Jego życie rozsypało się w proch. Rozdarty między żoną i córką, karierą i sumieniem, znalazł się w świecie schizofrenicznym. Czy będzie w stanie powrócić do normalności? Czy niedopowiedzenia mogą być gorsze od oszustwa? Co się stanie, gdy przekroczymy własne granice?
Do lektury powieści Beaty Zdziarskiej Szepty sumienia zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. W minionym tygodniu zaprezentowaliśmy Wam premierowe fragmenty książki. Dziś czas na ostatnią już część tej historii. Jeśli Was zaintrygowała – koniecznie sięgnijcie po książkę.
Wpatrywałem się w tekst, czytając i analizując każde słowo z osobna. Potem raz jeszcze porównałem obydwa zdjęcia. Czyżbym naprawdę miał halucynacje? Może podobieństwo Katarzyny i Ewy jest faktycznie tylko wytworem mojej wyobraźni? Pocierałem palcami czoło. Wiedziałem, że muszę zachować trzeźwość umysłu. Dochodziła szesnasta. Zamknąłem komputer i wyszedłem zamyślony na korytarz.
– Witaj, Tomaszu! Jak egzamin? Same piątki i czwórki?
Zatrzymałem się i spojrzałem na człowieka, który mnie zaczepił.
– Nie poznajesz starych kolegów? – Wiktor zamknął drzwi gabinetu, otworzył aktówkę i schował do środka klucz. Po chwili kuśtykał w moim kierunku.
– Przepraszam, zamyśliłem się – wybąkałem.
– Przeżyłeś jakoś? – zapytał z uśmiechem.
– Dopiero niedawno skończyłem. Łatwo nie było. A jak u ciebie?
Machnął ręką.
– Jak zawsze wprost proporcjonalnie. Im młodszy rocznik studentów, tym niższy poziom intelektualny. Szkoda słów. Wychodzisz? – zapytał.
– Tak.
– Ja też.
Początkowo szliśmy w milczeniu. Dostosowałem swój krok do tempa Wiktora, który z powodu krótszej nogi miał problemy z chodzeniem.
– Gratuluję awansu – powiedział. Widząc moją zaskoczoną minę, dodał: – Wiesz przecież, że w naszej instytucji wieści rozchodzą się z szybkością światła, prawda? Wszyscy już o tym wiedzą, nie wyłączając pań sprzątających. Szczerze ci gratuluję.
– Dziękuję, Wiktorze. – Nasadziłem głębiej okulary. – Chciałbym cię o coś zapytać.
– Słucham?
– Może moje pytanie wyda ci się dziwne, ale…
– Ale? – powtórzył niczym echo.
– Jesteś bardzo mądrym człowiekiem. Powiedz mi, co ty, jako naukowiec i lekarz, sądzisz o sobowtórach? Uprzedzam, że pytam zupełnie poważnie.
Znajomy się uśmiechnął. Zatrzymał się w połowie drogi i spojrzał na mnie zaintrygowany.
– O sobowtórach? – upewnił się, czy aby dobrze usłyszał.
– Tak. Właśnie.
Na jego twarzy malowało się zdziwienie.
– No wiesz… – odchrząknął. – W sensie literackim to bardzo ciekawy motyw, który pojawia się już w mitach greckich. Znajdziemy go u Dostojewskiego, w słynnej powieści Stevensona, u Cortazara. Mroczny bliźniak czyjejś osobowości, demoniczny, nieprzyjazny sobowtór, który…
– A w sensie pozaliterackim? – przerwałem wywód.
– Co masz na myśli?
– Czy wierzysz, że ludzie mogą mieć sobowtóry, wykluczając pokrewieństwo biologiczne naturalnie?
Nie odpowiedział od razu. Spoglądał błędnym wzrokiem gdzieś przed siebie. Miałem wrażenie, że znalazł się myślami poza czasoprzestrzenią naszego przypadkowego spotkania.
– Jeśli mam być szczery, to nie wierzę – odparł po chwili. – Sobowtór to nic innego jak rezultat nadreaktywnej wyobraźni. Pod wpływem silnych emocji nasz mózg przywołuje do istnienia coś, co w rzeczywistości nie istnieje. Wydaje nam się, że widzimy realne kształty, tymczasem to tylko widmo, majak, twór mentalny, a wszystkiemu winna jest nasza wyobraźnia. To w najlepszym razie.
– A w najgorszym?
– Moim zdaniem to może mieć związek z chorobą psychiczną. – Patrzył na mnie przenikliwym spojrzeniem. – Obłęd, schizofrenia. Człowiek cierpiący na rozdwojenie jaźni doświadcza różnych halucynacji. W jednym ciele mogą istnieć dwie osobowości, ja i mój sobowtór. W taki sam sposób osoba chora psychicznie postrzega zewnętrzny świat.
W domu wieczorem odpaliłem komputer i skopiowałem zdjęcia obydwu kobiet na pulpit. Dwa zwierciadlane odbicia spoglądały na mnie z ekranu. A jednak to nie żadne halucynacje. Podobieństwo Katarzyny i Ewy było zauważalne już na pierwszy rzut oka.
– Chcę ci coś pokazać – zawołałem Anię. – Czy rozpoznajesz te twarze?
Zapadła cisza. Ania oparła łokcie na biurku i z uwagą wpatrywała się w zdjęcia.
– To przecież Ewa.
– No tak, ale chodzi mi o to drugie zdjęcie.
Zdziwiła się.
– Nie znam tej dziewczyny. Kto to jest?
Więc moja żona nie widzi tego, co dla mnie jest oczywiste!
– Dobrze, przyjrzyj się jeszcze raz uważnie. Czy nie dostrzegasz między nimi podobieństwa? – spytałem.
– Oczywiście. Obydwie są młode i ładne.
– I nic więcej? – dopytywałem.
Pokręciła głową.
– Na pewno nie?
– Tomek, wytężam wzrok, najbardziej jak tylko mogę, ale niczego nie widzę. Nie wiem, o co ci chodzi.
Wbiłem się całym ciężarem pleców w oparcie krzesła. Czyżbym naprawdę miał halucynacje? Tracę rozum czy co?
– To teraz powiedz, w czym rzecz. – Ania oparła dłonie na moich ramionach.