza kobieta pod każdym względem. Kochałem ją, ale nie tak jak to sobie ułożyłaś w głowie. Była dla mnie kimś świętym, przyjaciółką, matką, nauczycielką. Podziwiałem ją.
Zamurowało ją, więc niewiele myśląc, zadała kolejne pytanie.
– Czyli nie kochałeś jej jak kobietę? Staruszek zaczął się śmiać wesoło.
– Wy, młodzi, tylko myślicie jednymi kategoriami. Nie pożądałem jej nigdy, ale potrzebowałem jak powietrza, a życie bez niej często bywało udręką, która z czasem zamieniała się we wspomnienia o różnym charakterze. Te kwiaty mi o niej przypominają, a czasem, gdy na nie spoglądam, mam cichą nadzieję, że pewnego razu ujrzę ją wpatrzoną w ten pejzaż. Czy możesz znów towarzyszyć mi pod ramię w drodze powrotnej? Mam wrażenie, że zaraz zaczną nas szukać.
– To czysta przyjemność – odpowiedziała szczerze. Szli spokojnie, bez pośpiechu, pogrążeni w rozmowie. – Anxonie, czym jest miłość? Już dawno dorosłam, ale nie udało mi się tego zrozumieć.
– I nigdy pewnie do końca nie zrozumiesz, bo jest to coś bardzo uniwersalnego dla każdej istoty. Jest miłość i jest kochanie. Możesz kochać kogoś ponad wszystko, ale nie muszą to być uczucia romantyczne. A te z kolei bywają niezrozumiałe, niekiedy wręcz szalone, i nic na to nie możemy poradzić. Jeśli o taką relację pytasz, to będziesz wiedzieć. Kiedy już cię dopadnie, szybko nie odpuści. Ale uważaj na to, kogo pokochasz, bo możesz miłość przemienić w coś niebezpiecznego.
– Co może być niebezpieczne, gdy mówimy o miłości? – przerwała mu.
– Nienawiść, kruszyno. Nienawiść jest równie silnym uczuciem, co miłość, która gdy jest nieodwzajemniona, może doprowadzić do szaleństwa. Nie masz wpływu na zakochanie się, bo to przychodzi samo, ale zważaj na sygnały, jakie wysyła ci wszechświat. Mówię o wszystkim. Nie ulegnij namiętności, jeśli nie będziesz niczego pewna, ani nie zrań nikogo swą miłością i nie daj się zranić. Rozum może być zwodniczy i głupi, a proste zmysły mogą nas okłamać. To moja rada, bo i tak zrobisz, co uważasz, ale wspomnij czasem moje słowa.
– Dziękuje, będę to miała na uwadze. Może zmienimy temat. Co z jutrzejszym przyjęciem? Zastanawiam się, czy powinniśmy je organizować przy takiej tragedii.
– Wiedziałem, że możesz zadać takie pytanie. Jesteś zbyt wrażliwa, aby przejść obojętnie wobec takich wydarzeń. Jednak nie zaprzątaj sobie tym głowy, bo tak naprawdę nie znaliśmy tego mężczyzny. Należy mu się pośmiertny szacunek, ale nie żałoba z naszym udziałem. Pomyśl tylko, codziennie ktoś odchodzi z tego świata, a jednak życie toczy się dalej. Gdybyśmy każdą duszę opłakiwali, żylibyśmy w wiecznej rozpaczy.
– Masz rację, oby tylko pogoda dopisała…
Nazajutrz nic się nie zmieniło, świat toczył się dalej, pozostawiając wszystko po staremu. Kirke gorączkowo próbowała zawiesić lampiony na gałęziach, przeklinając Elsina za podcięcie ich tak wysoko.
– Daję słowo, że skrzydlaty zrobił to umyślnie, abym skakała jak żaba z tymi ozdobami. Nie zdziwi mnie, jeśli patrzy na to gdzieś z ukrycia i rechocze!
– Wszystko w porządku? Pomóc ci?
Kirke upuściła lampion na dźwięk głosu. Gabriel schylił się po niego, a gdy go podawał, dziewczyna poczuła, jakby specjalnie przesunął palcem po jej dłoni. Zadrżała w środku. Nie lubiła tego uczucia i tego, że ktoś tak na nią działa.
– Tak, w jak najlepszym, choć z chęcią przyjmę twoją pomoc. Potrzebuję to wszystko pozawieszać na gałęziach.
Szybko uwinęli się z przygotowaniami. Tymczasem reszta domowników wybyła z gospodarstwa i miała wrócić dopiero po południu.
– I co teraz zrobimy? Wygląda na to, że zeszło nam szybciej, niż zakładałaś.
– Nie wiem, może pójdę potrenować taniec ze szczotką – zażartowała. Patrzył na nią rozbawiony, sprawiając, że sama wybuchła śmiechem.
– Wiem, że to dziwne, ale nie miałam nigdy okazji potrenować czegoś takiego jak prawdziwy taniec.
– Wcale się z tego nie śmieję. Jeśli chcesz, to mogę ci w tym pomóc.
Uniosła brwi, sprawdzając, czy nie żartuje.
– A jak tam twoja noga?
– Nie zwracaj na nią uwagi, mnie nie przeszkadza i szybko dochodzę do siebie. – Stanął naprzeciw niej, ujmując jej dłoń, i delikatnie przyciągnął Kirkę do siebie. – Podążaj za mną, poprowadzę cię. Wyobraź sobie, że muzyka jest powolna, jednak w pewnych momentach przechodzi w mocniejsze uderzenia. Raz, dwa, raz, dwa. Dobrze, właśnie w ten sposób.
Jego bliskość była dla niej niebezpieczna, jednak pragnęła być jeszcze bliżej. Przełykała ślinę z nadzieją, że on tego nie słyszy. Starał się ją rozluźnić, rzucając śmiesznymi żartami. Po jakimś czasie stwierdziła zdumiona, że nauka idzie jej całkiem dobrze. Tylko niechcący kilka razy nadepnęła na niego bądź obróciła się w niewłaściwym kierunku. W pewnej chwili Gabriel obrócił dziewczynę pod swoją ręką, po czym drugą chwycił ją w pasie, wyginając jej plecy w łuk. Ich twarze znalazły się bardzo blisko, szybko postawił ją jednak do pionu. Uśmiechnął się nerwowo, a tak przynajmniej jej się wydawało. Zrobiło się niezręcznie, więc odbiegła, krzycząc za sobą, że przyniesie coś do picia. Pobiegła schodami do góry, zatrzaskując za sobą drzwi pokoju. Opierając się o zimną ścianę, przyłożyła dłoń do piersi, w której pulsujący rytm nie mógł wrócić do normalności. Gdy przypomniała sobie, że zostawiła Gabriela na dole, wyszła z pokoju. Stał na dole i przeszywał ją wzrokiem.
– Wszystko dobrze? – zapytał.
– Tak, przepraszam, musiałam skorzystać z łazienki.
– Na pewno? Może masz mi coś do powiedzenia?
Poczuła, że policzki zaczynają ją palić. Nie chciała zdradzać mu swoich uczuć. Przytaknęła głową, że wszystko jest w porządku. Chciała i zarazem nie chciała być sama. Choć się krępowała, to całe jej ciało rwało się do niego, rozum podpowiadał jednak, żeby ochłonęła. Zostawiła go samego i udała się do miejsca, które wczoraj pokazał jej Anxon.
Wlepiając wzrok w kwiaty lotosu, wyłączyła myśli. Nie było nic poza pustką, której potrzebowała, aby zrozumieć siebie. Nim się spostrzegła, zapadał zmierzch. Popędziła do domu, aby się przebrać, karcąc się w myślach, że zabawa już zdążyła się rozkręcić.
Spojrzała w lustro, przeciągając czerwoną pomadką usta. Wyglądała dobrze. Czerwień mocno podkreślała jej jasną cerę oraz zieleń oczu.
Na zewnątrz wszyscy dobrze się bawili. Przywitała się z gośćmi, po czym Elsin zaszedł ją od tyłu i połaskotał w bok.
– El, czy możesz się tak nie zachowywać przy obcych? – wysyczała mu w ucho.
– Ktoś tu ma nie najlepszy humor. Coś się stało? A może sukienka jest za ciasna?
– Głupi jesteś, wiesz? – zaśmiała się. Przez jego ramię dostrzegła Sylvi ze wzrokiem wlepionym w plecy jej przyjaciela. Bardzo ją ta sytuacja rozbawiła.
– Kolego, chyba ktoś na ciebie czeka. Nie pozwalaj sobie na to, bo nici z oświadczyn.
– Spokojna głowa, ona wie, że chciałem sprawdzić co u ciebie. Sama się zdziwiła, że nigdzie cię nie ma. Gdzieś ty się podziewała?
– Tajemnica – odpowiedziała, szczypiąc go w policzek. – Nie martw się, wszystko jest dobrze. Zmykaj do niej, później pogadamy.
– Niech ci będzie, ale wiesz, gdzie mnie szukać.
Kirke odwróciła go, popychając w kierunku kobiety, a sama zaczęła się kręcić od stołu do stołu. Grupka młodych osób zaprosiła ją do zabawy w opowiadanie strasznych historii. Znalazła wzrokiem Gabriela i usiadła naprzeciw niego. Z początku zaskoczyła ją jego obecność. Potem zrozumiała, że przecież był tu przed nią i sam zapewne zna wiele ciekawych historii. Zamurowało ją, gdy postawna młoda kobieta usiadła blisko niego, ocierając się o mężczyznę ramieniem. Kirke czuła, jak wszystko w niej krzyczy. To ona powinna tam być. Uśmiechała się nieszczerze, choć nikt tego nie dostrzegał. Sam Gabriel zdawał się ją ignorować. Gdy jego wielbicielka wstała, lekko się chwiejąc, mężczyzna złapał ją, a potem obejmował co chwilę, zwracając się do niej miło. W Kirke wzbierała złość. Pociągnęła mocny łyk wina, po nim kolejny, a potem wstała wściekła na cały świat. Chciała zniknąć gdzieś, gdzie nikt jej nie znajdzie. Myśląc, że nikt jej nie dostrzegł, pobiegła za stodołę i uklękła, opierając się o ścianę. Nawet niebo było przeciwko niej – chmury zakryły jej ukochane gwiazdy. Co ja wyprawiam? – pomyślała, przegryzając wargę. Lepiej będzie, jak przeczekam tu noc, a później wrócę do pokoju.
Męski głos wyrwał ją z zadumy.
– Kirke, co tu robisz? Chodź, zaraz wszyscy będą się o ciebie martwić – grzmiał Gabriel.
– I co z tego? Nigdzie nie idę – odpowiedziała agresywnie.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,